Jak uczyłem się jeżdzić rowerem, to nie umiałem tylko się zatrzymać, ale zaczynałem na dużym BMXie (co za sprzęt!), wczesniej był tylko malutki z kółkami bocznymi, więc nie liczy się :-). Motorek - ogar 200 kuzyna. Zacząłem jeździć szybko, pękła linka sprzęgła i przestałem jeździć. Po dwóch latach zacząłem znowu na nim jeżdzić (w międzyczasie zrobiłem kartę na komarze kumpla) i ganiałem długo (cały sezon jesień-zima-wiosna). Na początku musiałem się odpychać nogai (i dlatego uznawałem komara za lepszy sprzęt, bo był lżejszy :-)). Kiedy trochę wyćwiczyłem lewą rękę, mogłem już lekko wyłączać sprzęgło i Ogar okazał się dużo lepszy (szybszy i trwalszy na dłuższych trasach niż 15 km) od komarów (poza tym rzadziej mi się psuł - 88 rocznik robi swoje). To bylo w 2004 roku. Teraz mam Charta, a poszukuję Suzuki RG 80. Ogar był niczego sobie - głównie w trasy wyruszałem we dwie osoby - rekord to 30 km , w tym 15 po paskudnych piachach, a także 45 km po polnej drodze i asfalcie pół na pół.