Spróbuję trochę usystematyzować, ale nie pisać od razu pracy doktorskiej: Przy wyborze kasku trzeba sobie odpowiedzieć na pytania: 1. Jakim sprzętem jeżdżę? 2. Jak go używam? 3. Jaki mam kształt łba? FIRMA NIE JEST WAŻNA. Z moich doświadczeń: 1. na Jawie 350 jeździłem w używanym badziewu za równowartość dzisiejszych 50 zł i wszystko bylo OK, nawet przy glebach. 2. Na Marauderze kask też nie mial specjalnego znaczenia, mógł to być równie dobrze kask typu Jet, np. Nolan N40 jak i autentyczny poniemiecki hełm z Wermahtu. 3. Przy wyjazdach Africą Twin na południe Europy chodziło głównie o to, aby był lekki i wpuszczał dużo powietrza, nie było potrzeby wydawać na kask więcej niż 500-800 zł. 4. Prawdziwe wyzwanie pojawiło się dopiero przy CBR 1100 XX. Na pierwszy dłuższy wyjazd (Warszawa - Wiedeń) wybrałem się w integralnym Cabergu za jakieś 450 zł. Już w Częstochowie byłem bliski obłędu. Nie mogłem jechać szybciej niż 180 km/h. Huk rozsadzał mi głowę a turbulencje próbowały mi ją urwać. Byłem tak zdeterminowany, że przed Bielskiem skręciłem do salonu Hondy przy trasie, gruchnąłem motocykl i poszedłem kupić nowy kask, nie licząc się z kosztami (miałem kartę kredytową). Mieli duży wybór najlepszych firm: Shoei, AGV, Arai, Nolan, Shark, ceny od 800 do 2500. Założyłem swoje ulubione okulary i mierzyłem wszystkie berety wszystkich firm przez 2 godziny, nie patrząc na cenę. Zdecydowanie najlepiej leżał mi Shark (i jedyny, który idealnie komponował się z moimi okularami), jeszcze mieli promocję, zapłaciłem 1540 zł. Do Cieszyna nie mogłem go sprawdzić, tłok na drodze. Ale od Olomouca... 220 km/h w BŁOGIEJ CISZY i całkowitym komforcie. Różnica niewyobrażalna! Wnioski: NIE FIRMA, ale MIERZYĆ, MIERZYĆ, MIERZYĆ i przejechac się w nim, zwykle pozwalają.