Skocz do zawartości

Janusz Osadziński

Forumowicze
  • Postów

    33
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Informacje profilowe

  • Skąd
    Warszawa

Osiągnięcia Janusz Osadziński

NOWICJUSZ - romeciarz

NOWICJUSZ - romeciarz (9/46)

0

Reputacja

  1. Oba, oba, oba! jesli nie od razu, to z czasem dojdziesz do tego wniosku. A nawet, z czasem, jeśli rzeczywiście będziesz dużo jeżdził to dorobisz sie kilku kompletów ze skóry i tekstyliów. Z mojego życia: w lipcowy poranek, na dojazd do pracy, z prognozą pogody typu żarówa na kilka dni naprzód na pewno ubiore się inaczej niż w listopadzie na trasę Wwa- Zakopane. Pierwszy zakup na początek: jeśli jeździsz rzadko, ale w dalekie trasy (kilkaset km) to dobry nieprzemakalny tex. Jeśli krótkie wypady, pionowe starty i odkręcanie na maxa to gruba obcisła skóra
  2. Muszę odpowiedzieć, bo a. to "niczym z palca wyssane" zabrzmiało jednak jak "z palca wyssane", b. rośnie następca (kandydat na AM) więc sam niedługo będzie opowiadał podobne historie. Życie rzeczywiście pisze niecodzienne scenariusze. Parę dni temu w Wwie (jeszcze można o tym przeczytać na stronach internetowych gazet - a jak za rok o tym opowiem to będzie brzmiało jak zmyslenie) facet samochodem przywalił w drugi samochód. Wybił sobą przednią szybę, wyleciał, uderzył w samochód, z którym się zderzył, odbił się od niego i wpadł z powrotem do swojego samochodu, tym razem na tylne siedzenie. A ponieważ był nieprzytomny, to policja sądziła, że to pasażer, a kierowca zbiegł z miejsca wypadku. Rola lekarza w karetce często jest niewdzięczna: przy tym pierwszym opisanym wypadku, kiedy przyjechałem, na słupie, z wbitym w środek mózgu żelastwem, wisiały zwłoki. Otaczał je tłumek agresywnych łysoli, kolegów zabitego. Zgon był ewidentny, natychmiastowy, żadnych wskazań do próby reanimacji. Musieliśmy zaczekać na policję, żeby mogła obejrzeć i sfotografowac zwłoki. Natomiast z tłumu usłyszałem: "ratuj, go ch..u, on jeszcze oddycha!". Otóż usta miał wypełnione krwią, a z zapadających się płuc wydostawało się jeszcze powietrze, powodując bulgotanie i powstawanie baniek z krwi i śluzu, co przez nieznających się na tym ludzi było postrzegane jako resztki oddechu. Wobec narastającej agresji, nie czekając na policję, zdjęliśmy go z tego słupa i dopiero kiedy wszyscy zobaczyli w środku głowy dziurę jak po pocisku artyleryjskim, a na żelastwie zostało około 1/3 mózgu, ktoś puścił pawia, a reszta się uspokoiła.
  3. Przez 10 lat, oprócz pracy w szpitalu, jeżdziłem w "R-ce". Widziałem tego tyle, że przestałem liczyć i czemukolwiek się dziwić. Dobrze zapamiętałem te najbardziej widowiskowe: 1. Gość wyszedł z poprawczaka, a kiedy tam był, jego kumpel kupił motor. Właściciel moto dał kumplowi się przejechać, a właściwie go uczył z tylnego siedzenia. Ten po poprawczaku, jak tylko jako tako złapał co gdzie do czego to odkręcił na maxa. Dojechali tylko do najbliższego zakrętu, wypadli, wybijając się na wysokim krawężniku i polecieli w powietrzu prosto na betonową latarnię. Kierujący prosto w słupa, a własciciel po jego plecach, ocierając się o słupa, łamiąc żebra i obojczyk poleciał w pole. Przeżył. Kierujący natomiast uderzył prosto w słup latarni, który dodatkowo w tym miejscu miał metalową objemkę sterczącą z latarni na jakieś 30 cm. Gość wbił sobie tę objemkę prosto w czoło, tuż poniżej linii kasku i tak zawisł. Podczas zdejmowania go duża część mózgu została na tej objemce (miała jeszcze poprzeczne śruby). 2. Mgła taka, że karetką nie da się jechać, bo świat wiruje w niebieskich światlach. Na bocznej drodze pozostawiona, nieoświetlona przyczepa ciągnikowa, stojąca na pasie ruchu. Motocykl przeszedł pod przyczepą, więc był jakieś 10 metrów przed nią. Ciało motocyklisty było pod przyczepą. Wyciągnęliśmy, żeby go reanimować, ale się nie dało, bo nie miało głowy. Znaleźliśmy ją na przyczepie. 3. Ale to zapamiętałem jako najgorsze, do dziś mnie ten widok dręczy, choć zdarzenie banalne. Matka przechodziła z czteroletnią córeczką po pasach, trzymając ją mocno za rączkę, w miejscu, gdzie ograniczenie jest do 40 km/h. Na pasy wpadł gość na.. weteranie (chyba na Dnieprze), wyrwał dziecko z rąk matki i mielił jeszcze jakieś 20-30 metrów. Dziecko jeszcze żyło, ale w środku masakra, wszystko porozrywane i pomiażdżone, reanimacja nic nie dała
  4. Mój młodszy o 10 lat brat jest fanem wściekłych sześćsetek, które stale kręci po Beskidach, wchodząc na kolano w zakręty, które przecwiczył juz po kilkaset razy. Kiedy wziął ode mnie XXa to był bardzo pozytywnie zaskoczony jego poręcznością. Twierdzi, że z taką samą szybkością jest w stanie wejść w zakręt (i wyjść) na XXie jak na 600tce. Generalnie, jak ja jadę (Wadowice, Sucha, Maków, Jordanów, Zawoja) na XXie, to on mnie objedzie na 600tce, a jak się zamienimy, to objedzie mnie na XXie. Ale za to na autostradzie Kraków - Katowice, jak go już go wyszarpie przy 220 licznikowych, z górki, to wtedy odkręcam, on i jego chcąca się rozsypać 600tka nikną błyskawicznie w lusterku wstecznym. Co za przyjemność...
  5. U mnie w cbr 1100 XX (z wtryskiem) spalanie wyraznie zalezy od stylu jazdy. Ale mam nieodparte poczucie, że generalnie jest za duze. Moze ktos powie, jak w tym modelu jest u niego? I tak: najnizsze, jakie w ogóle mi sie udalo uzyskac to bylo 7 litrow/100 km przy jezdzie caly czas w duzym deszczu, a wiec nie przekroczylem 120 km/h, a przewaznie jechalem 80-90. W miescie, przy startach i hamowaniach od swiatel do swiatel ( a mam ich 20 od domu do pracy) wychodzi 8,5 l/100 km. Na gierkowce (Wwa - Czestochowa-Krakow), przy szybkosciach 180-220 trzymanych przez wiekszosc trasy, zre 9 litrow srednio, a na tej samej trasie, z kuframi (dwa boczne i top case) przy szybkosciach 170 -200, zezarl 10 litrow, jak w pysk. Jak czytam o zuzyciach rzedu 5-6 litrow w tysiaczkach to nie chce mi sie wierzyc, albo z moim cos nie tak?
  6. SV-ka 650 w Polsce jest jakoś niedoceniana, nie wiedzieć czemu. Często jestem w Londynie, tam SV-łek jest tyle, że czasem mam wrażenie, że połowa motocykli przeciskających się przez korki to własnie esfałki. Bardzo tam jest popularna. A dzięki temu, że w Polsce mało popularna, więc mało na nią chętnych, to mozna kupić doskonały egzemplarz za nieduże pieniądze. Motor raczej na miasto albo niedalekie wyjazdy ale za to można się nią nieźle pobawić. Łatwo idzie na koło z gazu. Najbardziej podoba mi się w niej dźwięk. Jak pracuje w otoczeniu rzędowych czwórek to ją najładniej słychać
  7. A jakie motocykle chcesz zebrac? Power bike'i, weterany, czy razem wszystkie? Widze w stopce, ze masz i Bandita 1200 i Pannonie, a tak pomieszany sklad zwykle bardzo sie rwie w takiej, w sumie dosc dalekiej trasie
  8. Przy kupnie ZAWSZE trzeba zadbac, zeby na moto spojrzal ktos obiektywny. Ja mam kolege, do ktorego mam wieksze zaufanie niz do trzech serwisow razem wzietych. Jego zadaniem jest szukanie dziury w calym, a wrecz wybrzydzanie podczas ogledzin. Jak nie masz kogos takiego to wizyta w serwisie jest konieczna - czlowiek, ktory za chwile ma wyjac z kieszeni uciulane 20 czy 30 tysiecy a z drugiej strony juz sie widzi jako krol szos - nie mysli racjonalnie i cos moze przegapic.
  9. Jeszcze przyczynek do jazdy próbnej, z życia (mojego) wzięte: Pojechałem oglądać Africę Twin na wieś pod Skarżyskiem. Jazda próbna, proszę bardzo. Pojechałem w boczne drogi (enduro), ujechałem ze 3 kilometry, puff - zgasł. Za cholerę nie mogłem uruchomić, ani dojść co mu jest. Łapię za komórkę - nie ma zasięgu. Odludzie. Com się upchał tego grzmota z powrotem w upale to moje.
  10. Jeździłem marauderem i mile go wspominam, choć potem całkowicie zmieniłem orientację (aktualnie CBR 1100 XX). Zalety: agresywny wygląd (krótkie błotniki, a nie "wanienki", niska cena zakupu, duże szanse na dobrą odsprzedaż, wygodny (bez problemu 500 km za jednym razem, tylko tankowanie), najszybszy w swojej klasie, z tym "waleniem" się to duża przesada, nawet niewprawny jeździec spokojnie sobie da radę. Wady: różne rzeczy mi odpadły podczas jazdy: dekielek na schowek na klucze, ciężarek przy kierownicy, śrubka od wydechu
  11. Najlepszy wątek. Przy postach do "największego kwasu" tak się nie śmiałem jak tu. Ale poważnie: jeżdżę po Wwie, gdzie dużo jest gości, typu: wiek średni, merol klasy S w garażu, kasa jest, co by tu jeszcze? Dwadzieścia lat temu kolega dał im się przejechać na wuesce, więc umieją jeździć. Idą do salonu i biorą topowy model: R1, Hayabusę, Fireblade,a a potem... walczą na ulicy o przetrwanie. Rusza taki spod świateł na cztery razy, na Wisłostradzie jedzie skokami do przodu: odkręci, skoczy, przestraszy się przymknie, zwolni, znów odkręci, w korku stoi równo z zapuszkowanymi. ŻAŁOSNE. Jeśli buja się przede mną nieumiejętnie gość na obtłuczonej 10 letniej cebeerze, to czuję do niego autentyczną sympatię i serdecznie pozdrawiam, będą z niego ludzie, a jak nawet samochodem muszę ostrożnie objeżdżać gościa na nówce hayabusie, to chętnie bym go puknął, żeby nie przynosił wstydu.
  12. Generalnie w Niemczech jest taniej, ale bez aż tak drastycznych różnic. Miałem okazję we wrześniu porównać ceny paru rzeczy u nas i w Berlinie, na konkretnych przykładach, bo to jedyna możliwość rzeczywistego porównania. Przykładowo: kask, który u nas kosztował (w salonie Hondy) 1540 zł, w Berlinie, po przeliczeniu po kursie euro w tym dniu wyszło 1320 zł za identyczny kask, w identycznym malowaniu. W innych rzeczach wyszło mi podobnie, różnica od 10 do 20% na korzyść Berlina. A nie w tych samych asortymentach to trudno porównywać, bo np. w Honda Plaza w Wwie najtańsze buty kosztują ok. 500 zł, a najtańsze w Lousie w Berlinie coś ze sto zł (25 euro), ale zupełnie innych firm. No i trzeba pamiętać, że mamy aktualnie bardzo mocnego złotego, co jeszcze poprawia atrakcyjność zakupów w Niemczech. W wakacje 2004, kiedy euro u nas kosztowało 4,6 złotego, w Niemczech nie wychodziło taniej.
  13. Parę razy sprzedawałem i staram się ocenić gościa po wyglądzie: a) czy wygląda na takiego co umie jeździć, B) czy nie tylko umie jeździć ale rokuje, że z przejażdżki wróci. W dwóch skrajnych przypadkach zrobiłem tak: 1. przyjechał adwokat nówką volvo, to: "ależ proszę panie mecenasie, dowodu ani zaliczki nie trzeba", 2. przyjechał autobusem łysol o rozbieganych oczkach, to zażądałem kaucji w pełnej kwocie i zadzwoniłem po kumpla mięśniaka, żeby mnie z tą gotówką pilnował. Ale mam pełną świadomość, że na takich pozorach można się przejechać. Choć, nie ma ryzyka, nie ma zabawy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...