Limo, wszystko ok, zrosło się, i dalej latam po torze, a jutro nawet z braku laku (torówka w niedzielę umarła silnik) zabieram na poznań ten sam motocykl, który rok temu mnie tam kontuzjował (tzn prawie ten sam, poza ramą, kołami, owiewkami, kierownicą, zawieszeniem :P ) Ra, dokładnie, niestety najlepszym patentem jest trochę poudawać, żeby się wystraszyli, że możesz lada chwila zejść im w poczekalni. Albo przyjechać karetką. W tym roku na Kisielinie kolega miał lekkiego dzwona, ale na tyle poważnego, że wymagał prześwietlenia. Wzywaliśmy karetkę, bo inaczej byśmy przed północą z soru nie wyszli - to też niestety wiem z doświadczenia :\