Witam Wszystkich. Zdarzylo mi sie docierac trzy nowe motocykle:
1. Jawa 350 (na dotarciu mieszanka 1:25, pozniej 1:40), zgodnie z instrukcja na spokojnie - w efekcie przez 5 lat zrobilem 45000km bez remontu, przy zuzyciu paliwa na poziomie 3,5l/100km
2. Kawasaki ER-5 - zgodnie z instrukcja, na spokojnie, pierwsza wymiana oleju po 800km, miedzy wymianami nie bylo ubytkow oleju, zbierala sie do 190km/h, przejezdzilem 23000km bezproblemowo
3. H-D FXD - odbierajac z salonu zapytalem Janka Kwilmana jak jezdzic? odpowiedzial: normalnie, tak jak normalnie jezdzisz, byle nie wrzucac 5ki ponizej 70km/h - i tak tez przejezdzilem do pierwszej wymiany po 1000km i bezproblemowo zrobilem nastepne 44000km, bez zauwazalnego zuzycia oleju miedzy wymianami...
Trafiaja do mnie argumenty Adama M. (pozdrowienia z Natangii;)), brzmi to logicznie. Jednoczesnie mam jakies takie wpojone przekonanie, ze z nowym sprzetem trzeba sie obchodzic delikatnie - wlasnie zeby go sobie ulozyc pod siebie. Wychodzi mi na to, ze przy okazji docierania nastepnego sprzetu (ale to najwczesniej w przyszlym roku, przymierzam sie do F800ST) bede musial wyposrodkowac miedzy logicznymi argumentami i spokojem wlasnego sumienia - czyli po prostu bede jezdzil normalnie, tak jak na codzien - z uwzglednieniem wymiany oleju po 60km, bo to przemawia do mnie najmocniej.
Moj obecny motocykl ani chybi byl dotarty dobrze - przy przebiegu 87000km nie bierze ani grama oleju i zbiera sie calkiem zwawo. Niestety, nie wiem jaka metoda go docierano:/