-
Postów
23 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
O Zelig
- Urodziny 02/24/1974
Osobiste
-
Motocykl
K 1200 LT
-
Płeć
Mężczyzna
Informacje profilowe
-
Skąd
Warszawa/Kraków
Osiągnięcia Zelig

NOWICJUSZ - macant tematu (8/46)
0
Reputacja
-
W Polsce zarejestrowanych jest ponad 700,000 motocykli (wg. danych statystycznych policji, które ktoś ostatnio podsyłał na forum..). Więc siła motocyklowego lobby (o ile takie kiedyś powstanie..) nie musić być mała. Myślę, że wprost przeciwnie - w uwagi na zarówno liczebność, powszechną solidarność motocyklistów oraz wspólnotę celów byłoby to lobby silne :) Oczywiście prawo w tym momencie nie pozwala na stosowanie stroboskopów. Ale prawo jest zmienialne, a do wnisienia projektu ustawy wystarczy 100,000 podpisów. "Projekt ustawy" w tym przypadku to parę linijek zobowiazujących ministra do zmiany rozporządzenia.
-
Głośniki i mikrofon w kasku
Zelig odpowiedział(a) na Zelig temat w Co, jak i gdzie kupić - dla motocyklisty
Dodam, że nie chodzi mi o bluetootha, a o zestaw kończący się kabelkiem z jackiem na końcu. Zelig -
Witam, "Jesteś niewidoczny, nie jesteś bezpieczny". Jak wielu tu obecnych, miałem okazje przekonać się o tym głęboko wbijając kiedyś swoje moto w bok puszki. Żeby było śmieszniej prowadzonej również przez motocyklistę. Od czasu wprowadznia obowiązku jazdy na światłach w dzień dla samochodów, "wyróżniamy" się na drodze jeszcze mniej :( Jazda na długich ma niefajne wady - w szczegółach omówione na osobnym wątku. Może zatem spróbować coś zrobić w celu dopuszczenia stosowania stroboskopów jako dodatkowych świateł pozycyjnych dla motocykli? Co o tym myślicie? Stroboskopy widać ze znacznie większej odległości, nie rażą i szybciej zwracają uwagę innch kierujących. Oczywiście chodzi o białe albo żółte, tak aby nie było mozliwości pomylenia z pojazdami uprzywilejowanymi etc.. Pozdrawiam, Zelig.
-
Witam, Czy głośniki i mikrofon w kaskach generalnie "się montuje", czy trzeba kupić kask fabrycznie przystosowany do interkomu?? Jeżeli to pierwsze, to czy może ktoś się orientuje gdzie można to zrobić? Pozdrawiam, Zelig
-
Emeryci na BMW
Zelig odpowiedział(a) na Zelig temat w Sport/Naked/Turystyk/Turystyczne Enduro/Maxi Skutery
Cześć, Niestety: by się bardzo chciało, ale życie zawodowe nie puszcza... Muszę zadowolić się dojazdówką na łódki do Chorwacji we wrześniu :( No mało to jest konstruktywna odpowiedź, ale odpowiedź. Co do "typoszeregu społecznego" jeźdźców Bardzo Małych... to wydaje mi się postać typu Pan Doktor się wpisuje chyba dość dobrze. I nie wydaje mi się że jest to kwestia kasy, raczej jakiegoś smaku. Uwaga: nie że lepszego! Po prostu takiego, jaki mają tacy panowie... Pozdr, Zelig. -
Emeryci na BMW
Zelig odpowiedział(a) na Zelig temat w Sport/Naked/Turystyk/Turystyczne Enduro/Maxi Skutery
Czuję się przez kolegę Vatzeque'ę wywołany do tablicy w kwestii krzykliwych form wypowiedzi - jak rozumiem w jego przekonaniu - typowych dla Klanu Bardzo Małych... (nie popuszczę tak mi się to określenie spodobało) . Na początek chciałbym pogratulować dojrzałej samoświadomości dowiedzionej pierwszym wersem wypowiedzi. Zaiste godne naśladowania! Jeżeli nie było to dostatecznie widoczne, chciałbym kol. V. i innych którzy odnieśli podobne wrażenie uspokoić, że sensem wprowadzenia zastosowanych przez określeń i środków wyrazu było pokazanie lekkiej autoironii, która jak sądzę nie jest obca zarówno wielu właścicielom B.M. Wacków jak i forumowiczom w ogóle. Jest owa autoironia, podobnie jak poczucie humoru cechą bardzo pomagającą w życiu. Zatem życzę serdecznie. Obawiam się również, że post typu "czy w ktoś w Warszawie jeździ BMW i chciałby pojeździć razem", szczgólnie wysłany przez forumowego było-nie-było świeżaka, mógłby raczej nie spotkać z wielkim oddzewem, co skąd inąd zrozumiałe... :D Zaś powodów niewszczynania przez nas dyskusji typu "czy za pomocą poxiliny można skutecznie naprawić gaźnik, pomószcie!" osobiście nie znam, ale być może należy ich szukać w niewystępowaniu gaźników w naszych motorkach, czy też pewnej ich ogólnej niezawodności. Jakkolwiek owszem, doceniam społecznościotwórczy i wzmagający więzi aspekt wspólnych i powtarzalnych problemów technicznych. Mam Land Rovera :D Zelig. No to wiele wjaśnia. Ale z drugiej strony: że też się dałem podpuścić jak dziecko :) Coś w tym jest, że "w każdej branży" sprzętom zawodnym i zalatującym myszką, acz z "zacnych domów" zwykło się przypisywać cechy mistyczne. Czci się LR, MG, Jag, Maserati, HD itd. A mimo wielkich wysiłków inżynierów i speców od marketingu toyoty, mitsubishi, czy nissana raczej się te marki trochę olewa. Wychodząc z założenia że wysoka jakość się po prostu od nich należy i kropka. Zelig. -
Emeryci na BMW
Zelig odpowiedział(a) na Zelig temat w Sport/Naked/Turystyk/Turystyczne Enduro/Maxi Skutery
Scenkę taką przeżyłem w Maroku: jedziemy sobie. Siedem motorków, przewaga Bardzo Małych Wacków (spodobało mi się) ale nie tylko. No więc jedziemy sobie drogą przez pustynię na naszych Wackach Bardzo Małych. Wacki objuczone babetlami z każdej strony - jak to na wyjeździe. Wielbłądy się opalają. Droga cudna. A tu nagle na horyzoncie nagle jak coś nie zaświeci! Jak nie zabłyszczy kogutami czerwonymi i niebieskimi! Się zbliża i w miarę jak się zbliża zastanawiamy się gdzie by tu spieprzać, bo konwój zapewne jakiś polityczny i niechybnie nas zaraz rozjadą bez mrugnięcia. Ale zbliża się jakoś dziwnie powoli i w końcu okazuje się być: radjowozem na sygnale, karetką na sygnale, autobusem, lawetą i i jeszcze jednym radiowozem na sygnale. A gdzieś w środku tego wszystkiego jedzie w trójszeregu na dwójce tak gdzieś ze sześćdziesięciu harleyowców i nam uparcie macha szczerząć kły. Nie specjalnie nam się chciało odmachiwać... Mi - pierwszy raz w życiu. Po paru dniach przez przypadek spotkaliśmy ich w hotelu w Merzoudze. Niewysłowienie miło było się przyglądać ich ostro manifestowanej w barze tegoż hotelu nieprzepartej wierze we własną wspaniałość . Terminy "bufonada" i "zadęcie" dalece nie wyczerpują tematu, co w kontekscie radiowozów i karetek było trochę śmieszne :wink: Nie chcę tutaj wszczynać żadnych głupich wojen religijnych, ale w kwestii tego powszechnego jakoby szacuna dla marki HD sugeruję poczytać prasę tematyczną (nie tylko polską) i w szczególności rubryki typu "the worst bike around"... A w kwestii dolnopółkowości Bardzo Małych... sugeruję rzucić okiem na śmiesznie niski spadek wartości tychże Wacków. Jeżeli nie wyniki testów i stosowane rozwiązania, to to powinno dawać do zrozumienia. Ale o czymś zupełnie innym miał być ten temat. Zelig -
Czy emeryci, podtatusiali lowelasi, kryzysanci wieku średniego, stali klienci gabinetów chirurgii plastycznej ...czy za co tam jeszcze innego uchodzimy my, aktywni, dojrzali i zadowoleni z życia :rolleyes: użytkownicy sprzętu Jedynie Słusznej Marki, rozwinęli jakąś formę zorganizowanego współistnienia na forum? Może dobrze byłoby się zgrać i utworzyć coś w rodzaju koterii, sekty albo Loży Masońskiej? Moglibyśmy wtedy zakulisowo knuć i złowieszczo wpływac na losy świata, a może nawet przejąć nad nim kontrolę. Co Wy na to, Panie i Panowie? Chętni do podjęcia ww działań: ujawnijcie się. Zelig
-
Jeżeli przedmiotem dyskusji jest ewentualne hasanko w najbliższą niedzielę, to chętnie chciałbym zgłosić akces. Chetnie na wschód, lub północny wschód, ale ogólnie - dostosuję się. Zelig.
-
Temat ogólnie "sercu memu bliski", więc pociągnę... Czy kochamy maszyny za to że są dobrze zrobione i się nie psują? Gdyby tak było wszyscy kochaliby Toyoty lub Skody. Jakoś nie widzę. Klub symatyków i wyznawców Corolli?? Nie ma czegoś takiego i nie będzie. Istnieje Octavia Club Polska, ale naprawdę nie wiem kogo zrzesza... Z to popatrzcie na takiego Land Rovera. LR się psuje, obowiązkowo cieknie zewsząd, natomiast jakością wykonania w porywach dogania Dacię :eek: I co? Najbardziej zagorzałe grono wyznawców marki (do którego się zresztą zaliczam). Zloty na kilka TYSIĘCY samochodów. Rynek nieoryginalnych części zamiennych tak duży, że swobodnie moznaby od zera skompletować dowolny model LR bez użycia nawet śrubki pochodzącej od oryginalnego producenta. Dziwnym zbiegiem okoliczności podobnym stopniem fantyzmu wielbicieli legitymują się głównie zawodne i źle wykonane marki agnielskie. Nie jesteśmy zbyt racjonalni w swych wyborach... I dobrze. Zelig.
-
Masakra, szczerze współczuję i życzę szybkiego powrotu do zdrowia. A jak się do tego wszystkiego odniosły znane ze swej wielkiej przychylności dla Polaków organy lokalnych sił porządkowych i wymiaru sprawiedliwości? Nie opieprzyli Was przypadkiem, że staliście jej na drodze i nie nałożyli słusznej "pokuty"?? Zelig PS.: Czy BMW zorganizuje kiedyś wreszcie akcję masowego wykupu swoich produktów z rąk wszelkiego buractwa, dresiarstwa i agrotuningu? Jako wielbiciel marki stanowczo się tego domagam! (może nawet chętnie bym się do akcji dołożył :eek:
-
Wybaczcie, ale kompletnie nie rozumiem tego całego wieszania psów na Chrisie Bangle'u. Że zniszczył "prawdziwe" BMW, że szalony etc. Widzę to (jako jedno- i dwuśladowo praktykujacy wyznawca marki od lat) tak, że BMW nigdy nie miało tylu udanych modeli co ostanio i tak wielu naprwadę odważnych projektów. Mini, X5, X3, ostatnio X6. Wszystkie te pomysły konkurencja zaczyna przejmować dopiero po tym jak pokaże je BMW. Jedyną wpadką, która przychodzi do głowy jest skuter z dachem C1. Wpadką rynkową, ale w żadnym wypadku nie techniczną, czy designerską. Szczególnie blado na tym tle wypadają śmieszne usiłowania mercedesa uwikłanego od ponad dekady w jakąś korporacyjną szamotaninę w której chyba wszyscy zapomnieli o robieniu samochodów. Oczywiście seria7 (i inne..) może się nie wszystkim podobać, ale "podobanie się" jest kwestią dalece indywidualną i nie każdemu np. "spodoba się" również Kaplica Sykstyńska, co jej w żadnym razie nie ujmuje. Nie można ostatnim designom BMW natomiast odmówić nowatorstwa i śmiałości, bez oglądania się na "gust" "popularny". BMW miało zawsze najlepszą na świecie technikę, ale brakowało mu czegoś, co zdjęło by zeń ganstersko-dresiarskie odium, nadając posmak wyrafinowanej marki luksusowej. I to właśnie zrobił Bangle Jeżeli jest jeden człowiek który dla światowej marki zrobił więcej niż Bangle dla BMW, to proszę mi go pokazać. No i teraz ta Gina. Boję się pokazać ją żonie :flesje: Zelig. PS.: No i nie zapominajmy: ta technika, przepraszam: Technika. Dwulitrowy diesel o mocy 204 PS. Mówi samo za siebie.
-
Zawartość garażu, z której jestem naprawdę dumny: 1934 Mercedes 170/6 Sport-Roadster 1941 Dodge D-19 1963 Mercedes 220 SEb 1971 Mercedes 280 SL "Pagode" 1971 Daimler DS420 1997 Land Rover Defender 90 a na codzień... taka - normalna puszeczka :) Zelig
-
Stanowczo protestuję! :) Najpiekniejszym coupe BYŁ Jag E-type, a najpiekniejszym JEST nowy RR Phantom Coupe: http://autokult.pl/2008/02/18/rolls-royce-...phantoma-coupe/ Zelig
-
Lat temu cztery. Mieszkałem w Budapeszcie. Pewnego piatku jadę sobie spokojnie do pracy, jak zwykle naddunajskim bulawarem. Pogoda śliczna, słońce świeci, na niebie chmury typu cumulus, a niebo przepisowo: niebieskie. Myślę sobie gdzie by tu pojechać w weekend: Serbia, Słowacja, czy może Rumunia. Bokserek jeszcze zimny, miło sobie pode mną wibruje. W pewnym miejscu zmiana organizacji ruchu. Droga nagle skręca o 90 stopni w prawo i natychmiast (po jakiś 10 metrach) przecina równoległą, która ma pierwszeństwo. szystko ładnie oznacozne. Dojeżdżam to tejże równoległej i przepisowo zatrzymuję się. Patrzę lewo, patrzę w prawo. Stoję bo ktoś jedzie. W tym momencie: pisk opon, wlanięcie i razem z motocyklem wyjeżdżam na środek skrzyżowania. Powoli wstaję z asfaltu. Trochę dalej leży motocykl. Czerwony... Chyba mój. Acha - czy to znaczy że jestem motocyklistą? Mam na sobie kurtkę i kask. To chyba potwierdzałoby że nim jestem. Zdejmę kask. Ciężki. Nazywam się tak i tak... No a ta rzeka to Dunaj! Zaraz, zaraz.. czy jestem Węgrem?? Nie.. no chyba nie. Jakaś astra z wgniecionym zderzakiem. Obok starszy gość rozmawia przez komórkę. Chyba we mnie walnął. A w ogóle to co to za miasto??! ...Jadę do do pracy do biura w Budaors. A... to znaczy, że pracuję. ...Ale gdzie??? No właśnie: jestem Polakiem i tutaj pracuję. Telefon - koniecznie trzeba zadzwonić do narzeczonej. Jakiej kurcze znowu narzeczonej? Ale najpierw podniosę moto. Oj... chyba się nie da... Dobra, dzwonię do Krystyny. Ano właśnie: nazywa Krystyna! Jest teraz napewno za granicą. Ale gdzie..??? No dobra - dzwonię... - Allo? (przez płacz) - Kochanie, to ja. - No... i jak tam? (nadal przez łzy) - Słuchaj nic takiego: dzwonie tylko żeby Ci powiedzieć, że miałem mały, niegroźny wypadek motocyklowy, jakiś gość we mnie wjechał. Ale zupełnie wszystko ok, kompletnie nic mi się nie stało. - (już zupełnie głośny płacz..) - Zaraz, czemu Ty płaczesz, coś się stało??!! - Przecież już do mnie dzwoniłeś... Telefon pokazał iż istotnie, już dzwoniłem. Cztery minuty wcześniej. Potem karetka. Szpital. Wszyscy mówią wyłącznie po Węgiersku. Ja jednak nie mówię. Przeżyłem w tym szpitalu najdłuższy weekend w moim życiu. Oczywiście najbardziej w tym czasie zaprzątały mnie następujące kwestie: w jakim stopniu ucierpiał motorek? Gdzie go wywieźli? I kiedy na niego znowu wsiądę? Badania wykazały, że z moją głową wszystko jest ok. Ciekawe...