Skocz do zawartości

kropi

Forumowicze
  • Postów

    28
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kropi

  1. Dodam tylko, że jadąc w każde inne miejsce niż Istria można spokojnie uderzać przez Słowację i Węgry. W tym roku jechalem obiema trasami - czasowo wychodzi tak samo a koszta niższe, zostaje tylko 7,5 euro za Słowację a Węgry robimy w 3,5 h drogą nr 86, póki co bezpłatną. Autostrada kalkulują się dla mieszkańców Krakowa i dalej na wschód, tylko że wtedy Słowację robimy jakimis krzakami ale też jest znosnie. Opłata 15 euro za ten ogryzek słoweńskiej autobahny to zdrowe naciaganie, opłacalne tylko dla Istriolubów, ale wtedy ryzykujemy kolejkę na granicy chorwackiej, bo tamtędy walą całe Włochy i pół Reichu. Jest kilka objazdów hitrej cesty, ja polecam ten przez Murek- Lenart-Ptuj, bo najtrudniej się zgubić. Jedzie się moze ze 20 minut dłużej... Polecam forum www.cro.pl jako źródło bezcennych informacji o kraju, drogach dojazdu itd. W ogóle Chorwacja jest da best ;)
  2. Podaję link do ogłoszenia. Moto jest zadbane, zarówno mechanicznie jak i wizualnie. Cena wyjściowa 15kPLN, do dogadania.
  3. Wielkie dzieki dla super goscia, ktory w piatek 13-go maja byl tak mily, ze podwiozl mnie na stacje benzynowa gdy skonczyla mi sie wacha na obwodnicy Gdanska. Dzieki niemu i fajnej obsludze serwisu MANa i stacji diagnostycznej nie spoznilem sie na slub kumpla. Wiedzac, ze sa tacy ludzie nie strach ruszac w dalekie samotne trasy...
  4. kropi

    Alpy 2-7 czerwca

    Ja powiem, że w sumie to chętnie bym smignął - planuję wyciągnąć kol. Małżonkę w lipcu tamże a warto by wcześniej zbadać teren. Z tym, że na mojej pompie prędkość komfortowa oscyluje wokół 100-120 km/h... Prawdopodobieństwo udziału w eskapadzie oceniam na 50% na dzień dzisiejszy. Pozdrawiam! :flesje:
  5. Ja tak może ogólnie, abstrahując od szkoły "A" czy "B"... Otóż stwierdzam, po kilkumiesięcznej przygodzie motocyklowej, że to nie jest sport dla ludzi szukających oszczędności rzędu 100 czy 200 zł. Tutaj wszystko kosztuje, to jest naprawdę drogie hobby. A każde zejście z jakości - kupno tańszego kasku, spodni czy butów made in China - może wyznaczać granicę zdrowia, a nawet życia. A kurs to wbrew pozorom ważna sprawa. Tu nabiera się pierwszych odruchów, umiejętności radzenia w sytuacjach, które każdemu mogą się przydarzyć w najmniej oczekiwanym momencie. Więc jeśli boli te dodatkowe 100 zł to naprawdę proponuję odpuścić sobie motocyklizm, bo potem będzie zakup mototrupa za 3 tysie, opony łyse ale "oblecą do końca sezonu" (komplet opon 400 zł), łańcuch wyciągnięty ale "się trzyma to wytrzyma" (w miarę firmowy zestaw napędowy 350 zł), jazda w dżinsiorach (porządne portki 500 zł) i wiatrówce z lumpexu (katana 5-8 stówek) itp, itd. Może lepiej kupić dobry rower, to też kupa frajdy. Albo skuterek, one też sporo potrafią a koszta są nieporównanie niższe. Nie chcę nikogo urazić, raczej zachęcić do rozsądnego rozplanowania wydatków i przeliczenia zamiarów na siły, żeby potem uniknąć przykrych niespodzianek. Oczywiście, tańsze szkoły mogą być nie gorsze od droższych, a droższe też się między sobą różnią - ale nie kierowałbym się ceną niższą o te parę złotych tylko jakością szkolenia.
  6. Witam. Mam na imię Paweł, poprzedni sezon przelatałem na skuterku, a teraz czas zwiększyć pojemność: pojawił się Vulcan VN 800. Prawko zrobiłem jeszcze na jesieni, więc to dopiero początek dwukołowej przygody. Pozdrawiam wszystkich vulkanistów!
  7. Witam, od niedawna Vulkanista ale jeszcze niezarejestrowany, w poniedziałek jadę dopełnić formalności i można zaczynać sezon. Tym, co już zaczęli - zazdraszczam, ale też mam problem z błotem koło domu, trochę poczekam aż obeschnie. Pozdrawiam!
  8. To jak już tak zupełnie na luziku to pomyślcie nad źródłami termalnymi na Węgrzech, najbardziej znane są w Hajduszoboszlo ale nie tylko tam, fajna sprawa na zmacerowane tyłki :D . Co do samej trasy to warto rozważyć objechanie naszych gór od słowackiej strony, cudne są widoki na Malą i Velką Fatrę, tam też fajne serpentynki (nie wiem jak teraz nawierzchnia, kiedyś było tak sobie), przejście jakoś w Zwardoniu a więc Wasze okolice. Dawno tam byłem ale wspomnienia mam b. miłe :)
  9. Na pewno warto zaplanować nocleg przy granicy węgierskiej i poświęcić co najmniej pół dnia na Plitvice - z wyjazdu do Chorwacji przed 15 laty najlepiej pamiętam te jeziora i piękną starówkę Dubrovnika. No i Triglav, ale to już w Słowenii. We Włoszech jest mnóstwo do zobaczenia, byłem raz i to jeszcze dawniej (w czasach, gdy opłata za kibel była istotnym punktem w kosztorysie), sama trasa przez Alpy jest niezwykle urokliwa, ale polecam też Lazurową Grotę - płynie się łódką do groty podświetlanej światłem wpadającym spod wody, rewela). Chętnie bym dołączył ale Koleżanka Małżonka jakaś anty-motocyklowa generalnie :(
  10. Gleby wprawdzie nie miałem, ale wiele nie brakowało - oczywiście ślepy puszkin zmieniając pas nie uwzględnił mojej tam obecności. Żeby było ciekawiej, miałem na sobie pomarańczową kamizelę a za mną jechało auto z napisem EGZAMIN PAŃSTWOWY :D
  11. Też polecam Deltę - trochę o moim zdawaniu, dodam tylko tyle, że u Bajona miałem w sumie ze 2 godziny na mieście - i to "wymęczone", na placu robisz co chcesz i nikogo to nie obchodzi. W Delcie "kręcisz" przy instruktorze i na bieżąco daje on informacje, co robisz dobrze, a co źle. Za każdym razem ćwiczyliśmy "rytuały" egzaminu praktycznego - bardzo przydatne. Co do szkoły WOTA to mam raczej mieszane odczucia, bo gdy ja kręciłem pod okiem p. Waldka to na placu obok kręcił ktoś od nich - pod okiem Pana Boga, a instruktor relaksował się gdzieś w biurze. Za pierwszym razem jeździła ze mną jakaś laska po "kursie" gdzieś w Skierniewicach czy Koluszkach - ponoć wyjeździła 20 godzin a nie miała totalnie pojęcia o technice jazdy, miała problemy z wbijaniem biegów, ruszaniem... no, ze wszystkim. Potem wyznała, że jeździła na jakiejś 125-ce a CBF-ka to jednak trochę większe bydlę.
  12. Też się pochwalę - w końcu zdałem. Za 3-cim razem... 1. Nawet nie wsiadłem na motocykl. Pan instruktor na kursie nie był uprzejmy mi wyjaśnić, że ZAWSZE sprawdzamy naciąg łańcucha, niezależnie od 2 wylosowanych rzeczy do sprawdzenia. Pogoda - w sumie to nieistotne ale było raczej zimno, bez deszczu. 2. Motong był zimny, szarpał i zgasł mi 2x na ósemce. Nie pomogły protesty, a nawet to, że zgasł on również pracownikowi WORDu, gdy próbował nim ruszyć. Pogoda fatalna - zimno + mżawka. Bleee... 3. Tym razem wszystko poszło gładko - motocykl rozgrzany, trzymał ok. 1500 rpm (a może go podkręcili?), pogoda super - słońce i ok. 12 stopni. Nie dało się nie zdać :D Co do samego egzaminu - w Łodzi mamy 2 możliwości - Smutną i Maratońską, zdecydowanie polecam tę drugą opcję. Po pierwsze, czeka się krócej. Po drugie - na Smutnej (moje 1 podejście) umawiają po 5 osób na 1 godzinę, więc choć byłem zapisany na 8.00 to wszedłem ok. 11. Na Maratońskiej po 2-3 osoby i to jest ok, czeka się max godzinkę. Po trzecie - trasa egzaminacyjna jest o wiele trudniejsza w centrum - miliony pieszych, poparkowanych byle gdzie puszek, no i tory na Pomorskiej, po których można nieźle popłynąć. Na Maratońskiej są 2 momenty, w których można popłynąć: drugim jest ograniczenie do 30 na remoncie na Jana Pawła (ja tam docisnąłem do 60 bo mnie chciała jakaś puszka staranować, a potem sobie przypomniałem, że jest 30 i zwolniłem, potem jadę w strachu że mi każe kończyć egz. ale nic się nie dzieje. Pod koniec - ładnieś mu pan uciekł... :D ) Wcześniej takim momentem może być drugi przejazd przez tory na Wróblewskiego - ponoć niektórzy egzaminatorzy wymagają, żeby się zatrzymać przed torami i poczekać aż wszystkie auta przejadą. Osobiście uważam to za absurd, dlatego spytałem przed jazdą jak to jest z tym przejazdem (dla niezorientowanych - ma on długości jakieś 200 metrów) i egzaminator powiedział, że to bez sensu, więc warto o wszystko pytać. Po pierwszym egzaminie wziąłem sobie kilka dodatkowych godzin w szkole "Delta", i tę szkołę zdecydowanie polecam - te kilka godzin dało mi więcej, niż wcześniejsze 20 u Bajona, gdzie głównie kręciłem ósemki a jedynym zmartwieniem szefa było to, żeby mu nie spalić sprzęgła. W "Delcie" miałem zajęcia z pp. Darkiem i Waldkiem, których tu serdecznie pozdrawiam i dziękuję za solidne przygotowanie. Gaśnięcie motonga za 2-gim razem uważam za przypadek, między 2. a 3. razem nie brałem żadnych lekcji i zdałem bez problemu. A teraz czekam na prawko, jestem już tydzień po egzaminie a na wiadomej stronie jeszcze nic o mnie nie wiedzą. To uważam za bezczelność - kolega zdawał prawko w USA i zaraz po egzaminie dostał je do łapy, wrócił więc do domu całkiem legalnie za sterami auta.
  13. kropi

    Co na początek?

    186 cm i ok. 90 kg, mój "plecaczek" 162 cm i 53 kg. Ten drugi też mi się podoba, do tego są w podobnych cenach - z tego co czytałem, ponoć silnikowo lepsza Honda a zawieszkowo Suzi. Obie są fajne - w miarę wyważone, proporcjonalne, rzekłbym - neutralne stylistycznie. Niestety, Łódź i okolice to jakaś pustynia motocyklowa, zazdroszczę Warszawiakom i mieszkańcom województw zachodnich - a najbardziej tym, co siedzą w UK :biggrin:
  14. kropi

    Co na początek?

    Fajny ten EL 250, nie powiem. Im więcej czytam, tym bardziej widzę, że będzie problem zmieścić się w 5 klockach, więc rozważam (zakładając, że nie wygram w totka) też inne modele, np. Hondę CB 500 wyżej już wspomnianą, za 5-6 kPLN wywoławczo dostępne są całkiem przyjemne motorki. Znajomy twierdzi, że na pierwszy motor lepsza Cebula, bo łatwiej ją wyczuć i trudniej poharatać, do tego ma podobnie bdb opinię jeśli chodzi o bezawaryjność co 535. No a kupić można o 2-3 tysiące taniej, i to mogą być pieniążki przeznaczone na zakup porządnego stroju i kasku. A o czopku pomyślę za rok-dwa, jak mi się znudzi.
  15. Hehe, widzę, że kolega ma podobny problem - ja mam trochę większe środki wprawdzie, ale powoli zaczynam się skłaniać albo ku tej chińskiej 125-ce Tutaj masz test długodystansowy, albo jakiś skok na kasę muszę zrobić, bo widzę, że sam moto to tylko część kosztów. A ja jeszcze chcę pojeździć (grzebanie w garażu owszem lubię, ale do tego nie potrzebuję motocykla, mam już 40-letniego trampka i on mnie pod tym względem zaspokaja) czyli mieć na benzynkę, żarełko, noclegi, przyzwoite bezpieczne buty, ubranie, porządny kask z atestem, płyny, regulacje, ubezpieczenie, rejestrację..... żeby kupić moto za 3500 trzeba mieć ok. 6 tys. albo inaczej - mając te 6 tys. na sam moto można wydać nie więcej, niż 3500. Samo ubranko to jest tysiączek, i to tak bez szaleństw. Jak chcesz jeździć wkoło wsi to po co sprzedawałeś Simka? On się do tego lepiej nadawał niż motor, a jego utrzymanie kosztowało grosze. Posłuchaj mądrych i doświadczonych w temacie ludzi którzy wiedzą, że cena zakupu to tylko część kosztów, jakie musisz ponieść. Mając 3500 osobiście kupiłbym strój i kask, moto wziąłbym na kredyt a resztę miałbym na rejestrację, ubezpieczenie, benzynę i koszty eksploatacyjne. Pisze to z pozycji kompletnego lajkonika, który poświęcił wiele godzin na studiowanie tej i podobnych stron www, starając się uczyć na cudzych doświadczeniach, a nie na własnych błędach. Czego i Tobie życzę :rolleyes:
  16. kropi

    Co na początek?

    Ożesz w mordę jeża :biggrin: tacy ludzie to giganci, respect :biggrin: Może w mniejszej skali, ale podobny junak i też na 125, w dodatku chińskiej :buttrock: Bardziej mi imponują tacy goście, co na "kosiarce" potrafią zjeździć pół świata, niż ci co mają cebry i śmigają nimi po mieście strasząc ludzi. Dlatego myślę też o pojemności max 500, bo to wiąże się z niższymi kosztami użytkowania, motorek jest prostszy i mniej w nim do zepsucia. A co jest złego w chopperku 250, w końcu do powolnego criusingu i podziwiania widoczków więcej chyba nie potrzeba :cool:
  17. kropi

    Co na początek?

    Hm, nawet się nad tymi Chinami ciutek zastanawiałem - bacznie śledzę zmagania miłośników Jinlunów, jestem już na 80. stronie :) (jeszcze tylko 120, damy radę) i muszę powiedzieć, pełen szacunek dla Tych Panów. Co do samych motorków to z daleka wyglądają cudnie, ale przeraża mnie tandeta wykonania i użytych materiałów, dziś obejrzałem sobie toto na żywo i muszę powiedzieć, że nie jestem zbudowany. No i wqr.ia mnie psucie zasłużonej marki "ROMET" poprzez opatrywanie nią takiego badziewia, w dodatku mącąc ludziom w głowach, że to "nareszcie polski produkt", "doskonała jakość", "ogólnopolska sieć serwisów" itd. pieprzenie. Mogli uczciwie napisać "sprzedajemy gówniany sprzęt za gówniane pieniądze, do samodzielnego montażu i serwisowania ale za to ładny", wtedy może bym kupił, bo lubię szczerość - no, gdyby jeszcze opuścili cenę, bo ten moto wykonany z precyzją godną taczki z castoramy (też gubią śrubki) wart jest może ze 2-3 tysie, a już na pewno nie 7, choćby ze względu na to, że można go traktować ewentualnie jako zbiór części do samodzielnego złożenia i dotarcia, a nie gotowy produkt. Powiem tyle, że obok stała mocno wyciarana Yamaszka jakaś, na oko ze 20-letnia, i miała mniej rudej niż ten funkiel-nówka Jinlun. Do tego już-pęknięta owiewka, byle jak poprowadzone kable miejscami ze zsuniętą izolacją, popękane gumowe nakładki. Nakrętki dają się zarysować kluczem do zwykłego zamka Yale! Więc raczej niech się wypchają. No taki 20-latek już mnie z lekka przeraża, tu już dochodzimy do fizycznej bariery wytrzymałości materiałów typu guma, plastik. Metale użyte w japońcach są bdb jakości i o nie martwiłbym się najmniej. Choć zębatki mogą już nieco odbiegać od założeń projektowych :flesje: W każdym razie jestem elastyczny, rozpuściłem wici po znajomych "gdyby-ktoś-coś", a ubranko to obowiązkowo, obawiam się że początki będą się wiązać z częstym glebowaniem, a chcę jeszcze pożyć w dobrym zdrowiu :flesje: CB 500 jak już pisałem, nie jest złą opcją, ponoć lepszy jest taki do nauki, a na przyszły rok można pomyśleć o czymś bardziej błyszczącym. Kolega mnie dziś namawiał na enduro, twierdząc że na takim się najlepiej nauczę, a do tego można poskakać po krzaczorkach ;) - no, opcji jest daj Boże sporo.
  18. Czyli mówicie, że warto mieś nadzieję? Dobra, pójdę tam i zdam relację jak było. Dzięki :biggrin:
  19. kropi

    Co na początek?

    Dzięki za wskazówki, jak pisałem - jestem elastyczny, dlatego pytam na 3 miechy przed planowanym zakupem a nie po. Strona wizualna motocykla jest b. ważna, ale na początek chyba ważniejsza jest łatwość prowadzenia, dostępność części, łatwość ich wymiany. No i nie za duża moc :icon_mrgreen: . Dlatego myślałem o tej 250-ce na start, jest taka np. Yamaha Virago VX 250, taka jak lubię, w cenie zbliżonej do moich możliwości, co myślicie?
  20. Panowie, że tak zapytam nieśmiało... podczas egzaminu na prawko kat. A używa się CB radia - czy ktoś z Was stosuje ten wynalazek w sytuacjach, hmm.. pozaegzaminacyjnych? :crossy: To by mogło nieco ułatwić życie...
  21. Koledzy, a którą szkołę jazdy możecie polecić? Chodzi mi o możliwość maksymalnego skrócenia teorii (jestem wzrokowcem, więc łażenie na wykłady w moim przypadku mija się z celem) a wręcz jej wyeliminowania na rzecz przyzwoitych materiałów do samodzielnej nauki, tudzież uzyskania jak najsolidniejszego szkolenia praktycznego. Jestem w tym temacie zielony i naiwnie oczekuję, że za niemałe przecież pieniądze otrzymam przyzwoite przygotowanie do obsługi tego sprzętu a instruktor nie będzie urzędasem tylko miłośnikiem jednośladów. Marzyciel? :crossy:
  22. kropi

    Co na początek?

    Dzięki za pomocne rady, jeszcze TUTAJ znalazłem coś ciekawego, co innym też może się przydać. Każda pomoc mile widziana :) Finansowo mam trudny rok, może na przyszły sezon coś by się dozbierało, ale w tym to by się jakiś cud musiał zdarzyć, żebym ponad tę piątkę podskoczył... ano, zobaczymy. Jeszcze kombinezon(y), kask(i), ew. jakieś ubranko dla sprzęta, no i sam kurs + egzamin, też parę złotych trzeba liczyć.
  23. kropi

    Co na początek?

    No jak mi znajdziesz ładnego Drag Stara za piątkę to biorę w ciemno :-) Cudna jest...
  24. kropi

    Co na początek?

    Rozumiem, że radzicie aby odpuścić sobie "przedszkole" ćwierćlitrówek i od razu iść do podstawówki? Hmm, trochę się boję... ale nie ukrywam, że trochę mi ten tok myślenia odpowiada, w sumie etap wyprzedzania ciężarówek poboczem mam już za sobą, może faktycznie? Niestety, teraz totalnie nie mam czasu się tym zająć na poważnie, co najwyżej mogę nadać temat kuzynowi. I tak jeszcze nie mam prawka, może do wakacji uda się zrobić, po drodze parę ważnych rzeczy do załatwienia. Trochę się boję kupować sam, wiem że wcisną mi każdą ciemnotę, nie poznam się na spawanej ramie - ba, nawet nie potrafię wykombinować, na co zwracać uwagę, zresztą to i tak nie ma większego sensu, na tym się trzeba znać. Są może jakieś miejsca, gdzie taki motorek można by sprawdzić okiem fachowca? Stodwdziestkępiątkę kupiłbym pewnie na rok, ale taką Wirażkę pewnie potrzymam dłużej, więc nie chcę się wpuścić w jakieś głębsze "maliny". Niestety nie widziałem Virago w tych cenach... BTW Honda CB 500 też jest fajna, choć trochę odbiega od kanonu klasycznego choppera ;-) ale jestem elastyczny (w miarę) - nie chcę tylko "szlifierki" bo żona zawału dostanie na sam widok.
  25. kropi

    Co na początek?

    Witam, przymierzam się do kupna pierwszego w życiu motocykla. Forum to przeglądam intensywnie od kilku dni, zbieram wiedzę... do wydania będę miał ok. 5 tys zł, chcę wybrać z głową - nie znam się totalnie na motocyklach, moje doświadczenia z jednośladem ograniczają się do dość intensywnej jazdy na rowerze i jednorazowego dosiądnięcia motorynki marki "Romet" w 1986 roku... nie mam też nikogo, kto by mi doradził w kupnie, z wyj. kuzyna który mieszka w Sączu. Jaki wg Was byłby idealny motor dla początkującego? Macie już trochę doświadczenia, dosiadaliście różnych rumaków, podzielcie się ze świeżakami. Wybór nawet w tej skromnej kwocie jest niezły - od chińskich Rometów i innych Jinlunów począwszy, poprzez Hyosungi, Hondy Rebel, Maraudery... generalnie klasa 125, zahaczając o 250, jest do zrobienia. Motocyklem, który zawsze mi się bardzo podobał, jest Yamaha Virago, ale rozumiem że w wymienionej kwocie raczej nie ma co myśleć o kompletnym i jeżdżącym motorku? W każdym razie ten styl chopperowo-cruiserowy mi odpowiada. Nie chciałbym zaczynać kolejnego wątku o wyższości motocykli japońskich nad chińskimi bądź odwrotnie - znalazłem już jeden taki, co ma 199 stron, jestem bodaj na 42. i wg mnie nie ma sensu go powtarzać ;-) . Tak więc bardziej liczyłbym na opinie o konkretnych modelach dostępnych w tym zakresie cenowym, tudzież ew. namiary na jakieś uczciwe osoby chcące sprzedać swój motorek w okolicach Łodzi (sprawa będzie aktualna w kwietniu). Myślę, że jest sporo osób, które też skorzystają z Waszych doświadczeń. Pozdrawiam serdecznie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...