Motorek odpalał pięknie z kopa. Potem była sytuacja, że spadł gaźnik z kolektora. Potem nasadziłem i jeździłem. A potem coraz gorzej odpalał, aż rzucił palenie. Wszystko w okresie 2 przejazdzek - kilkanascie km. Poprawiałem potem gaznik i jeszcze udawało sie odpalic po pol godziny kopania lub pchania. Potem przy odpalaniu strzelał w gaznik. Nastepnie zdjalem go i zalozylem do konca poprawnie. I nie odpala. wykrecilem swiece - byla sucha. Wlalem benzyny do cylindra wkrecilem swiece, pokopałem i trup. Z pychu równiez nic nie łapie, nawet nie zaskakuje. Pchalem go naprawde dużo... Swieca niby iskre ma (to jest enduro bez akumulatora), w kopie z fajki jak wsadzilem palec. trudno mi bylo zobaczyc iskre, ale sasiad mowił ze jest (niestety trzeba 2 osoby do sprawdzenia). Jakaś zajebista to raczej nie jest iskra ale dyga. I co teraz moze byc ze sprzet nie pali? Jest to KTM LC4 600