Skocz do zawartości

Setniew

Forumowicze
  • Postów

    60
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Setniew

  1. Chmmm mozna by sie klocic dlugo... Ale to najwieksza bzdura jaka w zyciu slyszalem.... Ostatnio spotkalem sie z samochodem i praktycznie jedyne co zdazylem zrobic to wlasnie reakcja przeciwskretem...
  2. dziś koło 9.40 zielony diversion spotkał srebrnego merca na puławskiej róg domaniewskiej ktoś coś widział? Szukam świadków bo gość z merca wmawia że na czerwonym wjechalem... Nic mi nie jest właściwie i tak w konkursie piękności nie startuje więc złamany nos i limo mi nie przeszkadza
  3. Troche mnie ten temat wkurzyl i postanowilem wtracic swoje 3 grosze. I odrazu podkreslam, jezeli ktos sie ze mna nie zgadza, chce mi wytlumaczyc gdzie sie myle to zapraszam. Napewno odpowiem. Myslalem ze ustalilismy co to jest przeciwskret, a tu znowu dorabiacie do tego filozofie jak by to byla zapomniana umiejetnosc starozytnych mistrzow wschodu... Skoro wiemy ze robi pieciolatek na rowerku. Odczepiasz mu dodatkowe kolka (te male z tylu) albo kupujesz rower zamiast trojkolowca i okazuje sie ze problem jest ze skrecaniem bo trzeba powalczyc z rownowaga. Biegasz wiec za mlodym CALE popoludnie i dzieciak lapie o co chodzi. Bez tlumaczenia, bez calego voodoo i bez skladania ofiar do pradawnych bogow. Blagam wiec was, nie robcie z tego jakiejs specjalnej techniki ktora opanujecie po 15 latach cwiczen czy miliardach okrazen na torze. Na rowerku dzieje sie to samo co na motocyklu, fizyka sie nie zmienia w zaleznosci od tego na co siadacie czy gdzie jezdzicie. WIEC PRZECIWSKRET (jest to nazwane po polsku wiec po cholere wyjezdzacie z countersteering) w najprostszych slowach, bez wdawnia sie w zbedne szczegoly JEST TO wytracenie motocykla z rownowagi, ktora ten SAM utrzymuje, poprzez ruch kierownica. Nie chce tlumaczyc po raz n-ty jak i po co tylko wskazac proste cwiczenie, po to wstep. Jak wiadomo (przynajmniej kazda sierota dosiadajaca jednosladu powinna wiedziec) motocykl czy tez rower dzieki wlasciwej konstrukcji/geometrii przedniego zawieszenia utrzymuje rownowage sam. Po przekroczeniu pewnej predkosci (innej dla kazdego sprzetu ze wzgledu na roznice konstrukcyjne) motocykl sie rownowazy, przednie kolo wezykuje utrzymujac motocykl w pionie, a ty drogi kierujacy jestes potrzebny tylko do zmiany biegow i dodawania gazu. Jak i dlaczego dziala sam przeciwskret wytlumaczono juz na poczatku tematu wiec prosze CZYTAJCIE Wracamy do naszej sytuacji. Jedziemy kilkadziesiat na godzine, puscilismy kierownice, nic strasznego sie nie stalo, popychamy powiedzmy lewa reka - lewa manetke. Oczywiscie proponuje zrobic to niezbyt gwaltownie i z dala od ludzi, samochodow, kraweznikow... Co sie dzieje? Motocykl przechyla sie w lewo, a skoro przechylil sie w lewo to skreci w lewo do cholery, pomimo tego ze kierownica w efekcie skrecona jest w prawo. Ewentualnie moze sie jeszcze przewrocic. Kto sprobowal i przezyl, wlasnie odkryl mistyczne tajemnice przeciwskretu. Zdanie sobie sprawy z tego ze tak jest i to tak dziala i jest tak zajebiscie proste wklada wam w rece idealne precyzejne narzedzie do skrecania, jedyne precyzyjne narzedzie do skrecania. Zapamietajcie mnie, bo pomimo mojego tonu i zrezygnowania cala sytuacja, przeciwskret i jego swiadome uzycie nie tylko podniesie wam komfort podrozowania, styl jazdy czy pozwoli bezstresowo jezdzic po rondach. On moze wam kiedys uratowac zycie i jest to jedyny powod dla ktorego siedze po nocy i staram sie z wami podzielic tym co umiem. Bo nie bardzo mnie obchodzi czy wygladacie na waszych sprzetach jak byscie sie przesiadli z kozy albo hustawki, interesuje mnie tylko bezpieczenstwo, mozliwosc szybkiej reakcji na zagrozenie, a wlasnie to daje wam przeciwskret. Daje wam bron do walki o przezycie. Dodatkowo chyba wszyscy w tym temacie (albo cos przeoczylem) zapominaja ze silnik sluzy do napedzania motocykla, a hamulce do hamowania motocykla... Wiem ze mi sie dostanie za to stwierdzenie ale uwazam ze sie troche mylicie tak naciskajac na zastepowanie tylnego hamulca silnikiem. Postaram sie strescic, popierwsze do hamowania sluza hamulce. Po drugie jak masz slaba przyczepnosc na drodze to zarowno poslizgniesz sie hamujac hamulcem jak silnikiem, przyczepnosc nie zmienia sie od sposobu hamowania. Po trzecie wymiana klockow i tarcz wychodzi taniej. Po czwarte blokowanie tylnego hamulca zalezy od ciebie i twoich umiejetnosci nie od przyczepnosci. Po piate technika hamowania podana prze kogos " blokuje tyl i przodem jak najmocniej" doprowadzila mnie do lez... Mam nadzieje ze was tez. Opona zablokowana nie hamuje tylko sie slizga, trik polega na dojsciu do momentu tuz przed zablokowaniem. Po szoste oczywiscie ze redukuje z miedzy gazem praktycznie podczas kazdego hamowania jednak robie to nie po to zeby hamowac tylko oszczedzac skrzynie biegow. Z mila checia podyskutuje wiecej na ten temat. Rowniez nie opre sie pokusie by skomentowac pomysl z "bodysteeringiem" czy jak to tam ktos wymyslil i kierowaniem kolanem. Nie przemawia do mnie stwierdzenie ze na motocyklach sportowych przeciwskret konczy sie shimmi i uwazam to z bzdure, tak samo jak pomysl schodzenia na kolano. Kolana uzywa sie po to by stawialo opor powietrza przy duzych predkosciach albo dzialalo jak wskaznik przechylu przy mniejszych. Czy ty wystawisz kolano czy zsuniesz dupsko na bok robi taka roznice na r1 przy 60 kmh? bo mi nie. Rowniez z checia pospieram sie o "jazde na kolanie". I wyszlo na to ze sam powtarzam to co sie walkuje tu od poczatku tematu.... Oczywiscie zgadzam sie z duza czescia materialu tu umieszczonego tylko chce pokazac ze niektorzy troche ograniczyli sobie pole widzenia lub wyskakuja z technikami nie dopasowanymi do charakteru dyskusji....
  4. raczej bym wymienial melancholie i depresje gdy drogi robia sie biale.... a na serio to kolana i biodro u mnie sie czasem odzywa... jak smigam gdy zimno i deszcz. Tylko u mnie to kontuzje ktorych sie nabawilem przed motocyklami... Ale porzadne ciuchy, kaloesony ochraniacze na kolana i bez problemow w chlodne dni.
  5. to ja moze na temat odpisze... tydzien temu po raz 4 skrecilem kolno. tym razem nie dalem sie wsadzic w gips i zrobic sobie punkcji. jade na lekach przeciw zapalnych i masciach (jak turamon czy jakos tak) na razie bez wiekszych zmian, boli i troche opuchniete. z doswiadczenia powiem, wal aspiryny ile wlezie (tylko tej bayerowskiej) albo aponaproxen, zeby ci sie nie "zapalilo" kolano w stabilizator, najlepiej taki z szynami, i oszczedzaj "lape" ile mozes. kolo miesiaca powinienes nawet nie probowac jej zginac, pozinej delikatnie rozruszaj. pare cwiczen moge ci podeslec jak je wzmocnic i "zasad" uzytkowania kolana po przejsciach. Pamietaj ze kolano juz nigdy nie bedzie takie jak kiedys :/
  6. przypomina mi sie taki jeden odcinek joe bar team... co to nakoncu okazuje sie z ten frajer znow go podpuszcza ;P kto czytla pewnie skojazy :P
  7. a ja myslalem ze moderator wyczysci watek... co by nie mowic zycze pawlowi tyle szczesci ile bedzie potrzebowal. i pomimo ze zdanie ma diametralnie rozne od mojego i w mojej opini totalnie nieodpowiedzialne to jednak to czlowiek i oby zyl jak najdluzej
  8. nie ale w duzej ilosci przypadkow ograniczenia te ktore sa uwazam za odpowiednie. Mamy slabe drogi i slabe... samochody. wezmy pod uwage ze poruszaja sie po drodze inne samochody (i kierowcy) ktorzy nie udoskonalaj swoich umiejetnosci, dla ktoych przdni, tylny naped, podsterownosc, nadsterownosc i wiele innych spraw to poprostu nazwy... i dla takiego czlowieka w aucie o slabej trakcji, jakims sciagnietym od dojcza wyklepanym 15 letnim seatcie, 100kmh na trasie to gdy mu wybuchnie opona pewna smierc... rowniez dla ciebie gdy akurat na niego trafisz... tym bardziej jak jest upal, gledzi zona i dzieciaki sie dra... w skrocie, na drogach sa tez inni kierowcy ktorzy w sytuacjach krytycznych moga zachowac sie glupio. podam przyklad z zycia wziety, koncowka zeszlego sezonu: jedzie sobie grzcznie moto z "L", nagle z naprzeciwka wyjezdza na nie samochod, kasuje "L" i instruktora na druim moto. okazuje sie ze pani jechala troche za szybko i spoznila hamowanie, majac do wyboru stluczke z samochodem, trawnik i przeciwlegly pas ruchu wybrala... przeciwlegly pas ruchu...
  9. Sam mowiles o doswiadczeniu, ono przychodzi z przejechanym dystansem i z przypadkami na jakie sie natknelismy. Ja twierdze ze zdanie "jezdze szybko ale bezpiecznie" w ustach kogokolwiek w cywilnym samochodzie na publicznej drodze jest totalna bzdura. Moze i nie jestem autorytetem ale myslalem tak jak ty, trenowalem jazde w kazdej wolnej chwili, panowalem nad samochodem w sposob o ktorym wiekszosc uzytkownikow drog moze pomazyc (albo i nie bo nie zdaja sobie sprawy z tego co mozna z autem zrobic), wykorzystywalem to do scigania sie po ulicach, kazdy wyjazd z domu byl nowa przygoda, dawka adrenaliny... ale skonczylem, wyluzowalem po tym jak... pewnie pomyslales ze w cos przywalilem, zabilem kogos albo cos... nie poprostu zmadrzalem, pare razy musialem sie ratowac wykorzystujac 100% umiejetnosci i 99% wlasciwosci samochodu i kupe szczescia. Poprostu czegos nie przewidzialem. A to za duzo, wole miec wiekszy margines bledu. Do tego zrozumialem ze pomimo jakis tam umiejetnosci i panowania nad autem sa sytuacje w ktorych nie zdaze zareagowac. a jak w cos przywale przy 50 czy przy 150 to zdecydowanie zrobi mi roznice. A tym bardziej temu w kogo bede walil. Widzialem na drodze na tyle duzo zeby powiedziec: "nic mnie nie zaskoczy" i "jestem gotowy na wszystko" sa to zdania ludzi ktorych sa pelne cmentarze. ps. a szczescia to mialem bardzo duzo, dobrze ze nie skonczylo sie zanim nabralem doswiadczenia
  10. zacytuje ciebie pawle i odpowiem na twojego posta powyzej:
  11. No to i ja sie dopisze dzis zdalem praktyke, jeden blad na placu (gorka :/ ) miasto bez zastrzezen. Pozdrawiam.
  12. dokladnie, osobiscie pewnej nocy zabraklo mi 5 cm zeby wyleciec z drogi puszka jak jakis "cwaniak" obrocil znak i zwalil tablice informujaca o ostrym zakrecie i przejezdzie kolejowym w lesie... a ze wiekszosc znakow byla poobracana dotarlo do mnie dopiero jak w ostrym poslizgu wypadalem na przeciwny pas ruchu... sw. krzysztofie dzieki ci ze nikogo na tamtym pasie nie spotkalem. teraz jak dorwe jakiegos gnojka kradnacego znak albo cos w tym rodzaju to skore przetrzepie bez zawachania
  13. widzialem dzis dwie "stluczki", jedna dolince sluzewieckiej przy nowoursynowskiej druga na rondzie pod gdanskim. W obydwu przypadkach chyba nikomu nic sie nie stalo bo kierowcy stali przy maszynach. Wczoraj przyjaciel poszlifowal pod samochod, naszczescie zeskoczyl i tylko moto rozwalone i dupa zbita... Uwazajcie na siebie, natezenie ruchu jest duze, pogoda taka sobie, na przemian deszcz i slonce, asfalt usyfiony... Pilnujcie sie! Powodzenia w walce o zycie.
  14. Osiedlowa droga wewnetrzna. Jedziesz sobie 30 na godzine. Niby powoli, mijasz zaparkowane samochody. Nagle z prawej strony z pomiedzy nich wybiega pies, pol metra przed twoja maska. nie masz szans zdejmiesz go nawet przy 30 km/h na godzine. Wie, co mowie. Bylem swiadkiem takiej sytuacji (potracenia psa) i raz w analogicznej bylem bliski zdjecia rowerzysty. On zapierdzielal chodznikiem ja wyjezdzalem z parkingu. Obok chodnika zaparkowany zuk. Minelismy sie na centymetry. m. Myslac ze moze ktos za tym zukiem sobie wlasnie z psem idzie, toczylem sie z 10km na godzine. Jechal bym 30km/h gosca bym napewno zlapal na maske. Dopuki nie minolem sie na zyletki z tym rowerzysta tez myslalem ze przy takich predkosciach stajesz w miejscu. No ale moze w klodawie niie ma tyle samochodow zeby byly ciasno zaparkowane na waskiej osiedlowej uliczce No i warto by bylo przeczytac czyjs post zanim sie na niego odpowie bo mam wrazenie ze totalnie nie wiesz o czym ja napisalem.
  15. Komentarze w stylu "idioto jak mogles przejechac psa" to sa moim zdaniem nie na miejscu. To nie wina kierowcy ze pies wybiega pod kola (np. z pomiedzy samochodow) i nawet przy 30km/h nie ma szans na reakcje. Tak samo jak stwierdzenie ze kogos to rozbawilo. Oczywiste ze taka sytuacja (wtargniecie zwierzaka na jezdnie) jest tylko i wylacznie wina wlasciciela (bo da sie nauczyc psa zeby na jezdnie nie wchodzil lub trzymac psa na smyczy). I sam jako kierowca nie mial bym wyrzutow sumienia po potraceniu zwierzecia, zakladajac taka sytuacje: teren zabudowany - pies wybiega pod kola z pomiedzy zaparkowanych samochodow. Oczywiscie do smiechu tez by mi nie bylo. Wlasciciela tez pewnie bym zjechal ze psa nie upilnowal bo to tak jak by on go zabil. Co innego sytuacja taka: droga przez las, zmierzch, ja lece sobie 120 czy 150 i tu nagle bach- dzik czy sarna prosto na maske. To juz moja wina 100% bo to ja powinienem na dzikie zwierzeta uwazac tym bardziej na terenie na ktorym prawdopodobienstwo wybiegniecia "natury" na droge jest duze. Podsumowujac. Nie popieram pomyslow na ganianie zwierzakow po wypadku i ich dobijanie z buta (czy czymkolwiek innym) czy ludzi ktorych takie sytuacje rozbawiaja. Jednak nie podpisze sie pod tymi zjebodawcami co po tych pierwszych sobie jezdza wypominajac jak mogli przejechac zwierzatko.
  16. nie chce burzy wywolac ale co to za roznica? bzynka by jechala i tez mogla by sie zabic... nie czas na takie komentowanie. Poprostu szkoda dziewczyny
  17. no o scigaczach to ja wogole nie mysle shadow to przeciez "soft choper" nie dziekuje :P
  18. Z tego co mi wiadomo na zdjeciu z fotoradaru musi byc widoczny pojazd + kierowca, a wlasciwie jego twarz. Inaczej zdjecie takie nie jest dowodem. i jeszcze gdzies kiedys znalazlem taka wypowiedz: Taki oto cytat Treść: Wygrałem z fotoradarem Nie taki diabeł straszny, jak go malują. 31 października 2005 r. wygrałem w sądzie grodzkim sprawę o fotoradar. Moim pragnieniem jest podzielić się doświadczeniami z innymi użytkownikami "czterech kółek". Sprawę wygrałem łatwo i bezproblemowo. Chciałbym udzielić kilku porad za- równo policji, jak i kierowcom, co zrobić, by sprawy o fotoradar kończyły się szyb-ko i przyjemnie dla obydwu stron. Jeżeli kierowca przyzna się do winy, to znaczy do przekroczenia dozwolonej prędkości w konkretnym miejscu i czasie oraz rozpozna na zdjęciu swój samochód, sprawa kończy się szybko, mandatem. Kończy się szybko, lecz nieprzyjemnie dla kierowcy. Jednakże wcale tak być nie musi. Nie łamiąc prawa oraz wcale nie posługując się kłamstwem cała sprawa o fotoradar może zakończyć się szybko i przyjemnie dla obydwu stron. Podaję algorytm postępowania w omawianej sytuacji. Pierwsze, co powinien zrobić kierowca, to na samym początku zadać pytanie, w jakim charakterze jest przesłuchiwany. Jeżeli policjant odpowie, że w charakterze podejrzanego, wtedy należy skorzystać z zagwarantowanego nam konstytucją prawa do odmowy zeznań. Trzeba po prostu oświadczyć, że korzysta się z przysługującego prawa i odmawia się składania zeznań. Nikt się na nas za to nie obrazi, ani nie będzie na nas krzyczał, gdyż jest to nasze prawo, z którego w danej sytuacji chcemy właśnie skorzystać. Sprawa kończy się szybko i przyjemnie dla obydwu stron, ponieważ policja nie musi wypisywać więcej papierków, gdyż musi zakończyć sprawę z powodu nieustalenia sprawcy wykroczenia, natomiast dla kierowcy również kończy się szybko i przyjemnie, gdyż wraca do domu zdrowy, cały i z pełnym portfelem i z nie powiększonym kontem punktowym. Gdy trafimy na nieuprzejmego policjanta, może skierować sprawę do sądu grodzkiego. Jednak nie ma się co przejmować, gdyż ona "wygra się sama", bez naszej pomocy, ponieważ tam również skorzystamy z naszego prawa do odmowy zeznań. Drugi wariant tej samej sytuacji to taki, że policja może nas przesłuchiwać w charakterze świadka. Wtedy już prawo odmowy zeznań nie przysługuje nam. Świadek musi zeznawać i musi mówić całą prawdę i tylko prawdę. W moim przypadku stawiany mi zarzut przekroczenia dozwolonej prędkości dotyczył okresu dla mojej pamięci odległego w czasie. Pytano mnie, co robiłem około 2 miesiące temu, o konkretnej godzinie. Aby zeznać całą prawdę i tylko prawdę i być w zgodzie z własnym sumieniem zeznałem, że kompletnie nie pamiętam, co wtedy robiłem i nawet nie wiem, czy mój samochód w ogóle był używany. Wtedy bardzo miła pani policjantka pokazała mi zdjęcie samochodu tej samej marki, co mój i z takimi samymi numerami rejestracyjnymi, jak mój samochód z pytaniem, czy na tym zdjęciu jest mój samochód. Odpowiedziałem, zresztą zgodnie z prawdą, iż nie wiem, czy jest to mój samochód, gdyż samochód tej samej marki może posiadać wiele osób, a tablice rejestracyjne są elementem łatwo wymienialnym i można je bez trudu podrobić i zamontować do innego samochodu. W ten sposób np. złośliwy sąsiad mógłby specjalnie najeżdżać na fotoradar, aby wpędzić nas w kłopoty. Miałbym pewność, czy samochód na zdjęciu jest moim samochodem, gdyby pozwolono sprawdzić mi w nim moje rzeczy osobiste lub numery nadwozia i podwozia, i porównać je z tymi z dowodu rejestracyjnego, tak jak robi się to na przeglądach okresowych. Wtedy pani policjantka powiedziała mi, że istnieje przepis, który nakłada na mnie obowiązek wskazania kierowcy w danym czasie. Jest to przepis bardzo dziwny, gdyż po pierwsze, zmusza on moje szare komórki do rzeczy niemożliwej, to znaczy do pamiętania czegoś, czego nie pamiętam, a przecież żadnej ewidencji czy książki pojazdu prowadzić nie mam obowiązku. Po drugie, zmusza mnie do zeznawania nieprawdy, gdyż pani policjantka chce wymusić ze mnie jakieś nazwiska, których nie znam, a przecież prawda jest taka, że ja kompletnie nic nie pamiętam, a mam przecież obowiązek mówić całą prawdę i tylko prawdę. Gdyby policjant był nieprzyjemny i próbował nas straszyć, możemy powiedzieć mu, że zaraz pójdziemy do prokuratury złożyć doniesienie, że zmuszał nas do zeznawania nieprawdy. Jednakże mam nadzieję, że w Państwa przypadku sprawa zakończy się na tym, szybko i przyjemnie. Gdy policjant będzie złośliwy może skierować sprawę do sądu grodzkiego, oskarżając nas o niewskazanie kierowcy. Ale tam też sprawę wygramy, gdyż nie wiadomo, czy samochód na zdjęciu jest naszym samochodem i czy tego dnia nasz samochód w ogóle miał kierowcę, gdyż nie wiadomo, czy w ogóle tego dnia nasz samochód jeździł. Nie taki diabeł straszny, jak go malują. Nie bójmy się korzystać z przysługu- jących nam praw i zeznajmy tylko prawdę i całą prawdę. Szerokiej drogi!
  19. no moze nie wiem... na razie musze zrobic a wiec bede sie kulil na tych malenstwach... bede jak koles z cyrku wygladal :P jezdzielm w weekend chwile jakims takim lekkim crossem suzuki 400 (nie wiem jaki model) i nie czulem zeby sie meczyl podemna... a tak apropo crossow itp. to moze zamiast "shadow" pomysle o jakiejs TDM'ce albo DR'ce... zawsze mialem ciagoty zeby z czarnego zjezdzac a i z moim wzrostem wygodniej sie jezdzi... nie wiem juz sam :P najpierw prawko ;)
  20. pozwolicie że zejde trochę z tematu. Nie jest to dla was zaskoczeniem (dla mnie jest i moje zachowanie) jak sie kłócimy o głupie przejazdy chodnikiem a przeciez jak napisal lobo ilu z nas przestrzega przepisow ? ja tak policzyłem na szybko to codziennie jadąc do pracy łamie ich kilka (głównie prędkość), a przecież sam wykrzykuję jakich to inni przepisów nie nałamali. Myśle że to forma forum internetowego robi z nas takich kozaków. Przecież wierze że większa część z nas jeździ z głowa na karku. A czy ktoś właduje sie na chodnik czy nie to... widziałem kilku takich ale NIGDY nie zareagowałem... A tu bronie chodników jak szalony... No nic ale na szczęście widzę że nie tylko ja oszukuje sam siebie ;) pozdrawiam Setniew p.s. ja tak głosowałem bo musiałem się wyżyć, humor mam zły bo nie mam kasy żeby na kurs pójść :lapad:
  21. waldek , moze i przegiolem ale sie zirytowalem juz ;) dla mnie takie "bede jechal powoli to nic nikomu nie zobie" to sie kojazy z taka piz*da co sie wpierdziela z jakiejs uliczki czy parkinguu na glowna i sie glupio usmiecha (myslac wlasnie ze jak sie bedzie szczezyc i wyjedzie powoli to sie nic nie stanie). ale to jest MOJE ZDANIE. nie twierdze ze jestem mistrzem elokwencji i do tego zawsze mam racje. ja lubie dyskutowac i umiem sie przyznac do bledu czy wlasnej glupoty (wiadomo ze latwiej i milej wytykac glupote komus :lapad: tak samo jak wiadomo ze czasem sie racji nie ma). no ale sie zagalopowalem i na offtopic polecialem :P wracajac MOJEJ mysli: MOIM ZDANIEM jazda chodnikiem jest glupota i JA UWAZAM to za niedopuszczalne. Poprostu niech kazdy sie trzyma swojego "podworka", zmotoryzowani drog, a piesi chodnikow. kurcze rozumiem ze zdrowy rozsadek to podstawa ale nie kazdy ma ten zdrowy rozsadek (na tym samym pulapie). to co dla mnie czy dla Ciebie jest glupota dla innego moze byc normalna sprawa... chociaz by dzis widzialem pana octavia ktory na zelznej lecial kolo 100 i wyprzedzal wszystkich jadac okrakiem po podwojnej ciaglej przez pasy, skrzyzowania etc.
  22. tak czytam i sobie myśle... duże dzieci. Przekomażamy się tu a rozwiązanie sprawy jest proste: - w świetle prawa jest to nie dozwolone - moralnie też, wątpie żeby wam ludzie machali z podziwem jak tamtędy śmigaliście Usprawiedliwiacie przed samymi sobą (ci co pocinają chodnikami) że jak powoli będziecie jechać to nic się nie stanie... Uważam to za skrajny przejaw głupoty i mam nadzieję że na drodze to się nie spotkamy. To jest ten sam typ rozumowania co: jak wymusze na nim pierszeństwo powoli i tak żeby widział to się przecież zatrzyma/zwolni i mnie puści. A ilu kierowców tak myślało jak wyjeżdżało z podporządkowanej i zabiło motycklistów? Oni też myśleli że jak powoli wyjadą to się nic nie stanie.
  23. ja mam 195 wzrostu, 115 kilo... Jak dobrze pójdzie w wakacje zrobie A i na koniec sezonu (lub na następny) chcę się na VT 500c wciskac ;) zobaczymy jaki będzie efekt ;) jeszcze nie siedziałem na takiej ale tak mi się to moto podoba że chyba nie ma mowy o innym :lalag:
  24. gdybys byl 10 lat młodszy to by cie z zerówki nie wypuścili na dziewczynki ;P
  25. Wybaczcie chłopaki ale ci co skracają chodnikami to mi się bardzo nie podobają. Chodnik jest dla pieszych i tak jak strzelał bym do pieszych łażących po jezdniach, to tak samo traktowałb bym zmotoryzowanych (nizależnie od ilości kółek) dających po chodnikach. Nawet się nie ośmieszja kolego. I tak sobie myśle.. Jak bym jechał z krwią do szpitala to bym się nie usmiechał do pieszych, kłaniał i puszczał ich przodem...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...