dzis mialem z takim do czynienia, najpierw zaczal mnie spychac z drogi na kraweznik duzym mercedesem srinterem, wiec zatrabilem. Jego reakcji sie spodziewalem, wcisnol hamulec do konca, ale wyhamowalem i w tym momencie postanowilem ze nie odpuszcze, wyprzedzilem go i jade 40 km/h. nagle koles mi wjezdza w dupe, poczulem lekkie uderzenie , no to juz calkiem wku**wiony sie zatrzymuje, a ten chce uciekac, wiec zastawilem droge motocyklem w poprzek i ide go lac. ale w drodze zobaczylem ze siedzi w mercu 2 sterydow o glowe wyzszych wiec plan lania odpuscilem. Puscilem wiazanke a ze sie ciskal to zaczolem dzwonic po pały. W trakcie zglaszania rozlaczylo mnie. I widze ze juz koles skruszony podchodzi, przeprasza i proponuje sie dogadac. Wiec ogladam motocykl, nic sie nie stalo, nawet ryski niema, ale mam z tylu taki stary lekko pekniety plastik, wiec mowie, "patrz cos zrobil, dajesz 100 i nie wzywam policji". Dal. I teraz pytanie do uczestnikow forum, czy dobrze zrobilem , czy trzeba bylo dzwonic na pały ? Napewno by dostal mandat 200 zl, ale ja bym nic nie mial z tego, a jeszcze pały sie mogly czepiac , bo nie lubia motocyklistow. Jak byscie zrobili ?