Skocz do zawartości

Podróż do północnych Włoch przez Austrię (alpy) 16.06.2008


enZo
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Hej,

Dla wszystkich, którzy obserwują ten wątek a nie znają osobiście uczestników wyjazdu (dla tych, którzy znają też). Za chwilkę przygotuję materiał foto/video z postoju u mnie.

Jedno chciałbym "powiedzieć" jednak szybko: polecam wyjazdy z tą grupą. Normalni wporządku faceci. Polecam, i szerokości panowie!!! Tak trzymać jak jest a wódka nie jest potrzebna, wódka jest na imprezy a nie na postój. Kobiety, macie wporządku facetów :rolleyes:.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem okazje sie przekonać że co do tego ze to super goście.

byłem z nimi w tamtym roku w Popradzie i gościłem ich u siebie.

obserwuje ten temat bo wybierałem sie z nimi ale wiecie co sie stało i właśnie siedzę na zaplanowanym urlopie i nic mi nie pozostało jak tylko obserwowanie tego tematu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

siema,

 

pozdrawiamy z plazy makarska -chorwacja-...alpy zaliczone, wlochy tez, w tym koncert karla coxa... obecnie lezakujemy, zostal split, plitvice i dla niektorych serbia....

 

 

pozdrowienia dla siejest

 

wiecej po powrocie

www.motoautostrada.pl zobacz co robią dla Ciebie inni motocykliści

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

siema,

 

pozdrawiamy z plazy makarska -chorwacja-...alpy zaliczone, wlochy tez, w tym koncert karla coxa... obecnie lezakujemy, zostal split, plitvice i dla niektorych serbia....

pozdrowienia dla siejest

 

wiecej po powrocie

 

Hej Panowie

Przyslijcie mi na maila fotki z Alp to skonczylbym film o Was städ :(

Pozdro dla Wszystkich

 

Aha, ten film tez polecam:

http://www.grossglocknerstrasse.eu/grossgl/Hohe_Tauern.htm

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

siema,

 

pozdrawiamy z plazy makarska -chorwacja-...alpy zaliczone, wlochy tez, w tym koncert karla coxa... obecnie lezakujemy, zostal split, plitvice i dla niektorych serbia....

pozdrowienia dla siejest

 

wiecej po powrocie

 

Chłopaki dzięki za świetną wyprawę i piszcie na PW namiary bo zdjęcia wyszły całkiem przyzwoicie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja juz tez na miejscu jestem.Po tym powrocie i zrobieniu 900 km za jednym razem na 1000RR moje nadgarsstki i dupsko odmówiły posłuszeństwa. Najgorsze to to ze ostatnie 150 km musiałem zrobic po Polskich wertepach. W totalu wzskocyzo mi 4300 km :flesje:

Dla mnie było Extra i juz czekam az ktos wymysli nastepna mega wyprawę.

 

PS

siejest podaj adresik na PW to ci sie dosle foteczki.Mamy tez chyba z 10 h filmu - tylko na kastekach wiec nie da rady tego obrobić szybko i wysłac.

pzdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[quote name='

PS

siejest podaj adresik na PW to ci sie dosle foteczki.Mamy tez chyba z 10 h filmu - tylko na kastekach wiec nie da rady tego obrobić szybko i wysłac.

pzdr

 

10 godz. materiału !!! :flesje:

Fotki na [email protected] na przykład.

Jadę właśnie na Grossglockner Hochalpenstrasse bo wójas Sonji organizuje dzisiaj wyścig oldtimerów motocyklowych i są tym prawdziwe skarby, trzeba zobaczyć :lalag:

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dotarlem bez problemow z Lukaszem (luker_zet) do domu przed 15, on odbil w Tychach na 100lice.

Po wstepnej analize wyszlo mi ok 4000km przejechane ze spalaniem srednim 5,4litra/100km (215 litrow wypalilem w 17 tankowan) :D Fajer the best :P :P

 

Oprocz przebitej opony (gwozdz 4 czm :o ) i wyladowanego aku przez alarm ktory wlaczany byl cala noc gdy balowalismy na miescie to zadnych strat nie uraczylem :D

 

Niezle sie bawilem przez te 2 tygodnie, super ekipa! - pozdrawiam wszystkich i do nastepnego wypadu :bigrazz: :)

 

dodaje jedno wspolne zdjecie na zachete ;)

 

zdjecie

Edytowane przez Tytus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciesze się chłopaki że dotarliście, ja strasznie żałuje , że nie mogłem jechać z wami do tej Chorwacji i z Włoch musiałem do polski już lecieć , ja też mam bardzo ciekawe fotki :) i musimy jakoś powymieniać się nimi :) z tego co wiem to jeszcze 2 osoby w trasie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ja też spokojnie dotarłem w kawałku całym :]

 

We wtorek wyśle płytki z fotkami, czekam na adresy na PW.

 

Jutro postaram się sklecić jakąś relację z każdego dnia po krotce.

 

Dzięki wszystkim za mega wyjazd :)

 

Byle do następnego :)

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dotarłem do domu wczoraj o 17.00. Do warszawy w sumie zrobiłem 4517km :icon_evil: U mnie w sobotę najtrudniejsze było ostatnie 50km. Zaczynało padać i po przejechaniu ok 1000 km jednego dnia miałem już skurcze nóg.

 

Cała wyprawa mistrzowska! Enzo dzięki za zaplanowanie trasy :clap: a pozostałym za atmosferę :icon_razz: Już zastanawiam się gdzie następnym razem. No i mam nadzieję że w tym samym składzie :flesje: :buttrock:

 

Pozdr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

chlopaki dzieki za swietna wyprawe!!!! jestescie zajedwabisci jak to mowi mandaryna :)

 

zdjec jak wiecie nie mam, relacje opisze soon, a na chwile obecna moge napisac troche o tym co sie wydarzyklo gdy z wokibartem oddzielilismy sie od Was na Plitvickich,,

 

podroz przed Bosnie i Hercegowine... klimat jak w Borat!!! normalnie Czarnogród, zero mozliwosci konwersacji z naszej strony(ang, wloski, rosyjski), oni chyba mowia w jakims dialekcie ..... widoki zajebiste!!!!!cos a`la bieszczady tylko woda czystsza..

 

Serbia.... mieszkalismy u mojego znajomego i moge poiwiedziec ze polska gosinnosc przy serbskiej goscinnosci to nic!!!

caly czas goscie, calyt czas impreza, poznalismyt chyba polowe Somboru, laski wszystkie sie usmiechaja (bardzo ladne i prawie w ogole nie maluja sie), same zagaduja, machaja, przechodzac obok w klubie zmyslowo sie oceraja :icon_exclaim:) hgehhe... no i paprykarz (kind of risotto with sea food)... powinno sie za jaja powiesic tego kto w polsce na takie g** dal nazwę paprykarz.. tak naprawde to rodzaj gestego gulaszu o kolorze czerwonym i max ostrym ( PYCHOTA!!!!)..do tego codziennie jakas imprezka (wodeczka, tequila +inne takie :icon_mrgreen:) ogolnie ten kto nie byl moze zalowac....

 

aha! co do samej Serbii to jest tam klimat jak w polsce 20 lat temu, zal ludzi ktorzy doswiadczeni przez wojne ciezko tyraja zeby wyzywic rodzine (np.znajomy weterynarz ktory musi pracowac fizycznie w 2 firmach zeby miec na zycie - gosc zna perfekt angielski, jest bardzo inteligentny itp)..

Sami ludzie (np sasiedzi Wukasina) sa bardzo przyjazni, oprowadzali nas po swoich domachg, czestowali piwem, kieblasa swojska (zaje*** ostra)... no i te laski... jak dla mnie to chyba tam moglbym ze wzgledu na ich otwartosc i zdolnosci kulinare mieszkac :PPPP

 

i na sam koniec niemila historia:

4200 km... alpy w sniegu i w lodzie, wlochy troche padalo, pozniej winklle z niemala predkoscia, chorwacja znow winle, skutery wodne,momentami az przesadzalismy..droga w bosni powodz i jazda przez rzeke, powrot w desczu caly czas....

 

i na ostatnich swiatlach do rodziców zeby zladowac bagaze, omijam z lewej strony samochody stojace na czerwonym i daje w zakret 90 stopni w prawo jadac jakies 5-10 km na godzine.. wtedy wpadam na ten syf poopadowy (kamienie z blotem) i moto mi szliguje jakies 1,5 m... crash pad zjecgany, owiewka przytarta tam grtzie napis gsxr!!! FUCK FUCK FUCK 300 m przed domem!!!!!

 

no ale usmiech po wakacjach z tak swietna ekipa pozostaje :icon_razz:))

 

co za rok????? francja (polaczone z plywaniem kajakami w strumykach?), poziej hiszpania????czy moze Isle of Man?? :crossy:

 

a moze Krym lub Serbia? :)its up to us :wink:

www.motoautostrada.pl zobacz co robią dla Ciebie inni motocykliści

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skleciłem małą relację z pierwszego tygodnia, nie wiem kto to przeczyta :clap: reszta pewnie jutro.

 

Miesiące przygotowań, oczekiwania i wreszcie nadszedł dzień wyjazdu na Adventure Sport Riders Team prowadzącą przez Słowację, Austrię, Włochy, Chorwację, Serbię i Słowenię.

 

Niedziela 15.06.2008 – wszystko spakowane i odziwo zmieściło się bez problemu w dwie boczne sakwy, zrezygnowałem nawet z tank baga którego początkowo planowałem zabrać. Jeszcze raz rzut oka czy nic nie brakuję i ok. godziny 20 wyjazd do kolegi Myciora do Dębicy gdzie skończyliśmy wspólnie oklejać przezroczystą folią części motocykla które mogły by ulec uszkodzeniom podczas pokonywania planowanego dystansu 4500 km. Słowo „Sport” jest jak najbardziej adekwatne do pojazdów którymi większość z nas wybrała się na wyprawę bo raczej żaden z nich z turystyką nie ma nic wspólnego.

 

Kolacja i spać bo zamierzaliśmy wyjechać z Dębicy ok. godziny 4 nad ranem więc czasu na sen nie zostało za wiele. Ruszamy zgodnie z planem (poniedziałek) z Dębicy nad ranem razem z Wokibartem i lecimy w mgle i przenikliwym porannym chłodzie do Myślenic gdzie dołączyć mają do nas Luker zet z Warszawy oraz Mundek z Poznania. Szybkie zapoznanie i nie tracąc za wiele czasu ruszamy dalej. Droga do granicy w Hyżnym istna masakra, ruch wahadłowy, poprzeczne uskoki i ciągłe utrudnienia.

Ale nie ma się co łamać i w dość szybkim tempie dotarliśmy na Słowacje gdzie w miejscowości Orawski Podzomok z malowniczo położonym zamkiem spotykamy się z Tytusem. Dalej już 6 osobową grupą lecimy po słowackich krętych malowniczych dróżkach w stronę Żyliny gdzie wjedzmy na autostradę. Lecimy autostradą przez Bratysławę, Wiedeń, Linz, Salzburg aż do malowniczo położonej miejscowości Zell am See.

Podczas koszmarnie nudnego przelotu autostradą utrzymywaliśmy prędkość ok. 150 km/h i wbrew obiegowym opiniom o przepisowej jazdy Austriaków wcale nie jesteśmy najszybsi. Mimo znacznej prędkości przelotowej średnia nie wychodzi za rewelacyjna, tankowanie 600 motocykli, postoje co 200 km i ani się nie obejrzeliśmy i zrobiło się już całkiem późno i w miarę do zbliżania się do Zell podkręcaliśmy tempo jazdy by ostatecznie dotrzeć do pensjonatu Piotra (Siejesta) ok. godz. 19.

Piotr przywitał nas miłą kolacją w ogrodzie przy piwku gdzie mogliśmy chwilę pogadać o okolicznych atrakcjach, dość zmęczeni po kojącej kąpieli poszliśmy spać. Do pełni składu brakowało jeszcze Tazzmana i Woriota którzy do Zell dotarli nieco później (trzecia nad ranem) z przyczyn zawodowych Tazzmana.

 

Wtorek – śniadanko w pensjonacie Piotra, pakowanie rzeczy, wspólne zdjęcia i ruszamy w Alpy. Mimo niepokojących prognoz o padającym śniegu i temp. na minusie podjeżdżamy do punktu poboru opłat za Grossglockner Hochalpenstrasse. Po uiszczeniu 18 eurasów opłaty wkońcu ruszamy ku niebiosom i ku naszemu miłemu zaskoczeniu pogoda okazuję się rewelacyjna, słońce przeplatane chmurami i tem. na poziomie 2 stopni na plusie. Docieramy na punkt widokowy położony 2571 m.n.p.m po drodze stają wiele razy i ciesząc oczy zapierającymi dech w piersiach widokami.

Całość trasy filmujemy z dwóch kamer umieszczonych na motocyklach, będzie co oglądać i wspominać w długi zimowe wieczory  Jedziemy dalej do podnóża szczytu z pięknym widokiem na lodowiec. Na parkingu wielu motocyklistów z różnych krajów, odniosłem wrażenie że jakoś byli dziwnie zaskoczeni jak patrzyli na rejestrację z widniejącym oznaczeniem PL. Zjeżdżamy do miejscowości Lienz skąd ruszamy malowniczą drogą położoną w dolinie do miejscowości Spitall gdzie zatrzymujemy się na obiad. W międzyczasie się nieco rozpadało i przed wyjazdem w dalszą drogę w stronę Malty wskoczyliśmy w przeciwdeszczowe ubranka. Trasa do Malty przeplatana raz deszczem raz słońcem, docieramy do punktu poboru opłat za przejazd Malta Hochalm Strase – 8,30 E od łebka i możemy napawać się widokiem krętej malowniczo położonej drogi z mnóstwem tuneli.

Niestety im bliżej końca a co za tym idzie wyżej tym gorsza pogoda. Docieramy w strugach deszczu do końca trasy i zamiast niesamowitego widoku zapory wśród gór widzimy mgłę. Nie pozostało nic innego jak wypić kawkę w obserwatorium i jechać powrotem bo prognozy nie przewidywały ustąpienia mgły przez najbliższe godziny i dni. Szkoda ale co zrobić – przyroda:]

Wracamy przemoknięci do Lienz gdzie nocujemy na kwaterze za 25 E ze śniadaniem.

 

Środa – po śniadaniu ruszamy w stronę Italii - Cortina de Ampezzo – Predazzo aż do Trento i Riva del Garda. Droga jaką przebyliśmy do Gardy to istny motocyklowy raj, ciągłe winkle z malowniczo położonymi miejscowościami wśród gór gdzie ciągle jadą motocykliści.

Wieczorem z opuchniętymi nadgarstkami od pchania przeciwskrętu po winklach docieramy do Riva del Garda gdzie ukazuję nam się piękny widok największego Włoskiego jeziora GARDA. Ruszamy dalej wzdłuż brzegu i zatrzymujemy się na pobliskim kampingu Azzuro. Pierwsze rozbijanie namiotów idzie dość sprawnie i wieczorem udajemy się na Pizze oraz zasłużony melanż przy piwku i innych wyskokowych środkach :flesje: na brzegu jeziora.

 

Czwartek – ruszamy dalej drogą położoną wzdłuż jeziora, jadąc po okolicznych miejscowych drogach czasem nie najlepszej jakości docieramy do Modeny gdzie zatrzymujemy się na International Camping Modena. Rozbijamy namioty, zostawiamy rzeczy i ruszamy do pobliskiej Bolonii na umówione na godz. 16 zwiedzanie fabryki i muzeum Ducati. Zostajemy wpuszczeni na teren parkingu położonego przy wejściu do fabryki i ruszamy na zwiedzanie fabryki z dwiema przewodniczkami. W grupie zwiedzającej są też inni Polacy co prawda nie zmotoryzowani jak my ale miło spotkać „swojego” daleko od domu.

Wchodzimy do poszczególnych działów fabryki obserwując prace nad poszczególnymi elementami motocykla. O mało nie doprowadziłem do zakończenia zwiedzanie bo nie mogłem się oprzeć zrobieniu kilku fotek, ale na szczęście po upomni nu i usunięciu dotychczas zrobionych zdjęć przez przewodniczkę ruszyliśmy dalej. Zadziwiające jest to z jakim spokojem i luzem pracuje się w Ducati, pracownicy na poszególnych stanowiskach nigdzie się nie spieszą, wycieczka nieco utrudnia pracę zakładu chociażby przez zatrzymywanie przejeżdżających wózków z częściami. Dość szybko docieramy do końca linii produkcyjnej gdzie prawie gotowy pojazd poddawany jest ostatecznym testom i regulacjom. Wydaję się że praca przebiega tam tak spokojnie i leniwie że jak by fabryka mieściła się w państwie środka to produkowała by w tym samy czasie 3 razy więcej motocykli.

Na szczęście jest w Bolonii dzięki czemu Ducati jest czym być powinno – esencją motocykla  :)

Przechodzimy do muzeum gdzie można poznać praktycznie wszystkie historyczne modele Ducati ustawione w porządku chronologicznym. Niesamowita historia i mnóstwo sukcesów na torach całego świata.

Opuszczamy teren Ducati i udajemy się na Boloński rynek. Po spacerze po rynku zgłodnieliśmy już bardzo i zasililiśmy kasę miejscowego Tureckiego sprzedawcy kababu :] Wracamy na camping do Modeny, spanie w namiotach w których jest już bardzo gorąco.

 

Piątek – udajemy się do pobliskiego Maranello do Galerii Ferrari. Galeria składa się z trzech poziomów. Na parterze znajdują się bolidy F1 z różnych okresów, piętro to mieszanka maszyn nowoczesnych i zabytkowych. Ostatni poziom wypełniają modele limitowane GTO, F40, F50 oraz F60.

Po obejrzeniu wszystkich eksponatów Tytus próbuje swoich sił w symulatorze jazdy bolidem F1, po małych problemach z zajęciem miejsca za sterami w pełnym ubraniu motocyklowym prowadzi bolid jak na prawdziwego ściaganta przystało – po kozacku i luzacku :icon_razz:

Jedziemy dalej w stronę Rimini. Po doradzę wstępujemy do pobliskiej Imoli gdzie znajduje się tor na którym zginą legendarny Erton Senna. W pobliskim parku tuż przy zakręcie w na którym pokonał ostatnie metry odnajdujemy pomnik postawiony ku pamięci mistrza. Chwila nostalgii i w niesamowitym upale jedziemy do Rimini. C.D.N

 

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...