Skocz do zawartości

Chorwacja


nr
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Chorwacja - rewelacja!

 

Załączam fragmenty mojego opisu z wyjazdu na Afryce Twin w roku 2004 i wypadku w roku 1996:

 

Chorwacja to kraj stworzony dla motocykli: klimat i bardzo dobre drogi wzdłuż wybrzeża. W interiorze są już całkiem spore odcinki autostrad ale urywające się niespodziewanie, przechodząc w stare, kręte drogi o nienajlepszej nawierzchni.

Np. z Krku do Plitvickich jezior, przez Senj, 200 km odległości, autostradą jedzie się... dokładnie 12 i pół kilometra. Szkoda na to opłaty, szybciej wychodzi starą drogą.

W Chorwacji, w przeciwieństwie do Włoch, na trasie spotkałem mnóstwo motocyklistów. Szczególnie na widowiskowej nabrzeżno-górskiej trasie Rijeka-Zadar-Split-Dubrownik ręka boli od ciągłego podnoszenia. Większość mijanych motocyklistów unosi co prawda po prostu niedbałym ruchem dwa palce znad manetki, ale ja, mając w Afryce rękę schowaną za osłoną, a nie chcąc wyjść na nieuprzejmego, musiałem rękę odrywać od kierownicy i unosić powyżej osłony.

Wśród takiego mnóstwa motocyklistów spotkałem natomiast tylko dwóch z Polski, i to starannie przepatrując tablice rejestracyjne na parkingu parku Plitvickich jezior. Koledzy ze Szczecina i Zielonej Góry dotarli tu na nieprawdopodobnie obładowanych Yamasze TDM i Hondzie VFR.

Na pewno jednak rodaków na motorach było więcej, być może nawet pomachaliśmy sobie mijając się, ale rzadko kto jeździ z wielką narodową flagą, więc trudno poznać, kto cię minął.

W każdym razie na campingach, parkingach przed zabytkami, miejscach widokowych, wyprzedzając lub będąc wyprzedzanym widziałem tylko te dwie polskie rejestracje, we Włoszech żadnej. Mimo, że był to szczyt sezonu (27 lipca - 13 sierpnia). A może właśnie dlatego, może polscy motocykliści omijają sezon najwyższych cen i dzikich tłumów i największego upału?

 

Przez całe dwa tygodnie, zarówno we Włoszech jak i w Chorwacji, pogoda była rewelacyjna, temperatura sięgała 33 stopni, jeździłem więc w krótkich spodenkach i t-shircie, odganiając natrętną myśl co będzie w razie kontaktu z asfaltem. Choć, podczas powrotu z Plitwic złapała mnie w górach burza, w całkowicie odludnym terenie i nieźle mi dolało bo nawet nie było się gdzie schować, a kombinezon zostawiłem na kempingu.

Spotykani motocykliści mieli też całe spektrum strojów: od gostka, który wyprzedził mnie z dużym zapasem prędkości, a jechałem wtedy 140, a który jechał na GSX-Rze w samych kapielówkach, boso i bez kasku, po wyprzedzoną przeze mnie chwilę później brygadę Niemców na GS-ach 1150, w strojach przypominających te załogi Apollo 11 w czasie lądowania na księżycu.

 

Wypadek w Chorwacji, z osiem lat temu. Namówiłem wtedy żonę na wyjazd w okoliczne góry na wypożyczonych skuterach. Po początkowej ostrożności szło jej coraz lepiej, a nawet miałem problemy, żeby ją dogonić na drodze prowadzącej w górę, bo mieliśmy takie same skutery, ale różnica wagi powodowała, że mój miał 40 kilo więcej do wiezienia. Nie mając jednak wprawy, za bardzo odkręciła gaz, wyniosło ją na łuku i uderzyła w vectrę chorwackiego autochtona. Do dziś mam wyryte w mózgu na przerażających stop-klatkach kotłowaninę skutera, żony i kamienistego pobocza. Skończyło się to skomplikowanym złamaniem nogi w kostce, licznymi krwiakami i otarciami. Autochton z wgniecionym bokiem wypieszczonej wectry nie chciał naszego oświadczenia, wezwał policję, policja zabrała żonie paszport i skierowała sprawę do sądu (odpowiednik naszego dawnego kolegium), do którego musiałem wnieść żonę na plecach. Sędzia, mimo, że kobieta, dowaliła żonie grzywnę rzędu równowartości aktualnych 2 tysięcy złotych i skrucha ani łzy wcale jej nie wzruszyły. Jak się pochwaliła, jeszcze 3 lata wcześniej orzekała w wojennym sądzie polowym i sprawiała wrażenie wyraźnie zawiedzionej, że w naszym przypadku nie może orzec czapy.

W wypożyczalni skuter nie miał, przynajmniej tak twierdził właściciel, żadnego skutero-casco, musiałem pokryć koszty naprawy gotówką, w kwocie, za którą pewnie wyremontowałby goldwinga.

Na wyspie było tylko małe ambulatorium, w którym młodziutki, przerażony lekarz stażysta zrelaksował się dopiero po usłyszeniu, że ja jestem chirurgiem a żona anestezjologiem. Z ulgą udostępnił nam cały sprzęt, żona sama się znieczuliła (nie, nie rakiją, lekami), a ja nastawiłem i zagipsowałem nogę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...