Skocz do zawartości

Pierwsze kroki i prośba o radę.


Rekomendowane odpowiedzi

Uważam, że Buber ma 100% racji, dobrze pisze.

Patrząc po swoich doświadczeniach: mimo, że miałem „A”, jeździłem pierwsze 2-3 lata na 125 ccm. Bo gdzie mi się niby spieszyło? Z perspektywy patrząc dało mi to dużo – 125 ccm było dla mnie dobrą wstępną szkołą, i jeśli chodzi o ubiór, i samą jazdę. Czasem aby wyprzedzić puszkę, trzeba było dobrze się zastanowić… Jazda wolniejszym motocyklem bardzo dużo uczy w temacie poruszania się na drodze… potem to procentuje, bo jeździsz na dużym, szybkim moto uważniej. I ze mną było tak, jak Buber pisze – mój czas był bogaty wtedy w spotkania, przejażdżki z innymi, gadanie o motocyklach, poznałem wielu gości jeżdżących na różnych moto, od chopperów po ścigacze. Czasem dosiadłem ich rumaków, pojeździłem trochę, pod ich okiem, na bocznych drogach czy choćby na parkingu. Poza tym miałem szczęście, bo poznałem wtedy instruktora, miał własną szkołę jazdy i na „A” i dla zaawansowanych, który sam kiedyś startował na torze, i on trochę podciągnął moje umiejętności – było to 30 godzin zaawansowanego kursu, tylko ja i instruktor, i na placu, i w ruchu ulicznym, i podstawy na torze. Trochę kasy to kosztowało, ale dla mnie: było warto, dobrze wydane pieniądze. Jesteśmy też kumplami do dziś, nawet byliśmy przed pandemią na moto kilka dni we dwóch, jako kumple, w Bieszczadach. Tam też, na takiej przystani motocyklowej, próbowałem jazdy na enduro czy crossie po terenie. I też odkryłem, że to mnie nie rajcuje, wolę turystykę drogową. Ale wracając do tematu - kiedy wreszcie wnerwiło mnie 125ccm, nabyłem drogą transakcji kupna-sprzedaży wymarzony ścigacz. Mój pierwszy, cudeńko, dużej pojemności moto! Ale miał odjazd… No kurna piękny, wymarzony, tylko… bardzo szybko zrozumiałem, że to nie dla mnie – piłowanie asfaltu, niewygodna pozycja itp. Dla mnie - do dupy. Nie tego chyba chciałem. Ech… Więc zmieniłem na motocykl sportowo-turystyczny. Wydawało mi się, że Pana Boga złapałem za nogi. Wygodniejszy, już nie wiszę nad kierownicą z podkulonymi nogami… Do pracy można dojeżdżać, kufer etc. Ale po roku-dwóch okazało się, że to również nie jest to – plecy i dupa bolała na dłuższej przejażdżce - po trzech-czterech godzinach ciągłej jazdy, mimo, że pozycja wydawała się wygodna. Jakoś tak nie mój klimat. Coś było nie tak… Poza tym wtedy jeździłem często z gośćmi na chopperach. I szybko wsiąkłem w ten klimat. Specyficzne środowisko. I następny był chopper. Obowiązkowo HD. Jeżdżąc na chopperze szybko odkryłem, jak firma mnie rajcuje, jeśli chodzi o motocykle. I że nie jest to HD 😊, bo nie każdy chopper to Harley 😊 . Jazda na chopperze ma swoje uroki, Harley jest kultowy, bez dwóch zdań, ale dla mnie - znów pozycja nie ta – kiedy siedzisz, jak król na imieninach, z nogami do przodu, wszelkie mniej zamortyzowane nierówności idą ci wprost na kręgosłup. Po roku – dwóch zaczęły mnie boleć plecy. Zrozumiałem, że nie tędy droga. Na zlotach i spotkaniach zainteresował mnie wtedy inny rodzaj motocykla. Starannie wykonany, o dobrych właściwościach jezdnych, z dbałością o szczegóły, i do miasta, i na dalekie wyprawy… I piękny, kwintesencja dawnego stylu. Taki… kompletny. Zaczęło się. Wyprawy do salonów, jazdy próbne, rozmowy na zlotach z gośćmi, którzy na takich jeżdżą… Wtedy kupiłem swój pierwszy nowoczesny klasyk. Pozycja neutralna, możesz jechać cały dzień i nie czujesz tego. Znanej firmy, jakość wykonania części świetna, masę akcesoriów, silnik mocny, zacny, kapitalna skrzynia biegów. Elektroniki tyle, ile trzeba. Hamulce brzytwy, ABS, kontrola trakcji, ale przy tym w starym stylu zegary analogowe, okrągłe lusterka. I ta wygoda… I gęba się sama śmieje, jak patrzysz na niego w garażu. Bo, kurna, piękny. I tak, dopiero po wielu latach, znalazłem „swój” rodzaj motocykla. Jeżdżę już na kolejnym i wiem, że „to jest to”. Oczywiście dla mnie – pisze o sobie, bo każdy tu na forum może opisać swoją historię, jak doszedł do tego, że właśnie ten, a nie inny rodzaj motocykla go rajcuje. I to jest ok. Bo sam musisz dojść do tego, czego chcesz od jazdy i jaki rodzaj motocykla ciebie rajcuje. I nieraz dochodzi się do tego po latach…

Buber ma rację.

Szerokości, LoQ, i wszystkiego dobrego.

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałem podziękować Wam za rady. Co prawda nie udało mi się przejechać pod okiem instruktora bo szkoły jazdy nie chcą udostępniać swoich motocykli/placu nawet za opłatą, ale przejechałem sie pierwszy raz po znajomości i nawet obyło sie bez gleby Zobaczyłem co i jak...
Zapisuję sie na kurs i mam nadzieję, że dobrze wybrałem bo instruktor jest na codzień motocyklistą, wiec liczę na coś więcej niż przygotowanie do zdania państwowego egzaminu.
Chcę w trakcie kursu kupić 125cm. Pierwszy sezon pojeździmy na spokojnie  rozeznamy sie w temacie.
Czy to nowy chinol czy coś markowego, ale starszego, nie wiem. Ma być po 1 sprawne, po 2 tanie w eksplotacji,a po 3 w typie nakeda. Da mi to pole do popisu za rok (może dwa), żeby kupić coś co bardziej pasującego do wymagań i na pewno konkretniejszego do jazdy.
 
Jeszcze raz dzięki za pomoc i tyle odpowiedzi!!!

Dobry plan Powodzenia


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Cafe Rider napisał:

Uważam, że Buber ma 100% racji, dobrze pisze.

 

Patrząc po swoich doświadczeniach: mimo, że miałem „A”, jeździłem pierwsze 2-3 lata na 125 ccm. Bo gdzie mi się niby spieszyło? Z perspektywy patrząc dało mi to dużo – 125 ccm było dla mnie dobrą wstępną szkołą, i jeśli chodzi o ubiór, i samą jazdę. Czasem aby wyprzedzić puszkę, trzeba było dobrze się zastanowić… Jazda wolniejszym motocyklem bardzo dużo uczy w temacie poruszania się na drodze… potem to procentuje, bo jeździsz na dużym, szybkim moto uważniej. I ze mną było tak, jak Buber pisze – mój czas był bogaty wtedy w spotkania, przejażdżki z innymi, gadanie o motocyklach, poznałem wielu gości jeżdżących na różnych moto, od chopperów po ścigacze. Czasem dosiadłem ich rumaków, pojeździłem trochę, pod ich okiem, na bocznych drogach czy choćby na parkingu. Poza tym miałem szczęście, bo poznałem wtedy instruktora, miał własną szkołę jazdy i na „A” i dla zaawansowanych, który sam kiedyś startował na torze, i on trochę podciągnął moje umiejętności – było to 30 godzin zaawansowanego kursu, tylko ja i instruktor, i na placu, i w ruchu ulicznym, i podstawy na torze. Trochę kasy to kosztowało, ale dla mnie: było warto, dobrze wydane pieniądze. Jesteśmy też kumplami do dziś, nawet byliśmy przed pandemią na moto kilka dni we dwóch, jako kumple, w Bieszczadach. Tam też, na takiej przystani motocyklowej, próbowałem jazdy na enduro czy crossie po terenie. I też odkryłem, że to mnie nie rajcuje, wolę turystykę drogową. Ale wracając do tematu - kiedy wreszcie wnerwiło mnie 125ccm, nabyłem drogą transakcji kupna-sprzedaży wymarzony ścigacz. Mój pierwszy, cudeńko, dużej pojemności moto! Ale miał odjazd… No kurna piękny, wymarzony, tylko… bardzo szybko zrozumiałem, że to nie dla mnie – piłowanie asfaltu, niewygodna pozycja itp. Dla mnie - do dupy. Nie tego chyba chciałem. Ech… Więc zmieniłem na motocykl sportowo-turystyczny. Wydawało mi się, że Pana Boga złapałem za nogi. Wygodniejszy, już nie wiszę nad kierownicą z podkulonymi nogami… Do pracy można dojeżdżać, kufer etc. Ale po roku-dwóch okazało się, że to również nie jest to – plecy i dupa bolała na dłuższej przejażdżce - po trzech-czterech godzinach ciągłej jazdy, mimo, że pozycja wydawała się wygodna. Jakoś tak nie mój klimat. Coś było nie tak… Poza tym wtedy jeździłem często z gośćmi na chopperach. I szybko wsiąkłem w ten klimat. Specyficzne środowisko. I następny był chopper. Obowiązkowo HD. Jeżdżąc na chopperze szybko odkryłem, jak firma mnie rajcuje, jeśli chodzi o motocykle. I że nie jest to HD 😊, bo nie każdy chopper to Harley 😊 . Jazda na chopperze ma swoje uroki, Harley jest kultowy, bez dwóch zdań, ale dla mnie - znów pozycja nie ta – kiedy siedzisz, jak król na imieninach, z nogami do przodu, wszelkie mniej zamortyzowane nierówności idą ci wprost na kręgosłup. Po roku – dwóch zaczęły mnie boleć plecy. Zrozumiałem, że nie tędy droga. Na zlotach i spotkaniach zainteresował mnie wtedy inny rodzaj motocykla. Starannie wykonany, o dobrych właściwościach jezdnych, z dbałością o szczegóły, i do miasta, i na dalekie wyprawy… I piękny, kwintesencja dawnego stylu. Taki… kompletny. Zaczęło się. Wyprawy do salonów, jazdy próbne, rozmowy na zlotach z gośćmi, którzy na takich jeżdżą… Wtedy kupiłem swój pierwszy nowoczesny klasyk. Pozycja neutralna, możesz jechać cały dzień i nie czujesz tego. Znanej firmy, jakość wykonania części świetna, masę akcesoriów, silnik mocny, zacny, kapitalna skrzynia biegów. Elektroniki tyle, ile trzeba. Hamulce brzytwy, ABS, kontrola trakcji, ale przy tym w starym stylu zegary analogowe, okrągłe lusterka. I ta wygoda… I gęba się sama śmieje, jak patrzysz na niego w garażu. Bo, kurna, piękny. I tak, dopiero po wielu latach, znalazłem „swój” rodzaj motocykla. Jeżdżę już na kolejnym i wiem, że „to jest to”. Oczywiście dla mnie – pisze o sobie, bo każdy tu na forum może opisać swoją historię, jak doszedł do tego, że właśnie ten, a nie inny rodzaj motocykla go rajcuje. I to jest ok. Bo sam musisz dojść do tego, czego chcesz od jazdy i jaki rodzaj motocykla ciebie rajcuje. I nieraz dochodzi się do tego po latach.

 

Po pru latach jazdy " K 1200 S " wrocilem z alp i klalem na ten sprzet, najchetniej wrzucilbym do rowui zapomnial. W drodze powrotnej zaejchalem do BMW w Bremen pogadalem, poskarzylem sie, ze niewygodnie. Majster zaproponowalmi wymiane polki kierownicy na Superbike od Schnitzer'a.

Zamowilem, zamontowalem i mialem pozycje azza lajtowa. Zmienila sie cala charasteryka prowadzena. Pozycja jak na GS'ie niby fajnie ale bylem do niej jeszcze za mlody. 

W nastepnym sprzecie szwfo wymienil od razu polke an ta z modelu " R " i generalnie jest to najlepszaopcja. Mysle, ze gdybys wymienil w swojej sportowej turystyce czy polke, czy nawet kierownice sytuacja zmienila by sie diametralnie. No ale teraz to i tak musztarda poobiedzie.

pozdro

 

🙂

  • Dzięki! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, ks-rider napisał:

Po pru latach jazdy " K 1200 S " wrocilem z alp i klalem na ten sprzet, najchetniej wrzucilbym do rowui zapomnial. W drodze powrotnej zaejchalem do BMW w Bremen pogadalem, poskarzylem sie, ze niewygodnie. Majster zaproponowalmi wymiane polki kierownicy na Superbike od Schnitzer'a.

Coś w tym jest.. mój mały wacek też ma podniesioną kierę 😉 Za to dupa siedzi niżej niż na Fazerze - lepiej się staje 😄 

Ale to jest właśnie to - trzeba popróbować różnych rzeczy.. 

Dezinformacja i fake newsy opierają się na tendencyjności w naszym myśleniu. Nie lubimy otrzymywać informacji, które są sprzeczne z tym, jak postrzegamy świat. Wolimy wiadomości, które potwierdzają nasze przekonania. Problem w tym, że wobec takich przekazów jesteśmy mniej krytyczni, więc jeśli dezinformacja będzie zgodna z tym, w co i tak już wierzymy, łatwiej będzie się nam na nią nabrać. Pamiętajmy, dezinformacja ma na celu radykalizację naszego światopoglądu, a nie jego zmianę.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O właśnie tak, Buber. Trzeba popróbować. Człowiek z wiekiem nabiera doświadczenia i rozumu. Jest taka anegdota o Edisonie - zanim wynalazł żarówkę, miał 1.000 wcześniejszych nieudanych prób. Zapytany kiedyś przez dziennikarza, jak się czuł odnosząc 1000 razy porażkę, odpowiedział: “Nie, ja nie odniosłem porażki 1.000 razy. Po prostu żarówka była wynalazkiem o 1.000 krokach.” Warto więc próbować.

Ks-rider, cóż, racja, teraz też tak na to patrzę. Człowiek nie lubi przyznawać się do błędów... . Wtedy była to moja druga "duża" maszyna, jeszcze nie myślałem w ten sposób, nie dłubałem przy motocyklach i w swojej młodzieńczej naiwności myślałem, że producent wie, co robi: że fabryczne ustawienia i to co dają, to najlepsze dla motocykla (ech, aż taki kretyn był ze mnie... chociaż, jak pamiętam, kumple mówili mi coś w tym duchu, jak Ty, ale wtedy "byłem mądrzejszy" i wydawało mi się, że przesadzają, że nic to nie da). Może, gdybym wtedy posłuchał, przez długie lata bym jeździł zadowolony na turystyku... Czasem nawet drobne przestawienie ustawienia daje świetny efekt - kiedy kupiłem pierwszego mojego Triumpha, jakoś tak dziwnie, niepewnie zachowywał się przy kładzeniu w szybkie, długie zakręty. Fabryczne ustawienie, tia... Wystarczyło odrobinę zmienić ustawienia tylnego zawieszenia i efekt fantastyczny: inny, pewny, znakomity motocykl!

Warto czasem schować "swoje mądrości" w... i posłuchać tych, co trochę wiedzą i sami nauczyli się na swoich błędach.

...człowiek całe życie się uczy. Dobrze, jeśli nie na własnych błędach tylko na doświadczeniach innych. Dlatego teraz, po latach, mam w sobie, kur*wa, trochę pokory...

Czego i Tobie, LoQ, życzę u progu Twojej drogi motocyklowej...

Edytowane przez Cafe Rider
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...