shuy Opublikowano 21 Września 2013 Udostępnij Opublikowano 21 Września 2013 Chciałem to napisać wcześniej, ale wyleciało mi z głowy, przez różne dziwne i nieprzewidziane okoliczności.Zastanawiałem się też nad miejscem i stwierdziłem, że temat do piwa nie pasuje a tutaj znajdzie się jako przeciwwaga do tego co napisałem 2 lata temu. W zeszłą środę na trasie W-wa Kraków, w Książu Wielkim, zaliczyłem pięknego szlifa. Obeszło się bez poważnych obrażeń a nawet sprawiłem radość swojej żonie, bo mogła wszystkim pokazywać tyłek pod pretekstem chwalenia się siniakiem.Najfajniejsze było jednak co innego. Chwilę po wypadku ściągnąłem motocykl na pobocze, a po paru minutach go podniosłem. Spędziliśmy tam jakiś kwadrans, bo wyrwało mi kciuki z zawiasów i zanim nie odzyskałem chwytnych rąk nie mogłem jechać. W tym czasie zatrzymało się koło nas lub bardzo poważnie zwolniło kilkanaście samochodów. Wszyscy chcieli pomóc, chociaż byliśmy już na nogach i żwawo krzątaliśmy się wokół maszyny. Ciekawe, że żaden z nich nie miał w ręku aparatu :) Doszczętnie rozbroił mnie facet, który zatrzymał się długą chwilę po wypadku i spytał co się stało. Nie wiedział, że się rozbiliśmy, tylko stwierdził, że motocykliści na odpoczynek zatrzymują się na przystanku lub parkingu, a skoro mokną na środku pola to pewnie coś się zepsuło. Kiedy wyjaśniłem, że jedyne co nam potrzebne to dźwignia zmiany biegów, nie mógł pomóc więc zaproponował herbatę u siebie czyli w sąsiednim domostwie. Nie skorzystaliśmy, bo mieliśmy przed sobą jeszcze kilkadziesiąt kilometrów, a spodziewaliśmy się, że to będą ciężkie kilometry.Tak czy siak. Jestem mu niezmiernie wdzięczny. Może powinienem wziąć telefon i zadzwonić z podziękowaniami, ale nie wiedziałbym co powiedzieć. To jednak nie wszystkie miłe rzeczy jakie mnie spotkały w tej podróży. Bandit czasem strajkował przy uruchamianiu i brakowało mi kawałka wajchy zmiany biegów. W hotelu w Bochni spytałem recepcjonistkę o warsztat, najlepiej jak najmniej firmowy z mechanikiem który fachu uczył się naprawiając Syrenki. Dziewczyna nie była zorientowana, ale życzliwa. Zadzwoniła to hotelowego kierowcy, który wraz z ojcem zawieźli mnie do faceta, który co prawda nie miał pojęcia o motocyklach, za to miał wiertarkę, gwintownicę i kilka innych narzędzi, do przewiercenia wajchy i wkręcenia śruby z gumową podkładką w to co zostało z dźwigni. Za usługę nie chciał nic ewentualnie "na flaszkę", chociaż jego pomoc prawie "ratowała nam życie". Kiedy ruszyliśmy w dalszą drogę, rozrusznik przestał strajkować i po prostu zdechł. Odpalanie Bandita na pych jest wyjątkowo uciążliwe, zwłaszcza, że było mokro i koło się ślizgało. Musiałem więc szukać następnego warsztatu nie gasząc motocykla :)Niespodziewanie, przed Krakowem, koło mostu kolejowego na Igłomskiej znalazłem ukryty w drzewach bilboard z napisem "naprawa quadów, skuterów, motocykli, maszyn zabytkowych". Właściciel bardzo chciał mi pomóc, ale od razu przyznał, że jak to problem z elektryką to będzie trudne, bo jego kolega od prądu ma dzisiaj wolne. Spróbował ściągnąć go telefonicznie, potem jeszcze chciał namówić kilku innych znajomych, żeby nam pomogli. Niestety żadnego nie było w domu. Pooglądał co się dało, sprawdził przewody i nie dał rady. Nie poddał się jednak. Siedział przy telefonie jak headhunter, dopóki nie znalazł warsztatu, który mnie przyjmie.Za fatygę nic nie chciał, a kiedy nalegałem wyglądał na urażonego. Wysłał mnie do Krakowa do Wilcza Garage na Jana Pawła II. Spec od elektryki nie tylko szybko zidentyfikował usterkę w czujniku sprzęgła, naprawił ją, ale również znalazł na podłodze jakiś stary kierunkowskaz od Ikarusa albo Boeinga i wkręcił go w miejsce stopionego na asfalcie (BTW bardzo ładnie wygląda i mam zamiar z nim jeździć dokąd się da). On również nie chciał słyszeć o żadnych pieniądzach. W sumie uważam tę podróż, za jedną z najmilszych rzeczy jakie mnie spotkały tego lata. Cały czas lało, nie obejrzeliśmy kopalni w Bochni, bo wszystko nas bolało i naprawialiśmy maszynę. Nie obejrzeliśmy pałacu w Niepołomicach, bo był zamknięty, podobnie jak reszta miejsc reklamowanych po drodze. Pomimo to fajnie spotkać tak miłych i bezinteresownych ludzi. Nawet fajniej niż oglądać kopalnie. Cytuj Szukam go Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
piórko Opublikowano 21 Września 2013 Udostępnij Opublikowano 21 Września 2013 Shuy, fajnie że to napisałeś, bo nie mamy (jako Naród) w zwyczaju zbyt często mówić o tym, co dobre :sad:. Ja zaliczyłam 5 lat temu szlif, po którym również spotkałam się z pozytywnymi reakcjami tak motocyklistów, jak samochodziarzy.Poza tym, na co dzień jeżdżąc po zatłoczonej Warszawie, nie mam wrażenia, że wszyscy są moimi wrogami każdy w puszce tylko czatuje, żeby strącić mnie z motocykla. Wręcz przeciwnie - zjeżdżają, ustępują, uśmiechają się, czasem pokazują podniesiony kciuk i ogólnie naprawdę widzę przewagę życzliwości. :) Oby tak dalej! :biggrin: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
cinekban87 Opublikowano 23 Września 2013 Udostępnij Opublikowano 23 Września 2013 ja ostatnio zauważyłem jeżdżąc po mieście, że kultura na drodze znacząco się polepszyła: zjeżdżają, przepuszczają... etc. Jest dużo lepiej Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
cinekban87 Opublikowano 23 Września 2013 Udostępnij Opublikowano 23 Września 2013 widocznie Warszawa jeszcze nie dorosła do tego etapu ;) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
shuy Opublikowano 23 Września 2013 Autor Udostępnij Opublikowano 23 Września 2013 Ja nie narzekam. Zaglądałem tu przez rok zanim kupiłem pierwsze moto i naczytałem się Bóg wie czego o złośliwych kierowcach. To bzdura. Na dwóch kołach ludziom rośnie samoocena i uważają się za tak wspaniałych, że wszyscy powinni ich widzieć na GPS zanim założą kask. Wiadomo, że wszędzie znajdzie się palant w vanie, który stoi w poprzek pasa, ale zdecydowana większość ludzi ułatwia mi życie na tyle, na ile warunki pozwalają. A że czasami nie uda mi się przeskoczyć korka w czasie jednej zmiany świateł... cóż takie jest życie. W samochodzie stałbym znacznie dłużej. Zdecydowanie mniej pomyślunku zauważam wśród urzędników niż kierowców. Znam w swojej okolicy co najmniej 4 pętle indukcyjne, które nie reagują na motocykle, a ktoś sprawdzał ich dokumentacje techniczną, dał im atest itp. Cytuj Szukam go Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
goguś Opublikowano 23 Września 2013 Udostępnij Opublikowano 23 Września 2013 ja ostatnio zauważyłem jeżdżąc po mieście, że kultura na drodze znacząco się polepszyła: zjeżdżają, przepuszczają... etc. Jest dużo lepiej Boją się o swoje lusterka :biggrin: Ale i tak miło z ich strony... :wink: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
KarolaS Opublikowano 24 Września 2013 Udostępnij Opublikowano 24 Września 2013 Ja też, zwłaszcza jak jeżdżę tramwajem i metrem.Tak niektórych kultura osobista w "bałaganach miejskich" jest imponująco niska :dry: na drodze znajdziesz większą... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
rambi Opublikowano 26 Września 2013 Udostępnij Opublikowano 26 Września 2013 Jeżeli chodzi o pętle indukcyjne to także w Niemczech są takie, które nie wyczuwają motocykli, ale zwykle jest tabliczka ab skorzystać z przycisku na słupku sygnalizatora. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.