Skocz do zawartości

MotoGóry


Neno
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Bazar jak to bazar... kolorowo, orientalnie ale o dziwo nie tłoczno, ba - PUSTO!

UdxCONK.jpg

11krvsN.jpg

0vYRpaW.jpg

3V2Ibhp.jpg

K2ripyr.jpg

S0JHBxu.jpg

RUdkj6M.jpg

Ti7ksIg.jpg

oSTSw6i.jpg


I znów jesteśmy ciężarem dla portfela - a to soczek, a to to, a to tamto...


wpfFEiD.jpg

U9w5MJe.jpg


Obiad w fajnej knajpie - tu się upieram, że ja zapłacę. O mało nie dochodzi do awantury, pomóc mnie wypchnąć z kolejki do kasy, dla Rezy, pomaga nawet Sara. Odpuszczam... w sumie to również oddycham z ulgą, bo obiad kosztował dużo, bardzo dużo, na tyle dużo, że tym razem płaci Sara - wyciąga plastik i mówi "gościnność mojego taty nie zna granic" uśmiechając się przy tym szeroko, dając nam do zrozumienia , że to żaden kłopot, że ich na to stać. Oby!

Jedzenie przepyszne, lokalne napitki, sałatki, przystawki ale również coś europejskiego ale podane po irańsku - kurczak z ryżem. Pycha. I ten mleczny napój po wszystkim. Do dziś pamiętam te trzeszczące po nim kiszki :D

CuLe24h.jpg

hZ6ATya.jpg

0FaxBO2.jpg

YD04Wku.jpg

nKmNTAZ.jpg

ebdtnLJ.jpg

rH2gJ8l.jpg

8dASVt0.jpg

sixGSHf.jpg

5QlVRkC.jpg

plSLTLI.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym płaceniem to kicha jakaś, niby fajnie, że gościnni ale do końca nie kumasz, czy tak wypada i czy Oni przez kolejne dwa miechy nie będą się odbijać od dna? Taka Perska gościnność (jak u nasz z weselami - zastaw się ale postaw).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz Janusz, to nie tylko tam, w Afryce miałem to samo, w Gruzji, Armenii - to po prostu chyba nastawienie takie na przybysza, na obcego. Sam nie wiem jak i czym to tłumaczyć. Ba, nawet kiedyś w `99 w Grecji puszczali nas za darmo na autostradach, bo turyści, bo fajni ;) Płaciliśmy tylko na 2 bramkach - reszta za free a było tego trochę.

Zresztą wspomniany wcześniej kierowca ciężarówki - wiózł i karmił nas całą dobę i też nie pozwalał sobie nic kupić, sami sobie tez nie mogliśmy - taki obyczaj chyba. Zresztą... o płaceniu za nas jeszcze będzie wiele razy a mimo to Iranu i tak nie udało się zrobić za 100$. Nie liczyłem ale chyba nawet za 200 się nie udało... ale do tego dojdziemy.

Podsumowując: mamy z Tomaszem nadzieje, że nie postawili/zastawili się za mocno!

 

Edytowane przez Neno
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie błąd, to zaniechanie z powodu braku kasy ( ok 30.000zł) - brak dokumentu celnego - CdP, który kosztuje niewiele (600-700zł) ale wymaga gigantycznego zastawu wniesionego dla PZMotu.

Pewnie można było okupować granicę przez klika godzin i po wniesieniu drakońskiej łapówki by nas wpuścili ale myśmy od poczatku zakładali, że Iran fajnie było by poznać bliżej a nie z perspektywy przelotu autostrada i w momencie gdy nas nie wpuszczą (wiedzielismy co jest potrzebne by bezproblemowo przekroczyć granicę) to specjalnie się nie załamujemy.

Tak naprawdę jadąc tam motocyklem nie poznalibyśmy tych ludzi, tych miejsc, bo samemu wszystkiego nie znajdziesz - nie ma to jednak jak z miejscowym.. Pewnie byłby by inne przygody po drodze - pytanie czy pozytywne...

Jedno jest pewne - nie żałujemy.

Edytowane przez Neno
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Końcówka dnia...

 

 

Czas wracać do auta, powolutku trzeba się szykować do dalszej drogi, kupić bilety na nocny autobus. Nim jednak odwiozą nas na dworzec chcą pokazać nam jak pracują, głównie Reza, nasz kierowca.

JMwSmhc.jpg

zKgCoZt.jpg

iyGlMoM.jpg

JYqel1i.jpg

IS6QgJz.jpg

Pakujemy się do auta i śmiejąc się zaliczamy min. jazdę pod prąd - nasz kierowca się zagapił :D Ubaw po pachy, normalnie aż nam łzy płyną :D Tylko matka wymierza mu kilka ciosów w przedramię by się chłopak opanował bo jeszcze nas pozabija ;)
Powiem wam, że mają tam naprawdę wyrozumiałych kierowców! Ci, którzy jechali prawidłowo skwitowali to tak jak my - śmiechem. Zero klaksonów, stukania się palce w skroń itp. gestów. Wszyscy bawią się świetnie ;)

Y6IDLuN.jpg

s851VVc.jpg

rrOFqZP.jpg

qXzckKD.jpg

yncZmZR.jpg

p9gFL7g.jpg

BL6iBaQ.jpg

MSfcJrq.jpg

Jicrjv5.jpg

WITohM9.jpg

xPPFh7e.jpg

4l3OWyA.jpg

FCyGL8I.jpg

Pbgxgo4.jpg

hXDThtN.jpg

Bilety kupione, na szczęście tym razem pozwolili nam już zapłacić ;)
Żegnamy się serdecznie, wysłuchujemy jeszcze szeregu uwag by uważać, nie dać się naciągać, okraść i w ogóle jaki ten Teheran jest zły. Mamy też dawać znać z gór - jak nam idzie nasza eskapada w którą właśnie ruszamy.
Damavandzie - nadchodzimy! No dobra, nadjeżdżamy ;)

59OithZ.jpg

D9AUhd2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie błąd, to zaniechanie z powodu braku kasy ( ok 30.000zł) - brak dokumentu celnego - CdP, który kosztuje niewiele (600-700zł) ale wymaga gigantycznego zastawu wniesionego dla PZMotu.

Pewnie można było okupować granicę przez klika godzin i po wniesieniu drakońskiej łapówki by nas wpuścili ale myśmy od poczatku zakładali, że Iran fajnie było by poznać bliżej a nie z perspektywy przelotu autostrada i w momencie gdy nas nie wpuszczą (wiedzielismy co jest potrzebne by bezproblemowo przekroczyć granicę) to specjalnie się nie załamujemy.

Tak naprawdę jadąc tam motocyklem nie poznalibyśmy tych ludzi, tych miejsc, bo samemu wszystkiego nie znajdziesz - nie ma to jednak jak z miejscowym.. Pewnie byłby by inne przygody po drodze - pytanie czy pozytywne...

Jedno jest pewne - nie żałujemy.

Oczywiście tak myślałem. Zadałem to pytanie dlatego, że czytając opisy wypraw w tym kierunku spotykam się z różnymi ,, technikami" przekraczenia granicy.

Ciekawiło mnie dlaczego stosunkowo szybko zrezygnowaliście z wjazdu ( teraz wiem, iż zrobiliście to co zakładał plan alternatywny).

Wybieram się tego lata w tym kierunku - z tym, że nasz plan alternatywny zakłada Gruzję i okolice. Chyba będziemy bardziej zdeterminowani aby wjechać do Iranu na własnych sprzętach. Jakie będą efekty czas pokaże.

Pozdrawiam i śledzę dalej Twoją relację.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niedziela 29 września, dzień 19.

Budzimy się kilkadziesiąt kilometrów przed Teheranem. Narasta ruch a słonko podnosi się coraz wyżej. Na szczęście dziś niedziela i miasto wolne jest od gigantycznych korków - do dworce docieramy więc sprawnie i szybko gdzie bez zbędnych ceregieli szukamy najtańszej oferty na dojazd do podnóża góry Damavand.

35$ załatwia sprawę. Miły kierowca w czasie drogi pomaga nam załatwić kilka spraw: zakupy, doładowanie karty telefonicznej (pre-paid), załatwienie zezwolenia (50$).

Schodzi nam tak do południa. Trasa z Teheranu, długa na około 120km kończy się na wysokości około 2200m n.p.m. Dalej wiedzie już tylko droga górska niedostępna dla zwykłych osobowych aut. Tu wysiadamy, żegnamy się z kierowcą wymieniając jednocześnie numery telefonów. Umawiamy się na telefon za 3-4 dni i drogę powrotną do miasta, na dworzec.

lCfETbi.jpg


Kierowca odjeżdża a my robimy przepakowanie plecaków, zbieramy to co nam niepotrzebne i około 100metrów od drogi chowamy to pod sterta kamieni pełni obaw czy aby będzie to wszystko na nas czekało.
Ruszamy!
Pogoda fantastyczna, idzie się dość dobrze choć ciężko. mamy zapas jedzenia na 4 dni, zgrzewkę wody, 2L Coli....
Tu zaczynam żałować, że nie jesteśmy na moto. Fajna dróżka dla naszych motocykli, a i sił byśmy mniej stracili na to żmudne miejscami podejście. By sobie to urozmaicić idę na skróty, Tomasz po szutrowo - kamienistej drodze. Efekt: i tak dochodzimy w obrany punkt w tym samym czasie. 300m przewyższenia za nami, uciekła godzina, może nawet więcej - słonko pali nadal. Chwilę później do LandRovera zgarnia nas przejeżdżający tą dziurawą górską ścieżką biznesmen ze swoim pomocnikiem. Po drodze zapinamy reduktor, niektóre zakręty robimy na trzy raz, na dwa razy co trzeci... przepaść akurat po stronie Tomasza, który jest przerażony - jego pierwsza przygoda z samochodem terenowym i to od razu w górach, do tego tak wysokich!
Do końca nie wiemy gdzie nas wiozą, ale mówią (oczywiście na migi) by się nie przejmować, że pokażą nam dobra drogę. Wysadzają nas na około 3700m a to oznacza, że ni mniej, ni więcej: zaoszczędzili nam z 4-5h drogi!

Qlzcdlp.jpg

jrarNRD.jpg


Zaoszczędzony czas daje nam szansę na dotarcie do bazy jeszcze dziś, rozbicie namiotu i wyjście na szczyt już jutro! Omawiamy więc scenariusz tego wszystkiego przy obiadku i po chwili ruszamy dalej, do bazy z której zazwyczaj ruszają chętni przygód i zaliczenia tegoż wierzchołka do swojego życiorysu. Także ruszamy i my, po wynik, po przygodę, po piękne pejzaże, po zachwyt. Jesteśmy także ciekawi jak spiszą się nasze organizmy na wysokości powyżej 5.000m n.p.m. W końcu w planach jeszcze Kazbek, jeszcze Elbrus...

nZiNbAw.jpg

mr7YqFr.jpg


Damavand (5610-5670m n.p.m. w zależności od źródeł) widziany z około 3900m n.p.m.
LDGnMgS.jpg


Widać już pierwszy z budynków schroniska położonego na wysokości około 4300m n.p.m.
JZSiURw.jpg


Ostatni odpoczynek, przerwa na zdjęcia i po 45 minutach dobijamy do schroniska, gdzie podczas rozbijania namiotu musimy wylegitymować się permitem.
FiIx6nR.jpg


Mez6WxG.jpg



Kilka widoczków z drogi do schroniska, z drogi na przełaj, przez góry, bez szlaku, mapy, szliśmy po prostu wg wskazówek człowieka, który nas wywiózł tak wysoko:

FNOb0qz.jpg

ULP3SBL.jpg

b7wG3HP.jpg

Ze8CWlH.jpg


Wieczorem dowiaduję się od Tomasza, który wizytował schronisko, że jutro na szczyt ruszamy wraz z 3 osobową ekipą z Polski. Krótka pogawędka w namiocie kończy ten dzień. Budziki ustawiamy na 5:00 AM i zasypiamy twardym snem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...