Skocz do zawartości

adu

Forumowicze
  • Postów

    1455
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez adu

  1. Cholera!!!! Będę w tym czasie w Dusznikach. Co za niefart!!!!!!!!!! ;) Szkoda....... :D
  2. Pamiętaj! Będzie dobrze!!!! ;) :evil: :( ;) :P :) :) :P
  3. Dnia 22 lipca 2005 roku w piątek około godziny 17 wyruszyliśmy w cztery osoby dwoma motocyklami na Ukrainę. Z inicjatywą takiego pomysłu wyskoczył Robert, za co należy mu sie wieeeelki ;) Skład ekipy to: Bruno Kawosz (Marcin), Robert, Banderas (Mariusz) i ja czyli Ada. Moto: CBR1000 i GPZ900. Tak po pierwsze ja to chyba jestem jakąś świrniętą wariatką! Ale to to chyba już wszyscy wiedzą :evil: Wyjazd jak wyjazd, ale to był naprawdę spontan i hardcore'owy pomysł! A wszystko zaczęło się od niewinnej konwersacji na gg z Brunem. Pewnego dnia a dokładnie w środę 20 lipca-nawiązał się między nami dialog na temat wyjazdu na Ukrainę. Ja podłapałam temat i na propozycję Bruna bez wahania odpowiedziałam ,,jasne, że jadę!". Istne szaleństwo! Na drugi dzień jeszcze potwierdziłam, że jadę na 100%. A nazajutrz już wyjazd. W piątek Bruno przyjechał po mnie do pracy. Dopiero tutaj poznaliśmy się osobiście :( Padał trochę deszcz, ale dla motocyklistów przecież nie jest to jakaś wielka przeszkoda, chyba że tak już pada, że widoczność jest bardzo ograniczona. Pojechaliśmy jeszcze po Roberta i Banderasa i nagle okazało się, że Bruno nie ma wiatru w tylnej oponce, no i klops. Chwilowo zaradziliśmy temu zdarzeniu, ale tylko chwilowo. Już było około godziny 19, więc szukanie czynnego serwisu wulkanizacyjnego było jak szukanie igły w stogu siana. Jednak udało się znaleźć nam wulkanizatora. Chwila, moment i już było gotowe. Ufff..... Całe szczęście! Zwarci i gotowi wreszcie ruszyliśmy. Wszystko było w porządku, dopóki Marcinowi nie rozsypało się łożysko. I co tu robić o tak poźnej porze?! W dodatku w jakiejś wsi przed Lublinem. Pozostało nam tylko rozbić namioty i zaczekać do ranka, aby można było kupić łożysko. Ogarnęliśmy się i poszliśmy do pobliskiej stacji-baru coś zjeść i napić się browałka. Tu nawiązała się rozmowa i tu się tak naprawdę wszyscy dopiero poznaliśmy. Spotkanko integracyjne he he ;) Było bardzo wesoło, sympatycznie i ekscytująco. Wróciliśmy na nasze biwakowe poletko i tu z Brunem z piwkiem w ręku siedziałam i gadałam do 4 rano. Wstałam z małym bólem głowy i zmęczeniem. Trochę poleżałam na świeżym powietrzu i wszystko przeszło. Chłopaki dostali łożysko. Po złożeniu wszystkiego wybraliśmy się na obiadek i w drogę. Popołudniem dojechaliśmy do granicy w Jagodzinie. Wymiana pieniędzy, wypełnianie tych śmiesznych deklaracji. Prawie jak dla idiotów! :P To, co mogę polecić wybierającym się na Ukrainę, to w Polsce lepiej wymienić sobie złotówki na dolary a dopiero dolary na hrywny wymienić na Ukrainie. Lepiej opłacalne. Kolejka na granicy niesamowita! Dobrze, że byliśmy motocyklami, to tu się przecisnęliśmy, tam przejechaliśmy i w miarę sprawnie i szybko nam to poszło. Po przejechaniu granicy byliśmy szczęśliwi. Teraz juz z górki. Nasz entuzjazm niestety nie trwał zbyt długo. Po przejechaniu kilkuset metrów, Ukraina powitała nas ,,świetnymi" drogami. Dziura na dziurze! Jak to powiedział napotkany później taksówkarz: ,,Czym różnią się polskie drogi od ukraińskich? Tym, że w Polsce jest asfalt i występują dziury, a na Ukrainie są dziury i występuje asfalt". Uśmiałam się z tego stwierdzenia po pachy :) Chociaż tak naprawdę to jest tragedia! Tak więc po tym nowym doświadczeniu nauczyliśmy się chyba wszyscy doceniać nasze polskie drogi. Bo w porównaniu ze wschodem u nas jest poprostu luksus przez duże L! I do tego wszystkiego znikoma ilość znaków drogowych. Każdy jeźdźi jak chce. Tak więc nasza czujność musiała być bardzo aktywna. Z tego, co zauważyliśmy-Ukraińcy jeżdżą tragicznie! Strasznie dużo wypadków drogowych. Wracając do celu naszej wyprawy-to był nim zlot motocyklowy w Kosiv, ale niestety ze względu na nasze niezbyt fartowne przygody, zrezygnowaliśmy. To rozsypane łożysko jeszcze nas nie zniechęciło do zrezygnowania ze zlotu, tylko wielka wieczorna ulewa. Tak lało, że nie byliśmy w stanie jechać dalej. Kiepska widoczność, cali mokrzy.....Uznaliśmy, że musimy się gdzieś zatrzymać na nocleg. W Lucku znaleźliśmy pokoik. Rano szybciutko się zebraliśmy i dalej w drogę . Już teraz kierowaliśmy się w stronę Kijowa aż do Korsunia na południu. Na każdym kroku wzbudzaliśmy wielkie zainteresowanie wśród ludności. Co poniektórzy podejrzewam widzieli na żywo takie sprzęty po raz pierwszy. Bo u nich na codzień można zobaczyć IŻ-e i tego typu podobne ,,maszyny" :) To samo tyczy się samochodów. Rzadko można zobaczyć jakieś nowoczesne auta, głównie w większych miastach. Na ulicach goszczą a wręcz królują Łady, Zaporożce, Moskwicze itp. Podróż była bardzo sympatyczna, nie obyło się bez śmiechu i wygłupów. Mieliśmy także mała wpadkę. Jadąc na skróty wsiami zabrakło nam paliwa a tu nigdzie żadnej stacji benzynowej, ani jednego dystrybutora z paliwem. Z Robertem na resztkach paliwa pojechaliśmy szukać i udało się. Zatankowaliśmy i nalaliśmy jeszcze doraźnie w butelkę dla GPZ-ecika Bruna. Na Ukrainie panuje system jak na polskich stacjach Nestea. Najpierw płacisz, później lejesz paliwo. Paranoja i głupota! Chociaż z drugiej strony sprzedający mają pewność, że nikt ich nie okradnie i nie zostaną skazani na dodatkowe i przede wszystkim nie swoje koszta. Podróż była naprawdę pasjonująca! Ukraina to piękny kraj, malowniczy, tajemniczy, trochę dziki, nieodkryty.... Ludzie są otwarci, ciepli, ciepli, sympatyczni i pomimo doskwierającej biedy-uśmiechnięci, szczęśliwi. Potrafią czerpać radość z tego, co mają, z każdego następnego dnia, z każdej danej im chwili. Muszę przyznać, e Ukrainki to bardzo ładne dziewczyny. Także chłopaki macie pole do popisu! Mówię serio! Tylko jechać i wybierać! :P Odnosząc się jeszcze do przepisów i zasad na ukraińskich drogach, należy pamiętać o zwolnieniu, odpuszczeniu pedału gazu wjeżdżając do kolejnego miasteczka. Zazwyczaj jest tam posterunek policji i łatwo można zostać zatrzymanym. Ale jak jesteś motocyklistą, to i tak nie masz się co obawiać, bo po pierwsze policja widząc motocykl jest bardziej zainteresowana jego widokiem niż prędkością, jaką masz na liczniku. Po drugie Ładą przecież Cię nie dogoni. A po trzecie mandaty są śmiesznie małe. Największy jaki może wypisać Ci drogówka to mniej więcej 18 hrywien czyli około 14-15 złotych. Śmiech na sali! W niedzielę znowu niefart! Po raz drugi poszło łożysko! I co tu zrobić?! Po środku wsi i w dodatku w niedzielę! Na szczęście znalazł się dobry człowiek, który zechciał nam pomóc-taksówkarz. Pojechał z nami do najbliższego miasteczka i pomógł znaleźć nieszczęsną część. Mieliśmy niewiarygodnego farta! Kto to słyszał, żeby w niedzielę, w dodatku po południu gdzieś był otwarty sklep motoryzacyjny. To zdarza się chyba tylko na Ukrainie! Do tego wszystkiego okazało się, że poszukiwane przez nas łożysko było ostatnie! Istny cud! W czasie wymieniania części w moto-Robert woził na motocyklu okoliczne laski :) a Banderas organizował sesje zdjęciowe z własną osobą w roli głównej :) Po całej operacji jakaś dobra kobieta z okolicznego domu wyniosła Brunowi miskę z ciepłą wodą, mydło, ręcznik. Szok! Do Korsunia dojechaliśmy wieczorną porą, robiąc niezwykła niespodziankę znajomym Roberta. Nieodzowna część tego wieczoru, jak to na Ukrainie-oczywiście pyszny barszczyk ukraiński! :) Rozpakowanie się, przebranie, opowiadanie wrażeń z podróży......a później kąpiel w rzece! Wyśmienity relaks po tak długiej drodze. Usnęliśmy wszyscy jak dzieci! W czasie naszego pobytu na Ukrainie mieliśmy wrażeń co niemiara! Witek z Irą pokazali nam tak wiele ciekawych miejsc. Tyle zobaczyliśmy, zwiedziliśmy, chłonęliśmy wszystko jak gąbki, utrwalaliśmy wszystko nie tylko w głowach, ale także na karcie graficznej aparatu. Wszystko było takie niesamowite! Ukraina zrobiła na mnie naprawdę niezwykłe wrażenie! Wrócę tam na pewno! Już planujemy (o ile wszystko wypali i wszyscy nadal będą tacy chętni jak teraz) wyjazd w przyszłym roku na Krym. A może jeszcze w tym roku we wrześniu się wybierzemy ponownie na Ukrainę??? Kto wie! Byłoby wspaniale!!! To, co mi utkwiło w pamięci i co mnie zaintrygowało, zafascynowało, spodobało, w czym wręcz się zakochałam (jeśli można to tak określić) to skakanie z dość ,,DUŻEJ" wysokości do wody. Miejsce naszych ,,zabaw" to stare kamieniołomy wypełnione wodą. Skakanie do nich to niesamowite przeżycie! Adrenalina wręcz skacze do gardła, a stanie na krawędzi skały zatyka tak dech w piersiach, że czasami można stracić równowagę. Stojąc tak wysoko odczuwa się strach, emocje są ogromne! Lot wydaje się niewiarygodnie długi, choć trwa on zaledwie ułamki sekund. Ale kiedy już się znajdziesz w wodzie ma się ogrooooomną satysfakcję. Extra! Wszystkim polecam taki extreme! Frajda co niemiara! Nie obyło się także bez siniaków w czasie naszych szaleństw, ale to już nie jest takie ważne :) Jeden dzień poświęciliśmy na wycieczkę do Kijowa. Przepiękne miasto! Tutaj można już poczuć magię i rządzę pieniądza. Ładne domy, nowoczesne samochody, zupełnie inny standard życia. Wchodząc na teren Cerkwii musiałam założyć na siebie czarny długi, zakrywający nogi fartuch i chustę na głowę. W religii prawosławnej kobieta, wchodząc do miejsca kultu, miejsca świętego musi mieć zakrytą głowę. Ukraina jest bardzo religijnym i przestrzegającym zasad krajem. Chłopaki, widząc mnie tak ubraną mieli ubaw po same pachy, co uwiecznili również na zdjęciach. Ja-powiem szczerze-utożsamiłam się trochę z wyznawczyniami prawosławia i nawet ten ubiór mi się podobał. Było to poprostu coś innego, coś nowego dla mnie. Architektura jest bardzo specyficzna, oryginalna, niebanalna. Malowidła są bardzo barwne, wyraziste, intrygujące wręcz. To samo tyczy się rzeźb, pomników. Przyglądając się pomnikowi poświęconemu walczącym żołnierzom i zwykłym obywatelom, można wyczytać przemawiający smutek, cierpienie. Te twarze niesamowicie odzwierciedlają, oddają obraz tragedii, która się wydarzyła. Są takie realne. Te lica są jak....żywe. Ukraina to istny raj dla fanatyków, entuzjastów militariów. Tu na każdym kroku napotkać można czołgi, samoloty, rakiety, broń, jaka była używana w czasie konfliktów zbrojnych. W naszej ekipie takim zapaleńcem był Banderas, który nie przepuścił żadnego obiektu, żeby mu nie zrobić sesji zdjęciowej :) Czasami było to już nawet bardzo męczące. Wybawiliśmy się na Ukrainie rewelacyjnie! Co wieczór zabawa, hulanki, swawole! Alkohol lał się litrami! A klimat do picia tam jest wyśmienity! Wypijasz morze wódki, niby zaszumi Ci w głowie, ale rano budzisz się jak nowonarodzony, żadnego bólu głowy, żadnego kaca. Extra! Osobiście polecam Niemiroffa (wódka miodowo-paprykowa). Pycha! To, co mnie zaskoczyło-to lody robione na bazie wyciągu z konopii indyjskich z zatopionym w środku makiem. Rewelacja! Opakowanie przyciąga także uwagę. Nadrukowane listki marihuany, przekreślona strzykawka i napis po ukraińsku ,,stop narkotik" :) Nie trudno tych lodów nie zauważyć! Także polecam-bardzo smaczne! Jeszcze jedna dobra rzecz, której bardzo żałuję, że nie ma w Polsce, to schłodzony bardzo gęsty serek waniliowy w polewie czekoladowej-w formie batonika. Pychota! Bardzo szybko przeleciały nam te dni spędzone na Ukrainie. Dzień przed wyjazdem, każdy z nas był jak struty. Byliśmy zasmuceni faktem, że musimyjuż wracać. Przykro było wyjeżdżać, ale obowiązki czasami biorą górę. Niestety..... :( Droga powrotna przebiegła nam dosyć sprawnie. Z Korsunia kierowaliśmy się na Kijów, później na Rivne, Żytomir i Dorohusk-turystyczne przejście graniczne niedaleko Hrubieszowa. Wszystkim, którzy wybierają się na Ukrainę to właśnie przejście szczególnie proponuję. Nie ma tu tirów i ogromnych kolejek, bo to przejście typowo turystyczne. Żałuję tylko, że nie pojechaliśmy do Lwowa, ale to mam nadzieję nadrobimy innym razem :) Przez cały dzień mieliśmy piękną pogodę, jak zresztą przez cały tydzień naszego pobytu na Ukrainie. A już granica z Polska przywitała nas ulewą i tak już przez cała drogę do domu. Jaka była nasza radość, jak wjechaliśmy na nasz polski asfalt :) Poprostu marzenie! Przemierzyliśmy w sumie około 2500km. Chłopaki pojechali jeszcze na weekend na zlot do Giżycka. Ja niestety nie mogłam z nimi jechać, czego bardzo żałuję, ale niestety w sobotę musiałam już być w pracy. Coś za coś :( Zaliczam ten wyjazd do naprawdę bardzo, bardzo, bardzo udanych. Bo pomimo przeciwności losu, problemów i tego, że się właściwie nie znaliśmy, przynajmniej według mnie-stworzyliśmy rzeczywiście bardzo zgraną ekipę. Nie wiem jak reszta, ale mam nadzieję, że się choć trochę wypowiedzą na forum na ten temat i wyrażą swoje zdanie :) Chciałam podziękować wszystkim moim kompanom tej szalonej, zwariowanej i wyśmienitej podróży, a szczególnie Brunowi Kawoszowi za to, że zaproponował mi ten wyjazd i chciał zaryzykować, za zwariowane poczucie humoru i wkręty :) , Robertowi (który mam nadzieję niedługo zostanie naszym nowym 4umowiczem) za to, że także zaryzykował :) i zabrał mnie na Swoje plecy, za pomocną dłoń, koleżeńskość, cierpliwość, uśmiech i użyczenie kolana :) , a także Banderasowi za wygłupy i roześmianą mordkę :) Wszystkim wielkie dzięki i mam nadzieję, że nie tylko na tym poprzestaniemy, ale będziemy się spotykać i uskuteczniać wypady. Chłopaki ta relacja jest w szczególności dla Was!!! Oby Kalinka zawsze grała Wam w duszach! :) :) :) W najbliższych dniach postaramy się wrzucić trochę fotek z wypadu, bo jak na razie płytka się wypala. Ciekawa jestem czy ktoś przeczytał to wszystko od deski do deski, bo ,,troszeczkę" się rozpisałam :) Oby mnie tylko moderatorzy nie pogonili, że zapycham tyle miejsca na 4um :) Dla tego kto to przeczytał a raczej zmęczył wielkie brawa! Jeszcze raz wszystkim gorąco polecam Ukrainę! Naprawdę warto! Pozdrawiam serdecznie Adu :)
  4. Ja posiadam buciki Sidi Vertebra. Powiem tylko tyle.....REWELACJA!!! Jestem naprawdę z nich zadowolona, sprawdzają się nie tylko w czasie jazdy w upale, ale również w deszczu. Nie mam kompletnie żadnych zastrzeżeń. Materiał i jakość wykonania są doskonałe. Buty robione są w nowej technologii dającej gwarancję trwałości, elegancji i bezpieczeństwa. Wykonane są z połączenia elementów z tworzywa sztucznego i trwałej impregnowanej skóry. Buty są naprawdę lekkie. Podeszwa o bardzo dobrej przyczepności. Nie znalazłam w nich żadnych uchybień i usterek-żadnych wystających nici, nie doszytych miejsc czy niedokładnie odlanego elementu z tworzywa. Nosi się je wygodnie, biorąc pod uwagę to, iż jest to ,,produkt przeznaczony szczególnie dla motocyklistów jeżdżących sportowymi maszynami". Obcas jest optymalnej wielkości, nie daje wrażenia „szpilek”, pozwala na bardzo dokładne ustawienie nogi na podnóżku motocykla i uniemożliwia zjeżdżanie nogi zarówno w przód jak i tył. Całość jest dość sztywna jednak miła i miękka w środku, nie odczuwa się żadnego gniecenia elementów sztucznych. Wyściółka wewnątrz obuwia jest miękka i nie ma tendencji do brudzenia skarpet czy zatrzymywania brudu wewnątrz. Daje się łatwo i w miarę prosto czyścić i suszyć. Wszystkie części ochronne obuwia są dokładnie wykonane, większość można demontować i wymieniać na nowe. Mają możliwość niewielkiej regulacji. Jedyną wadą wydają się być ślizgacze nosowe, które nawet po dokładnym montażu nie są idealnie dopasowane do kształtu buta i delikatnie odstają. W szczeliny dostają się drobinki piasku i sprawiają, że ochraniacze coraz bardziej odstają a skóra pod nimi wyciera się. Niestety podczas jakiejkolwiek „przechadzki” buty wydają specyficzny, tylko dla siebie, dźwięk. Przyczyną tego są elementy ochronne tylniej części buta, na całe szczęście odrobina smaru do łańcucha w sprayu załatwia sprawę na długo. Ta tylnia część butów jest prawdziwym zbawieniem! Można w nich śmigać tzn. chodzić ile się chce, bez potrzeby rozpinanaia butów. But jest idealnie dopasowany do nogi i nie ma obawy obtarcia nogi czy niewygody przy chodzeniu. Nawet podczas jazdy w obfitym deszczu buty nie przemakają. Zamek jest naprawdę bardzo dobry, nigdy się nie zacina, a całe zapięcie jest zrobione tak, że nie trzeba martwić się o materiał naszych spodni, który mógłby dostać się w zamek i zablokować go. Dodatkową cechą dającą jeszcze więcej bezpieczeństwa, szczelności i odizolowania stopy od warunków zewnętrznych jest zapięcie na rzepy, po jego zamknięciu już nic nie dokucza a but staje się całością z naszą stopą usztywniając ją dokładnie z resztą nogi. Górna część butów jest przystosowana do włożenia w nie nawet grubych nogawek kombinezonu. Jakość wykonania i trwałość butów Sidi Vertebra jest bardzo dobra. Buty są naprawdę wygodne. Nie przemakają i co najważniejsze są bardzo bezpieczne. Ja w zeszłym sezonie zapłaciłam za nie 600zł na motobazarze, teraz pewnie już sa tańsze. Gorąco i z czystym sumieniem polecam te butki
  5. Z Podkarpacia niezły kawałek na tego grilla ;)
  6. było było ognicho! w sobotę. To nie wiem, gdzie Ty pojechałeś........
  7. I znowu oczywiście dałam d........ Ale moja nieobecność wynikała z przyczyn ode mnie niezależnych. Jadąc już na ognicho, miałam ,,mały" wypadek samochodowy. Na szczęście nic mi się nie stało poważnego. Przepraszam Bartosz jeszcze raz i wszystkich grillowiczów
  8. To może i w piątek i w sobotę :) Wtedy wszystkim będzie odpowiadało. Bo tak to nigdy nie dojdziemy do żadnego porozumienia
  9. Pięęęęęęęęękny sprzęt, naprawdę cieszy oko........ Moto kosmiczne
  10. Osłona na nosek jest rzeczywiście rewelacyjna i spełnia swoje zadanie. Mam w swoim Lazerku taki patent i naprawdę jest funkcjonalny
  11. podpisuję się pod wypowiedzią Klausa. Było tyle aparatów i telefonów a tu tylko fotki wrzucił Przemo i Fat. Jak macie jakieś zdjęcióweczki to zarzućcie. Dzięki
  12. coś się chyba nie udało :) edit: o już są! dzięki
  13. ech....... nie załapałam się na żadnym zdjęciu :) Jak masz jeszcze jakieś fotki, to wrzuć proszę
  14. tak tak to Embe :) Oj chyba tak :( Ktoś Cię w końcu musiał pilnować, żebyś się nie stoczył do wody :D
  15. Mnie niby też tak bardzo nie poruszją, chociaż fajnie od czasu do czasu polatać na sliderkowej gumie :) Pięknie ciągną w górę-są wręcz do tego stworzone..... :D A dziękuję dziękuję :D Rok do przodu na szczęście :P
  16. Też tak można.... :D Ja nie tak dawno również się spotkałam z jazdą pod prąd na dwupasmówce. Byłam bardzo , ale to bardzo zaskoczona takim widokiem. Ciemno, w nocy, wracam do domku, a tu patrzę z naprzeciwka widzę dwa białe światła. Pełna dezorientacja....... Ale gościu chyba zajarzył, że wjechał na niewłaściwy pas, bo automatycznie usunął się na pas zieleni po środku. Ufff..... Dobrze, że nie było żadnego wypadku przez takiego bałwana
  17. http://www.motofakty.pl/artykul/motorowero..._rewolucja.html
  18. Fajnie było, ale się skończyło i do domu już się powróciło ;) Pomimo tego, że byliśmy bardzo krótko, bawiłam się doskonale :D Pablo pięknie żeśmy wymiatali pod sceną :D aż nam miejsce robili :P Później spanie w trawie też było ok, gdyby nie to, że prawie po nas by przejechali trają :) No, i stan upojenia większości osób niestety zmotywował ich do zrobienia publicznej toalety na najbliższym wzgórku, co zmusiło nas do opuszczenia tak miłego miejsca leżakowania :) Z samego rana oczywiście browałek i dogorywanie-leżąc na 3 krzesłach pod namiotem. Parada również udana, choć było niemiłosiernie ciepło. Pozdrowienia dla wszystkich, których poznałam lub tych, którzy mnie poznali, ale ich nie pamiętam :D sorry :( pzdr także dla Pabla, Cherubinka, Pana Starszego, Michała, Marlewa, Klausa itp, itd P.S. Polly szkoda, że nie zajrzałaś :P Ale mam nadzieję, że niebawem będzie okazja
  19. To w takim razie do zobaczonka :) My też zaraz wylatujemy do Wrześni
  20. Tu masz Domel rację. Wiele kobiet nie czuje sie pewnie za kierownicą, a to podawanie kierownicy, to normalnie i mnie rozbawia i zawsze mam przed oczami moją ciotkę buhahahah :) I w tym właśnie jest sęk. Gdyby kobiety były bardziej pewne swoich umiejętności, nie bały się jeźdźić, na pewno nie było by tylu wypadków na drogach i utrudnień. No, ale trzeba też zanzaczyć, tak jak juz napisałam wyżej, że trafiają się i również tacy faceci, którzy stwarzają innym problemy i zagrożenie na drodze
  21. Greedo, nie denerwuj się proszę...... Obiecuję poprawę :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...