Wielka szkoda, że w okolicy nie spotkałam (bynajmniej wówczas, gdy szukałam kursu) szkoły, w której instruktorzy jeżdżą z kursantami jednym moto. Mój pierwszy wyjazd na miasto był.. powiedzmy mocno zapadającym w pamięć przeżyciem i większym hardcorem niż cały egzamin.  
Oczywiste, że jazda po placyku ma inną specyfikę niż jazda w ruchu ulicznym, więc prosta zmiana biegów, którą robiłam początkowo "na słuch" mogłaby być poprawna, gdyby instruktor za mną mógł 
  
nie wspomnę już o przeciwskręcie,  który w praktyce na pierwszym wyjeździe był hmm.. w sumie to go prawie nie było (przynajmniej świadomie) i dobrze, że z przeciwka nic nie jechało, bo  :icon_eek: 
Na zajęciach teoretycznych owszem, była o tym mowa, ale dla świeżaka to nie takie proste zastosować wszystkie wskazówki.  
  
tego elementu ewidentnie zabrakło. 
  
Koniec końców- szczęśliwie egzamin zdany za 1., bardzo miłych instruktorów wspominam jeszcze milej, co nie zmienia faktu, że prawdopodobnie gdybyśmy jeździli jednym moto mogłabym wcześniej nabierać prawidłowych nawyków i przede wszystkim techniki.  
P. Tomku  :clap:  za ideę jazdy z kursantami!!!