Witam,
Wczoraj po raz drugi moja Sfała zrobiła mi psikusa.
Dopiero co odebrałem ja z MCS a już pojawił się nowy problem. Motong stał w serwisie bo urwała mi się śruba od mocowania kolektora, MCS dzielnie sobie z tym poradził i w końcu mogłem polatać. I poleciałem sobie do Konstancina odwiedzić kolegę po wypadku. Wszystko było OK, aż ty nagle przy ruszaniu z pod ronda motong zgasł, przy kolejnym kręceniu też nie zapalił, poszedł tylko strzał z tłumika, później już na chodniku parokrotnie próbowałem go odpalić, zaskakiwał ale tylko na chwilkę i ponownie paro krotnie strzelił z tłumika. Odczekałem 5 minut ( papierosek) i spróbowałem ponownie, tym razem zaskoczył normalnie i dojechałem do celu. Po odwiedzinach wróciłem do motonga i niestety kaplica...
Po przekręceniu stacyjki zero odzewu, żadna kontrolka nie świeciła... pomyślałem, że może zostawiłem go na pozycji i padła bateryjka, ale kolega dostarczył mi nowa i to niestety nie pomogło.
Dodam jeszcze że podobną sytuacje miałem ok miesiąca temu, z tym że motong postał parę godzin bez akumulatorka i po ponownym podłączeniu baterii cudem ozdrowiał i działał do wczoraj.
Nie wiem od czego mam zacząć szukać usterki... bezpieczniki posprawdzałem, wszystko jest Ok.
Może ktoś z was koledzy jest mi w stanie coś doradzić. :icon_question:
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po długim szperaniu miernikiem w instalacji jestem niemal w 100% pewny, że winna jest stacyjka.
Po jej ominięciu i spięciu instalacji "na krótko" nie ma żadnego problemu.
Ale pojawiła się kolejna kwestia. Czy ktoś z was drodzy koledzy demontował może stacyjkę w suzuki?
Aby ją odkręcić od kierownicy potrzebny jest jakiś magiczny klucz imbusowy z dziurką.
Czy może ktoś jest w stanie udzielić mi rad przy naprawie stacyjki?
W ogóle czy jest to możliwe, czy pozostaje tylko wymiana?
Bedę niezmiernie wdzięczny za jakiekolwiek podpowiedzi.
Pozdrawiam!!!