Skocz do zawartości

kropi

Forumowicze
  • Postów

    28
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

O kropi

  • Urodziny 03/16/1973

Osobiste

  • Motocykl
    Kawasaki VN 800 Classic
  • Płeć
    Mężczyzna

Informacje profilowe

  • Skąd
    Łódź

Metody kontaktu

  • Strona www
    http://

Osiągnięcia kropi

NOWICJUSZ - macant tematu

NOWICJUSZ - macant tematu (8/46)

0

Reputacja

  1. Dodam tylko, że jadąc w każde inne miejsce niż Istria można spokojnie uderzać przez Słowację i Węgry. W tym roku jechalem obiema trasami - czasowo wychodzi tak samo a koszta niższe, zostaje tylko 7,5 euro za Słowację a Węgry robimy w 3,5 h drogą nr 86, póki co bezpłatną. Autostrada kalkulują się dla mieszkańców Krakowa i dalej na wschód, tylko że wtedy Słowację robimy jakimis krzakami ale też jest znosnie. Opłata 15 euro za ten ogryzek słoweńskiej autobahny to zdrowe naciaganie, opłacalne tylko dla Istriolubów, ale wtedy ryzykujemy kolejkę na granicy chorwackiej, bo tamtędy walą całe Włochy i pół Reichu. Jest kilka objazdów hitrej cesty, ja polecam ten przez Murek- Lenart-Ptuj, bo najtrudniej się zgubić. Jedzie się moze ze 20 minut dłużej... Polecam forum www.cro.pl jako źródło bezcennych informacji o kraju, drogach dojazdu itd. W ogóle Chorwacja jest da best ;)
  2. Podaję link do ogłoszenia. Moto jest zadbane, zarówno mechanicznie jak i wizualnie. Cena wyjściowa 15kPLN, do dogadania.
  3. Wielkie dzieki dla super goscia, ktory w piatek 13-go maja byl tak mily, ze podwiozl mnie na stacje benzynowa gdy skonczyla mi sie wacha na obwodnicy Gdanska. Dzieki niemu i fajnej obsludze serwisu MANa i stacji diagnostycznej nie spoznilem sie na slub kumpla. Wiedzac, ze sa tacy ludzie nie strach ruszac w dalekie samotne trasy...
  4. kropi

    Alpy 2-7 czerwca

    Ja powiem, że w sumie to chętnie bym smignął - planuję wyciągnąć kol. Małżonkę w lipcu tamże a warto by wcześniej zbadać teren. Z tym, że na mojej pompie prędkość komfortowa oscyluje wokół 100-120 km/h... Prawdopodobieństwo udziału w eskapadzie oceniam na 50% na dzień dzisiejszy. Pozdrawiam! :flesje:
  5. Ja tak może ogólnie, abstrahując od szkoły "A" czy "B"... Otóż stwierdzam, po kilkumiesięcznej przygodzie motocyklowej, że to nie jest sport dla ludzi szukających oszczędności rzędu 100 czy 200 zł. Tutaj wszystko kosztuje, to jest naprawdę drogie hobby. A każde zejście z jakości - kupno tańszego kasku, spodni czy butów made in China - może wyznaczać granicę zdrowia, a nawet życia. A kurs to wbrew pozorom ważna sprawa. Tu nabiera się pierwszych odruchów, umiejętności radzenia w sytuacjach, które każdemu mogą się przydarzyć w najmniej oczekiwanym momencie. Więc jeśli boli te dodatkowe 100 zł to naprawdę proponuję odpuścić sobie motocyklizm, bo potem będzie zakup mototrupa za 3 tysie, opony łyse ale "oblecą do końca sezonu" (komplet opon 400 zł), łańcuch wyciągnięty ale "się trzyma to wytrzyma" (w miarę firmowy zestaw napędowy 350 zł), jazda w dżinsiorach (porządne portki 500 zł) i wiatrówce z lumpexu (katana 5-8 stówek) itp, itd. Może lepiej kupić dobry rower, to też kupa frajdy. Albo skuterek, one też sporo potrafią a koszta są nieporównanie niższe. Nie chcę nikogo urazić, raczej zachęcić do rozsądnego rozplanowania wydatków i przeliczenia zamiarów na siły, żeby potem uniknąć przykrych niespodzianek. Oczywiście, tańsze szkoły mogą być nie gorsze od droższych, a droższe też się między sobą różnią - ale nie kierowałbym się ceną niższą o te parę złotych tylko jakością szkolenia.
  6. Witam. Mam na imię Paweł, poprzedni sezon przelatałem na skuterku, a teraz czas zwiększyć pojemność: pojawił się Vulcan VN 800. Prawko zrobiłem jeszcze na jesieni, więc to dopiero początek dwukołowej przygody. Pozdrawiam wszystkich vulkanistów!
  7. Witam, od niedawna Vulkanista ale jeszcze niezarejestrowany, w poniedziałek jadę dopełnić formalności i można zaczynać sezon. Tym, co już zaczęli - zazdraszczam, ale też mam problem z błotem koło domu, trochę poczekam aż obeschnie. Pozdrawiam!
  8. To jak już tak zupełnie na luziku to pomyślcie nad źródłami termalnymi na Węgrzech, najbardziej znane są w Hajduszoboszlo ale nie tylko tam, fajna sprawa na zmacerowane tyłki :D . Co do samej trasy to warto rozważyć objechanie naszych gór od słowackiej strony, cudne są widoki na Malą i Velką Fatrę, tam też fajne serpentynki (nie wiem jak teraz nawierzchnia, kiedyś było tak sobie), przejście jakoś w Zwardoniu a więc Wasze okolice. Dawno tam byłem ale wspomnienia mam b. miłe :)
  9. Na pewno warto zaplanować nocleg przy granicy węgierskiej i poświęcić co najmniej pół dnia na Plitvice - z wyjazdu do Chorwacji przed 15 laty najlepiej pamiętam te jeziora i piękną starówkę Dubrovnika. No i Triglav, ale to już w Słowenii. We Włoszech jest mnóstwo do zobaczenia, byłem raz i to jeszcze dawniej (w czasach, gdy opłata za kibel była istotnym punktem w kosztorysie), sama trasa przez Alpy jest niezwykle urokliwa, ale polecam też Lazurową Grotę - płynie się łódką do groty podświetlanej światłem wpadającym spod wody, rewela). Chętnie bym dołączył ale Koleżanka Małżonka jakaś anty-motocyklowa generalnie :(
  10. Gleby wprawdzie nie miałem, ale wiele nie brakowało - oczywiście ślepy puszkin zmieniając pas nie uwzględnił mojej tam obecności. Żeby było ciekawiej, miałem na sobie pomarańczową kamizelę a za mną jechało auto z napisem EGZAMIN PAŃSTWOWY :D
  11. Też polecam Deltę - trochę o moim zdawaniu, dodam tylko tyle, że u Bajona miałem w sumie ze 2 godziny na mieście - i to "wymęczone", na placu robisz co chcesz i nikogo to nie obchodzi. W Delcie "kręcisz" przy instruktorze i na bieżąco daje on informacje, co robisz dobrze, a co źle. Za każdym razem ćwiczyliśmy "rytuały" egzaminu praktycznego - bardzo przydatne. Co do szkoły WOTA to mam raczej mieszane odczucia, bo gdy ja kręciłem pod okiem p. Waldka to na placu obok kręcił ktoś od nich - pod okiem Pana Boga, a instruktor relaksował się gdzieś w biurze. Za pierwszym razem jeździła ze mną jakaś laska po "kursie" gdzieś w Skierniewicach czy Koluszkach - ponoć wyjeździła 20 godzin a nie miała totalnie pojęcia o technice jazdy, miała problemy z wbijaniem biegów, ruszaniem... no, ze wszystkim. Potem wyznała, że jeździła na jakiejś 125-ce a CBF-ka to jednak trochę większe bydlę.
  12. Też się pochwalę - w końcu zdałem. Za 3-cim razem... 1. Nawet nie wsiadłem na motocykl. Pan instruktor na kursie nie był uprzejmy mi wyjaśnić, że ZAWSZE sprawdzamy naciąg łańcucha, niezależnie od 2 wylosowanych rzeczy do sprawdzenia. Pogoda - w sumie to nieistotne ale było raczej zimno, bez deszczu. 2. Motong był zimny, szarpał i zgasł mi 2x na ósemce. Nie pomogły protesty, a nawet to, że zgasł on również pracownikowi WORDu, gdy próbował nim ruszyć. Pogoda fatalna - zimno + mżawka. Bleee... 3. Tym razem wszystko poszło gładko - motocykl rozgrzany, trzymał ok. 1500 rpm (a może go podkręcili?), pogoda super - słońce i ok. 12 stopni. Nie dało się nie zdać :D Co do samego egzaminu - w Łodzi mamy 2 możliwości - Smutną i Maratońską, zdecydowanie polecam tę drugą opcję. Po pierwsze, czeka się krócej. Po drugie - na Smutnej (moje 1 podejście) umawiają po 5 osób na 1 godzinę, więc choć byłem zapisany na 8.00 to wszedłem ok. 11. Na Maratońskiej po 2-3 osoby i to jest ok, czeka się max godzinkę. Po trzecie - trasa egzaminacyjna jest o wiele trudniejsza w centrum - miliony pieszych, poparkowanych byle gdzie puszek, no i tory na Pomorskiej, po których można nieźle popłynąć. Na Maratońskiej są 2 momenty, w których można popłynąć: drugim jest ograniczenie do 30 na remoncie na Jana Pawła (ja tam docisnąłem do 60 bo mnie chciała jakaś puszka staranować, a potem sobie przypomniałem, że jest 30 i zwolniłem, potem jadę w strachu że mi każe kończyć egz. ale nic się nie dzieje. Pod koniec - ładnieś mu pan uciekł... :D ) Wcześniej takim momentem może być drugi przejazd przez tory na Wróblewskiego - ponoć niektórzy egzaminatorzy wymagają, żeby się zatrzymać przed torami i poczekać aż wszystkie auta przejadą. Osobiście uważam to za absurd, dlatego spytałem przed jazdą jak to jest z tym przejazdem (dla niezorientowanych - ma on długości jakieś 200 metrów) i egzaminator powiedział, że to bez sensu, więc warto o wszystko pytać. Po pierwszym egzaminie wziąłem sobie kilka dodatkowych godzin w szkole "Delta", i tę szkołę zdecydowanie polecam - te kilka godzin dało mi więcej, niż wcześniejsze 20 u Bajona, gdzie głównie kręciłem ósemki a jedynym zmartwieniem szefa było to, żeby mu nie spalić sprzęgła. W "Delcie" miałem zajęcia z pp. Darkiem i Waldkiem, których tu serdecznie pozdrawiam i dziękuję za solidne przygotowanie. Gaśnięcie motonga za 2-gim razem uważam za przypadek, między 2. a 3. razem nie brałem żadnych lekcji i zdałem bez problemu. A teraz czekam na prawko, jestem już tydzień po egzaminie a na wiadomej stronie jeszcze nic o mnie nie wiedzą. To uważam za bezczelność - kolega zdawał prawko w USA i zaraz po egzaminie dostał je do łapy, wrócił więc do domu całkiem legalnie za sterami auta.
  13. kropi

    Co na początek?

    186 cm i ok. 90 kg, mój "plecaczek" 162 cm i 53 kg. Ten drugi też mi się podoba, do tego są w podobnych cenach - z tego co czytałem, ponoć silnikowo lepsza Honda a zawieszkowo Suzi. Obie są fajne - w miarę wyważone, proporcjonalne, rzekłbym - neutralne stylistycznie. Niestety, Łódź i okolice to jakaś pustynia motocyklowa, zazdroszczę Warszawiakom i mieszkańcom województw zachodnich - a najbardziej tym, co siedzą w UK :biggrin:
  14. kropi

    Co na początek?

    Fajny ten EL 250, nie powiem. Im więcej czytam, tym bardziej widzę, że będzie problem zmieścić się w 5 klockach, więc rozważam (zakładając, że nie wygram w totka) też inne modele, np. Hondę CB 500 wyżej już wspomnianą, za 5-6 kPLN wywoławczo dostępne są całkiem przyjemne motorki. Znajomy twierdzi, że na pierwszy motor lepsza Cebula, bo łatwiej ją wyczuć i trudniej poharatać, do tego ma podobnie bdb opinię jeśli chodzi o bezawaryjność co 535. No a kupić można o 2-3 tysiące taniej, i to mogą być pieniążki przeznaczone na zakup porządnego stroju i kasku. A o czopku pomyślę za rok-dwa, jak mi się znudzi.
  15. Hehe, widzę, że kolega ma podobny problem - ja mam trochę większe środki wprawdzie, ale powoli zaczynam się skłaniać albo ku tej chińskiej 125-ce Tutaj masz test długodystansowy, albo jakiś skok na kasę muszę zrobić, bo widzę, że sam moto to tylko część kosztów. A ja jeszcze chcę pojeździć (grzebanie w garażu owszem lubię, ale do tego nie potrzebuję motocykla, mam już 40-letniego trampka i on mnie pod tym względem zaspokaja) czyli mieć na benzynkę, żarełko, noclegi, przyzwoite bezpieczne buty, ubranie, porządny kask z atestem, płyny, regulacje, ubezpieczenie, rejestrację..... żeby kupić moto za 3500 trzeba mieć ok. 6 tys. albo inaczej - mając te 6 tys. na sam moto można wydać nie więcej, niż 3500. Samo ubranko to jest tysiączek, i to tak bez szaleństw. Jak chcesz jeździć wkoło wsi to po co sprzedawałeś Simka? On się do tego lepiej nadawał niż motor, a jego utrzymanie kosztowało grosze. Posłuchaj mądrych i doświadczonych w temacie ludzi którzy wiedzą, że cena zakupu to tylko część kosztów, jakie musisz ponieść. Mając 3500 osobiście kupiłbym strój i kask, moto wziąłbym na kredyt a resztę miałbym na rejestrację, ubezpieczenie, benzynę i koszty eksploatacyjne. Pisze to z pozycji kompletnego lajkonika, który poświęcił wiele godzin na studiowanie tej i podobnych stron www, starając się uczyć na cudzych doświadczeniach, a nie na własnych błędach. Czego i Tobie życzę :rolleyes:
×
×
  • Dodaj nową pozycję...