Przejechalem w mej karierze okolo 500 km i pierwsza zaplanowana dłuzsza trasa liczaca 70km w jedna strone. Jechało sie fajnie spokojnie i stabilnie ...tak ze czujnosc usnela w trasie i oddalem sie wrazeniom pedu. Trzy kilometry do celu i skrecam w prawo w wiejska droge waska jakies 4,5 metra szerokosci miedzy krawedziami asfaltu. Widocznosc zero bo skrzyzowanie totalnie zakrzaczone... Skrecam na dwójce jakies 30 na godzine. lekko znioslo mnie do lewej...wjezdzam w drózke a tam 15m przede mna ustawiony czołowo Polonez. Brak doswiadczenia i przedni hamulec wcisniety w panice przy skreconym kole blokuje je. Motocykl kladzie sie na prawy bok .....Kierowca poloneza jest jednak uczynny i pomaga uwolnic mi przygnieciona noge. Strat niewiele...lekko przytarty tłumik i gmol ja takze bez uszczerbku poza urazem psychicznym, bo od tygodnia kazde skrecanie w boczne uliczki wykonuje na jedynce i predkosci max.10/h i z serduszkiem w gardle. Ale wierze ze przejdzie....