Zamieszczam maksymalne streszczenie ciekawej historyjki, ku przestrodze. Jakiś czas temu postanowiłem sprzedać ówczesne moto. Kupiec przyjechał, dał gotówkę, wypiliśmy herbatę i pojechał. Obie strony zadowolone. Ja z wrodoznego lenistwa nie zgłosiłem sprzedaży do PZU ani do Urzędu Miasta (organ rejestrowy), tylko intensywnie zacząłem poszukiwania kolejnego moto. Aż to nagle, po ok. 2 m-cach przychodzi polecony z PZU, żebym się zgłosił i wyjaśnił okoliczności mojego wypadku w ... Niemczech. Q-wa szczena mi opadła. Okazało się, że kolega nabywca zaraz jak kupił moją XJ-tę pojechał sobie na wypad do Niemiec na moich papierach. Co lepsze, jako że nie dałem mu zielonej karty (wtedy jeszcze trzeba było mieć), poszedł do jakiegoś agenta PZU i na podstawie mojego OC dostał zieloną karte, oczywiście na moje nazwisko (podrobił nawet mój podpis na niej :biggrin: ) Jego wypadek wyglądał tak: z jakiegoś powodu postanowił zatrzymac się na poboczu niemieckiej autostrady. Jak postanowił, tak zrobił. Zatrzymał się, zsiadł z moto i odszedł na bok (moze siusiu?). W tym momencie jakaś leciwa niemiecka staruszka z problemem wzrokowym potrąciła moto stojące na poboczu, niszcząc je i uszkadzając sobie lampe i blotnik. Finał: wina w 85% jej i 15% jego (moja) bo zatrzymał się w miejscu niedozwolonym. Nie muszę pisać ile czasu spędziłem w PZU przy wyjaśnianiu tematu i ratowaniu moich 50% zniżek... W sumie się udało, bo mi ich do tej pory nie zabrali. :icon_exclaim: I jeszcze jedna nieprawdopodobna rzecz w całej historii: znowu po kilku m-cach dostałem polecony z urzędu miasta, że ktoś chce rejestrować moto, które nadal jest zarejestrowane na mnie. Trochę się zdziwiłem, bo nabywca mówił, że moto oddał na złom... I znowu musiałem się fatygować i gęsto tłumaczyć całą historię + dlaczego nie zgłosiłem sprzedaży itp itd. Wnioski: zgłaszać sprzedaż tam gdzie trzeba i nie zatrzymywac się na poboczach autostrad, nawet niemieckich:icon_biggrin: