Na poczatq mojej pitarkowej kariery przy ok 30/h wparowalem w qmpla na motorynce - jednokierunkowa.. ja jechalem po lewej on po prawej.. pech chcial ze w momencie kiedy pa3lem na (przyszlego) charta ktory stal nachodniku po lewej qmpel zjechal na lewo i zatrzymal sie przed chodnikiem zeby na niego wjechac.. gdy wroocilem wzrokiem przed siebie moim oczom ukazal sie pomaranczowy kadet na wyciagniecie reki.. zdazylem tylko zacisnac zeby.. skutki - polamana szyba w kasku (tornado rules :D), skrzywiona wajcha sprzegla i hamulca noznego a w kadecie wgniecony lekko bak, my odziwo wyszlismy z tego z kilkoma siniakami :) 2 lata pozniej na simsonie s53 przeszarzowalem w zakrecie.. tzn gdyby nie moja nieuwaga pewnie wszystko byloby ok, ale praktycznie w maxymalnym pochyleniu jakie umozliwialy opony wjechalem na takie smoliste spojenie ktore czesto sie spotyka na naszych ulicach.. nie trudno sie domyslic ze przod mi odjechal a ja wygrzmocilem paszcza w asfalt.. lekkie zdarcie na rogu obudowy przedniego reflektora, klamki sprzegla, pocharatany lokiec, kolano i moje 4 litery.. jednak najbardziej ucierpiala moja duma gdyz przygoda ta miala miejsce w centrum przy dosc duzej liczbie 'kibicow' ;) Fajnie tak powspominac.. dlatych ktorzy jeszcze nic nie zaliczyli -> bez obaw wszystko przed wami :buttrock: