aker Opublikowano 24 Września 2003 Udostępnij Opublikowano 24 Września 2003 Chciałbym się z Wami podzielić moją radością, której zaznałem w dniu wczorajszym. A było tak : przedwczoraj usłyszałem, że 23.09 jest koniec lata. Zobaczyłem prognozę pogody i w trybie natchmiastowym wziąłem jednodniowy urlop. Wstałem rano - jak do pracy o 6:30 i o 8:00 ruszyłem. Przebiłem się przez poranne korki i pognałem na Kozienice. Po minięciu elektrociepłowni pojechałem nad Wisłę, żeby zrobić pierwszą przerwę połączoną z kontemplacją pięknego nadwiślańskiego krajobrazu. W Kozienicach nabrałem benzyny i pojechałem piękną i pustą drogą do Puław i dalej do Kazimierza. Nie wiem po co do Kazimierza, ale jest jakiś magnetyzm w miejscach uważanych za "modne". Zakupiłem kulebiaki i bułeczkę z serem i udałem się w dalszą podróż. Teraz już jechałem powolutku, bo drogi niezbyt równe i przepiękne widoki. Jechałem wąskimi drogami wzdłuż prawego brzegu rzeki. Po drodze zobaczyłem drogowskaz na prom w Solcu. Od razu tam skręciłem. Prom bez liny, ciągnięty przez wojskowy holownik do stawiania przepraw i urzekający widok skrzącej w słońcu rzeki. Do tego wymiana fachowych uwag i po zapłaceniu 5 złotych znalazłem się na drugim brzegu. Dalej już prosto do Sandomierza. Po drodze widziałem cementownię w Ożarowie i muszę powiedzieć że robi wrażenie - ta gigantyczna instalacja jest widoczna z odległości wielu kilometrów i gdyby nie kominy możnaby ją pomylić ze statkiem kosmicznym. Tam chwilę się pokręciłem i z powrotem. Następny postój zrobiłem na stacji benzynowej przy moście w Annopolu. Po zamówieniu świerzonki usiadłem przy stoliku i nagle zaczęli się zjeżdżać okoliczni motonici. Widać że bardzo zgrana paczka w pełnym przedziale wiekowym. W rozmowie dowiedziałem się że właśnie jadą grupą na pogrzeb kolegi, który w zeszły czwartek rozbił się na Virago 750. Gość nie był już pierwszej młodości, ale podobno był w dechę. Dorzuciłem się na wieniec i w lekko melancholijnym nastroju pognałem dalej. Wracałem trochę okrężną drogą, bo z Puław pojechałem do Dęblina i dalej przez Kozienice do Warszawy. W Dęblinie niedaleko mostu zrobiłem kolejny postój. Na pięknej nadwiślańskiej skarpie rozprostowałem kości. Wtedy zaczęły się problemy z moją pupcią - zaczęła zgłaszać protesty. W Kozienicach widziałem fajną scenkę : policja zatrzymała na radar wielkiego i nowego merca, z którego wysypało się kilku chasydów z pejsami, w kapeluszach i innych gadżetach, których nie potrafię nazwać - widok co najmniej niecodzienny, ponieważ każdy wyjął komórę i gdzieś dzwonił. Czym bliżej Warszawy tym bardziej nerwowo - coraz więcej drapieżnych h*jków, którzy jeżdżą szybko i źle. Szczęśliwie dojechałem do domu zaliczając jeszcze mały rajdzik na Wisłostradzie. Gdy dojechałem trochę się trząsłem, szumiało w uszach, miałem lekkie drżenie rąk i wieki ból d*py. Pozostały jednak piękne wspomnienia z ostatniego dnia lata. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.