Skocz do zawartości

Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]


Neno
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Co jakiś czas doganiam KTMa ale po jednej z dłuższych sesji na dobre tracę go z horyzontu.


b1lYGsS.jpg


jyF6Lac.jpg


upMaMFL.jpg


A1PqqoT.jpg


Czznd4N.jpg


uOlCRB9.jpg


sICsWCi.jpg


Na przełęcz Tizin-n-Test (2092) wjeżdżam już sporo po południu. Nawet chciałem napić się zimnej koli ale gorąca cena skutecznie mnie do tego zniechęca: 25Dh/330ml (jakieś 10zł). No nic... łyk wody i ruszam dalej. Droga miejscami jest remontowana, by po chwili asfalt stał się naprawdę idealny.


1Nv6UMk.jpg


mSlwMGg.jpg


KPvG9a8.jpg


B4DeD6H.jpg


BnESWM2.jpg


dz3tbiR.jpg


Sjt4P5O.jpg


102Fb9x.jpg


KT0EE0X.jpg


xZXwUIk.jpg


lxlhAWN.jpg


uukETyp.jpg


hmxPIrL.jpg


YMvmbiN.jpg


0kvQwIH.jpg



Wjeżdżam na N10 , w słuchawkach kasku rozbrzmiewa dźwięk telefonu a po chwili głos Dominika:

- Mamy problem, pospiesz się!

- Co się stało ?

- Sam zobaczysz jak przyjedziesz. Stoimy na najbliższej stacji benzynowej....


Myślę sobie - jaja sobie robią, pewnie nie mogą się doczekać na mnie i wpadli na taki własnie sprytny pomysł by mnie pogonić. Ostatnia fota i z dusza na ramieniu oraz nadzieją w głowie, że jednak nic się nie stało, ruszam pełnym gazem!


XW1Y32J.jpg


cdn.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

A kiedy my się ostatnio widzieliśmy ? ;) Chyba na pokazie zdjęć z wyprawy do Tadżykistanu (i innych ...stanów) ?

 

Wyprawa była super! Na przyszłość pewnie parę rzeczy byśmy zmienili, ale zawsze jest pretekst do następnej pojeżdzawki hehe

 

Do zobaczenia, może wreszcie uda nam się pojawić na jakimś spotkaniu BS.

Dokładnie to był ten czas :)

Do zobaczenia na BS albo znowu w knajpie na oglądaniu zdjęć/filmów z różnych podróży

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruszam więc zostawiając za sobą cudowne widoki:

h6kiUF2.jpg


Przede mną tylko długa prosta, w dodatku asfaltowa:

bS5my28.jpg


Kilkadziesiąt minut potem wpadam na stację benzynową.

Wszyscy stoją, motocykle całe.

Oszukali mnie! Oddycham z ulgą.


Mijam pierwsza grupę, podjeżdżam do drugiej i gadamy sobie jak gdyby nigdy nic. Marek pokazuje mi urwany podnóżek ale co to za problem! Jeśli nie dziś, to jutro coś na pewno zaradzimy!

Wszyscy zatankowani, ja paliwa mam jeszcze dużo, odpuszczam więc.

Czas ruszać!


Podchodzę więc do drugiej grupki a tam trwają intensywne rozmowy. Okazuje się, że nie jest wcale tak dobrze jak myślałem. Darek znudzony jazdą asfaltem, stracił koncentrację pod dystrybutorem i poleciał na bok wraz z motocyklem. Zwykła parkingówka niby - niestety upadł na bark. Ruszać ręką daje radę - więc nie może być tak źle. Faszeruje się więc chłopina przeciwbólowym środkiem i ruszamy szukać pierwszego lepszego noclegu.

Ten pierwszy okazuje się dla nas za drogi. Daro zaciska zęby i postanawiamy ruszyć dalej.

Zatrzymujemy się pod jakimś barem by coś przekąsić - jednak w menu jest tylko herbata ;)

Dwójka z nas wyrywa więc do przodu w poszukiwaniu restauracji a reszta odciąża bagaże z zapasów.

Owej dwójce udaje się osiągnąć zaplanowany na dziś cel. My marudzimy przeokrótnie ;)

Trasę z Agadiru do Tiznit pokonujemy w ciemnościach, ja bez gogli, bowiem na słoneczne Maroko nie zabrałem białej szyby... Mądre!

;)

80km przed celem (Sidi Ifni) poddajemy się w najlepsze. W centrum Tiznit znajdujemy jakiś hotel i za nieco poniżej 100Dh ( hotel + stróż do motocykli) możemy się zameldować w całkiem przytulnych pokojach. Ja dostaję dwójkę tylko dla siebie. I wszystko było by ok gdyby nie ta łazienka... ;)


DVVlY1g.jpg


83FYsrV.jpg


S0MZZKc.jpg


Wieczorem zakupy w pobliskim "supermarche" po czym część ekipy ląduje w łóżkach, a reszta rusza w miasto w poszukiwaniu przygód i dobrego jadła.

Usypiamy koło północy.

Tego dnia nawinęliśmy około 420km.


cd. już się pisze!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapomniałeś wspomnieć, że:

- te osoby, które nie poszły raczyć się przysmakami na miasto, musiały zostać i często zwiedzać tą część pokoju, która tobie się akurat nie podobała :blink:

- dostałeś jedynkę, bo chrapiesz jak stara lokomotywa. No dobra może trochę przesadzam, jak stara lokomotywa to chrapał kto inny :rolleyes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie, niektórzy schudli trochę na tym wyjeździe :D

 

Lecimy dalej.

 

Wstajemy późno! Za późno. Niebawem 9-ta a my jeszcze wylegujemy się.
Leniwie zwlekam się z łóżka, podnoszę rolety do góry by kliknąć kilka zdjęć i w mgnieniu oka czuję jak bardzo jestem głodny! Wszystko przez wspaniały zapach z pobliskiej piekarni. Szybko ubieram się więc i biegiem do piekarni po jogurt i bułeczki.
Widok z hotelowego okna:
3NokaOk.jpg
E7uIX0w.jpg
xXDx6JA.jpg
Motocykle stoją! Na szczęście nic nie zginęło.
8Ys86OD.jpg
Piekarnia, prace serwisowe przy Suzuki i poranne rozmowy o barku, bólu wypełniają nam przedpołudnie.
bF0kcFq.jpg
YyJGyHC.jpg
kgpisNZ.jpg
hwLhwHu.jpg
1y0I8pg.jpg
ci16QVO.jpg
gCaJrWE.jpg
X0LheVK.jpg
Po 11 za sobą mamy już naprawę podnóżka, śniadanie, kawę. Szybki prysznic, wyprowadzka, szukanie bankomatu, tankowanie... i po 12 w końcu opuszczamy Tiznit. Jedyny pozytyw tego późnego wyjazdu to OFFoowa trasa w koło miasta ;)
Kierunek Legzira! To tylko 70km!
Podczas gdy my spieszyliśmy się ile tylko sił, nad oceanem panował pełen spokój i wyczekiwanie.
Foto by Dominik:
k1YvG3Q.jpg
DMIFuzi.jpg
aTDDewN.jpg
JRvq2AH.jpg
s4OUKN0.jpg
x0WH85d.jpg
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na ową plażę zwalamy się tłumnie "trochę" po 15tej.
70km, ponad 2h - no dobra, trafiła nam się fajna ścieżka i dlatego tak długo. A jak fajna ścieżka to i zdjęcia były ;)

 

s4IaSw5.jpg
3Sy9SUT.jpg
Z7HxDT8.jpg
4lEOsOJ.jpg
UYA3OZU.jpg
F4MBvm8.jpg
Ruszamy dalej.
Zjazd na samą plaże mijamy i jedziemy zobaczyć te słynne łuki z drugiej strony.
H8ZRSOh.jpg
Rf04Q0f.jpg
6RT42Xd.jpg
igwriFZ.jpg
lNZfotR.jpg
W końcu docieramy na plażę. Tu miałem spełnić swoje kolejne marzenie - pojeździć sobie pod łukami, niestety jak wół stoi znak zakazujący wjazdu... Ludzi dużo - lipa ;(
Pozostał tylko spacer.
lNZfotR.jpg
yCQSMO3.jpg
ZqULcam.jpg
f5hqz2o.jpg
Troszkę poleniuchowaliśmy sobie, skromny posiłek na plaży i bardzo szybko zleciał nam dzień. Trzeba było się ewakuować na kemping do Sidi Ifni.
I to by było tyle z drugiego motocyklowego dnia w Maroku.
f5hqz2o.jpg
Y58XVvn.jpg
kRxoaBJ.jpg
fQOzm64.jpg
K2oSv5d.jpg
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nockę spędzamy na kempingu w Sidi Ifni, który znałem z poprzedniej wizyty w Maroku - bardzo spodobał się pozostałym. Cicho, spokojnie, bezpiecznie, czysto i co najfajniejsze nad samym oceanem. Zaraz za murem plaża. Do tego wszystkiego jeszcze przyjazna cena. Polecam ! (namiarów GPS nie mam ale jest to najbliżej położony oceanu kemping w tym mieście - nie da się nie trafić).


Wieczorne rozmowy ustają szybko, słychać tylko szum fal. Usypiam.


u8YtrdC.jpg


GM1Gkbx.jpg



Tej nocy śpię jakoś mało spokojnie. To zdecydowanie wina podekscytowania tym co przed nami. Dominik przygotował nam trasę do jakiegoś pięknie położonego fortu. W zasadzie przygotował 3 trasy a ja miałem sam pojechać tą najtrudniejszą! No... w pierwotnym planie miał mi towarzyszyć jeszcze Darek ale problem z barkiem, nieustający ból wyłączają go z zabawy i tym samym podnoszą mi bardzo wysoko poziom ciekawości. Jak to będzie, jak to będzie?

Kiedy zmęczony tymi myślami w końcu usypiam w najlepsze - budzi mnie budzik, trzeba wstawać ;(


Po tempie pakowania widać, że to ja jestem najbardziej naładowany emocjami.

Dziś ruszamy bardzo wcześnie!


Pierwsze kilometry to asfalt ale nosi mnie tak, że jadę powolutku i tylko wypatruję gdzie by tu zjechać.

Niestety nie ma gdzie ;)


uhmgQXA.jpg


Nie ustaję jednak w poszukiwaniach. Początek trasy OFF przygotowanej przez Dominika jeszcze daleko a asfalt nudny, choć widoki z niego cudowne!


iXWHkLI.jpg


ja5Efsg.jpg


ZXYNTUW.jpg


z0vpJgC.jpg


V3ZABEq.jpg


W końcu wypatruję coś w mapce, coś co wygląda niezbyt groźnie i powinniśmy całą ekipą dać radę.

Zjeżdżam więc, ekipa widzę, że w komplecie również zjechała więc łycha !

Tggn4fz.jpg


Niby totalne bezludzie ale co jakiś czas trafia się ciężarówka z jakimś transportem, czasem jakieś zabudowania.

5APE0Xj.jpg


Co kilka minut zatrzymuję się czekając na ekipę i gdy tylko dadzą znać, że wszystko ok - ruszam dalej.

CRBdhpp.jpg


XyaPnBV.jpg


2XIRtRN.jpg


mNt7Oyi.jpg


cHX8IQN.jpg


oHHUrht.jpg


Robimy sobie co jakiś czas chwilowe postoje na zdjęcia, na pogaduszki.

Trasa super ale ja czekam na to coś, co ma być mega wyzwaniem.

Tymczasem ruszam i....


UWrTXam.jpg


X1Zv0cK.jpg


9GNeI57.jpg


yOzyrfb.jpg


HboWlBk.jpg


aHKmEMg.jpg


CRiynaf.jpg


Mnm997W.jpg


okefDTp.jpg



...gubimy się w najlepsze. Otóż ja pojechałem zgodnie ze wskazaniem navi, a prowadzacy pozostała grupę (do dziś nie wiem kto ;)) nie spojrzał, tylko po prostu skręcił w drugą stronę. Czekam 5 minut, 10, czekam 15. W końcu poddaje się i zawracam. Jakieś 15km później widzę, że jednak domyślili się i wracają!

Dalsza droga wiedzie asfaltem, dojeżdżamy do jej końca i odbijamy na południe, w plątaninę dróżek.

Niestety przez to, że nie zatankowaliśmy rano motocykli, przez owe gubienie się i poszukiwanie, zaczyna robić się nieciekawie z paliwem. Do najbliższej stacji ponad 100km! Tylko Jacek i Dominik mieli rano pełne baki, największy problem był w KTMie (duże zużycie) i w moim XT (mały zbiornik).

Puki co - na razie się tym nie przejmujemy, choć dziwne myśli krążą nam już po głowach.

Wyjścia zbyt dużego nie mamy - ruszamy zgodnie z planem.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brniemy więc dalej, i dalej. Raz odcinki są łatwe, nawet dla najbardziej szosowo zestrojonych motocykle w grupie, a raz naprawdę jest się przez co przebijać. Trudności różne, od kamieni, przez piasek, głębokie doły, nawet kawałek rzeczki nam się trafia!

I było to jedno wzniesie, które chyba wszyscy uczestnicy wyjazdu zapamiętają ;)

Spędzamy tam chyba z godzinę w palącym słonku i pomagamy sobie nawzajem, oczywiście wcześniej sprawdziwszy czy za góra nie będzie kolejnej takiej przeszkody. Jesteśmy tak zaaferowani praca zespołowa, że nawet nikt nie myśli o zdjęciach. Na szczęście materiał filmowy jakiś powstał. Film pokażę pewnie wieczorem, najpóźniej jutro.


Ja zamiast kadrować wszystko okiem, jak to mam w zwyczaju, jechałem i marzyłem " jak fajnie byłoby tu rozbić sobie namiot". Tu albo na skraju urwiska, tuż nad oceanem ;)

A teraz jazda (zdjęcia od Doroty i Michała - dzięki):


kRAO26k.jpg


MmcRGLc.jpg


stOVe9s.jpg


RvKUUJi.jpg


uf5v3cI.jpg


TGTXis1.jpg


qt32HvO.jpg


QYEz5me.jpg


No i niestety nadchodzi ta chwila, gdy KTM oznajmia, że do suszy w zbiorniku pozostało niewiele. U mnie ruda też świeci się już od ładnych kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu kilometrów. Jedziemy więc obaj na przedzie, na maksa ekonomicznie. Już wiemy, że nasz cel jest nieosiągalny. Zmieniamy więc koordynaty w GPS - kierunek TAN TAN.

Jakąś godzinę później jedziemy już asfaltem.

Ustalamy, że do stacji benzynowej każdy jedzie swoją ekonomiczną prędkością. Moja to 75-80km/h, reszta ma chyba większą bo mi odjeżdża, zostaje ze mną tylko Dominik, który pilnuje bym w razie czego miał skąd pociągnąć benzynki. A jest z czego. Jego Tereska ma pokaźny zbiornik, niestety ma też problem z ustawieniami gaźnika bo spalanie jest co najmniej o 1,5L za duże.

20km mijamy całą ekipę, która została zatrzymana przez policję na check point-cie. W lusterku widzę, że Dominik tez się zatrzymał, z własnej woli, po chwili mnie jednak dochodzi - pogonili go policjanci :)


Szczęśliwie dojeżdżamy do stacji, tankujemy i rzucamy się jak sępy na zimna Colę. Paliwo jeszcze w marokańskiej cenie, liczyliśmy po cichu, że będzie już saharyjska ;)


2Ex0IPI.jpg


Mniej szczęścia miała reszta ekipy - w kacie niestety skończyło się paliwo. Chyba źle dobrali prędkość :D

W każdym razie jakieś 20-30minut później jesteśmy w komplecie i naradzamy się co robić dalej.

Decyzja: wjazd do miasta, zakupy i szukamy kempingu, mimo , że pora jeszcze wczesna ochoty na powrót nikt nie ma - gęste chmury spowiły całą północ ;(

Kemping znajdujemy jakieś 26km dalej, nad Atlantykiem, w miejscowości El Ouatia. Jesteśmy tam z Dominikiem jako pierwsi, negocjujemy cenę i czekając na resztę ekipy sprawdzamy warunki sanitarne. Na nieszczęście sprawdziłem tylko jeden kibel...

Wieczór spędzamy na konsumpcji tego i owego, ładujemy baterie, korzystamy z WiFi.

Pranie, sprzątanie, gotowanie, prace serwisowe - i tak jakoś zleciał nam ten dzień.


Chłopaki robią sobie jaja z EnJoya (foto o poranku);)

5dU2soI.jpg



Pewnie to za karę za niektóre OSy ;) Jedno jest pewne, następnego dnia mamy się podzielić bo po prostu szkoda pięknych maszyn ;(


dvzVfbk.jpg


OLWoznB.jpg


Mimo wczesnego startu udaje nam się zrobić jedynie 260km.

KuK1pRr.jpg
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem ciekawy, ilu z nas planuje tam trasę na najbliższy sezon (jak tak się czyta i ogląda tą relację...)

 

Jak by byli chętni to w transporcie motocykli ( i nie tylko) mogę pomóc - nie ma to jak pełne 2 tygodnie na miejscu. My byliśmy 3 i nam było mało!

Terminy: 10.04 - 25.04

i pewnie coś na przełomie września i października jeszcze.

 

Ale zajebisty filmik ;)

No tak, zapomniałem dopisać, że produkcja Made in kolasgsxr, czyli rider na KTMie ;)

Dzięki Michał - szykuj kolejną produkcję!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...