Skocz do zawartości

Włochy 24 czerwca - 7 lipca 2012 opis wyprawy


markus119
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Na tegoroczny urlop postanowiłem jechać do Rzymu. Pierwotnie miałem jechać na Rajd Katyński, ale on jest we wrześniu, a ja mam umowę o prace do końca września, więc RK postanowiłem odłożyć na inny rok. Podobnie jak w zeszłym roku na wyjazd wybrałem koniec czerwca bo wtedy dzień jest najdłuższy. W tym roku również nie znalazłem nikogo chętnego do wspólnego wyjazdu więc pojechałem sam. Wyruszyłem 24 czerwca 2012 z Makowa Mazowieckiego do czeskiej Pragi. Po drodze odwiedziłem Wrocław nigdy w nim nie byłem. Podróż jakieś 750 km zajęła mi cały dzień. Do Pragi dotarłem przed 22. Zatrzymałem się na kampingu Caravan Camping Praga koszt 280 koron za noc. Kamping jak wiele innych, tylko zaskoczyły mnie prysznice – wspólne jak w wojsku. Oczywiście osobne dla kobiet i mężczyzn. 25 czerwca poświęciłem na zwiedzanie Pragi z przewodnikiem w ręku. Z ulotek otrzymanych na kampingu wynikało, iż jest położony ok. 3,5 od centrum Pragi więc do centrum doszedłem pieszo. Następnego dnia udałem się do Austrii na Großglockner. Na szczęcie w Austrii nie podrożały winiety i dalej 10 dniowa kosztowała 4,5 euro. Wjazd 22 euro. Jak dla mnie Großglockner jest mocno przereklamowany. Widoki jakoś nie porażały – takie same jak w całych Alpach. Na początku jechałem na jedynce za puszką ze Szwecji, której nie szło wyprzedzić. W końcu zatrzymałem się porobiłem trochę zdjęć i znowu dogniłem tą puszkę ze Szwecji. Nie chcąc katować motoru jazdą na jedynce kolejny przystanek. Na szczęście więcej tej puszki nie dogoniłem. Po ukończeniu Hochalpenstraße zacząłem jechać w kierunku włoskiej Werony rozglądając się na jakimś kampingiem, bo już zaczynał się zmierzch. Zatrzymałem na małym kampingu nie pamiętam nazwy kosztował 8,2 euro. Był to najtańszy kamping na trasie. Przed wyjazdem kupiłem małą kuchenkę turystyczną na naboje 190g, przed opuszczeniem granic naszej kochanej RP pulpety, flaki i ryż. Miałem sobie gotować obiady na tej kuchence niestety zaczął z niej uciekać gaz. Więc wieczór spędziłem na zjadaniu zapasów. Co najgorsze nie miałem piwa. Niedaleko była stacja benzynowa shell, ale była już zamknięta. W pobliskim barze piwo kosztowało 2,5 euro wiec trochę dużo jak na kieszeń polaka. No cóż musiałem zatem pójść spać bez wypicia piwa :( 27 czerwca dotarłem do Werony. Tutaj zatrzymałem się na kampingu Castel San Pietro noc kosztowała 15 euro. W Weronie zbyt wielu atrakcji nie ma dwa place, balkon Julii, amfiteatr, zamek, więc zwiedziłem ją jeszcze tego samego dnia. Następnego dnia udałem się do Florencji. Werona szybko mnie jednak nie wypuściła. Wyjeżdżając zobaczyłem, że nie mam przednich świateł. Zajrzałem do bezpieczników jeden przepalony włożyłem nowy, włączyłem światła i bezpiecznik się przepalił. No cóż trzeba było rozbierać moto. Okazało, że kabel w lampie dotykał metalowej części żarówki i się przytopił i stąd to zwarcie. Na szczęście miałem izolację. Następna przygoda na jednym ze skrzyżowań policjant kierujący ruchem puścił ruch po prostopadłej ulicy i sobie poszedł do radiowozu, no więc ja próbowałem to skrzyżowanie przejechać. Patrzę a on do mnie biegnie i coś wrzeszczy po włosku. Pewny, że dostanę mandat mówię spokojnie I don’t understand, a on ku mojemu zaskoczeniu ok ok. i zatrzymał mi ruch abym przejechał. Pomimo wczesnej pory ok 10:30 było bardzo gorąco, ja gotowałem się w stroku motocyklowym. W przydrożnym supermarkecie kupiłem sobie zapas wody wypiłem od razu pół butelki i poczułem zawroty głowy, a przed oczami zaczęło mi się robić ciemno. Jak ja wtedy żałowałem, że jadę sam. Myślałem, że za chwilę stracę przytomność i mnie okradną, rozebrałem się do pasa położyłem na parkingu jak jakiś żul leżałem tak ze 20 minut i powoli mi przeszło. Nie wiem co to było. Rzadko choruję, nieraz wskakiwałem nagrzany do wody i nic mi nigdy nie było. Dalej już przygód nie miałem. Do Florencji starałem się jechać lokalnymi drogami. Co mnie zaskoczyło pod koniec czerwca we Włoszech były już żniwa. We Florencji zatrzymałem się na kampingu Michelangelo koszt 19,5 euro. Ta noc nie była spokojna - wtedy akurat Włosi grali z Niemcami na euro 2012. Po wygranej zbiorowa euforia przechodnie darli się w niebogłosy, samochody trąbiły. Ze względu na upały postanowiłem jeden dzień spędzić nad Morzem Tyrreńskim po drodze z Florencji zahaczyłem jeszcze o Pizę. Zatrzymałem się w okolicach miejscowości Talamone. Nazwy kampingu nie pamiętam.(może znajdę jeszcze rachunek) Było ich tam kilka obok siebie. Kosztował 19,5 euro. Kamping położony w lesie. Nie można było wjechać na camping pojazdy trzeba było zostawiać na parkingu przy recepcji a rzeczy wozić taczką. Pomimo ceny 19,5 euro za noc prysznice z ciepłą woda były dodatkowo płatne. A najlepsze były toalety – brak sedesu tylko dziura ( to już w życiu widziałem), a zamiast papieru toaletowego szlauch z wodą - zimną oczywiście. Plaża piaszczysta jak nad Bałtykiem, ale wąska, za to woda cieplutka. Dalej udałem się do Rzymu. Tu zatrzymałem się na campingu Village Roma Pierwsza noc kosztowała 17,9 euro, druga 21,7 bo druga noc była już w lipcu, a wtedy rozpoczyna się high season. Był to najlepszy kamping na jakim byłem w życiu oprócz sklepu (z normalnymi cenami), baru itp. miał bezpłatne (w cenie noclegu) 2 baseny i 2 jacuzzi czynne do 23. Ponadto naprzeciwko jest hipermarket Panorama, więc można zrobić tanio zakupy. Przed wyjazdem kupiłem przewodnik po Rzymie i Watykanie jednak najlepszym okazał się przewodnik po Włoszech z Biedronki. Zwiedzanie Rzymu zajęło mi 2 dni. Niestety nie byłem w Kaplicy Sykstyńskiej. Z tego co się dopytałem wchodzi się do niej przez muzea watykańskie, a tam była długa kolejka więc postanowiłem pójść następnego dnia w niedzielę, lecz niestety w niedzielę muzea watykańskie są zamknięte. Benedykta też nie widziałem. W ostatnią niedzielę mojego pobytu w Rzymie Włosi grali z Hiszpanią, na szczęście przegrali więc mogłem spać spokojnie. W Rzymie pojawił się problem gdzie jechać dalej, na Lazurowe Wybrzeże, czy do Chorwacji. Zmęczony upałami wybrałem Chorwację. Tam spędziłem 4 dni bycząc się nad morzem z kochanym piwem. Wracałem przez Węgry. Na Węgrzech nie było już winiet 4 dniowych jak w zeszłym roku. Najtańszą była 10 dniowa za 1470 forintów. Gdyby ktoś nie wiedział kupuje się je na stacjach benzynowych, podając nr rejestracyjny moto, który wprowadzany jest do systemu. W Budapeszcie zatrzymałem się na kampingu Arena Camping. Koszt ok. 11 euro za noc. Camping niewielki, ale jak najbardziej godny polecenia dostałem mapkę Budapesztu z zaznaczonymi zabytkami (tak samo jak na campingu w Rzymie) oraz przewodnik po Polsku. Po Budapeszcie tylko pochodziłem po ulicach i następnego dnia wróciłem do domu.

Z wjazdu jestem zadowolony kosztował mnie w sumie ok. 3300 zł zrobiłem 4650 km. Niemiej jednak przez upały przeszła mi trochę chęć na podróże motocyklem. Puszką byłoby znacznie wygodniej. Motocykl też palił jakoś dużo. Obiektywnie patrząc pięścsetką jeździłem często po 160 km/h wyprzedając dużo lepsze motocykle. Trochę rzeczy nawaliło. Wyrwał się suwak z jednej z sakw (sakwy moto detal) i popsuły się suwaki w tang bagu (tankbag z lidla) w efekcie tankbag bujał się wyłączając światła lub wciskając włącznik rozrusznika, ułamał się przycisk podnoszenia szczęki w kasku (kask Naxa F0). Byłem drugi raz za granicą, jednak nie wziąłem gwoździ i porządnego młotka. Wbić śledzie malutkim młotkiem w wyschniętą ziemię to jest nie lada wyczyn. Gdzie pojadę za rok nie wiem bo moja lista miejsc must see ciągle się wydłuża. A może jeszcze skoczę gdzieś na tydzień w tym roku...

 

 

 

Zdjęcia: https://picasaweb.go...30/WyjazdDoWOch

Edytowane przez markus119
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Markus jednak nie było nam dane spotkać się na zimnym PERONI u Makaroniarzy pomimo pokrywającego się terminu naszych wypraw:

Fajny zrobiłes opis... ja na razie mam tylko od myślników wypunktowane co gdzie kiedy.

W wolnej chwili naskrobie coś podobnego... a tymczasem:

 

Veni, vidi, vici... 5 478km icon_biggrin.gif

 

Dzień 1

720km: Leszno - Graz

 

Dzień 2

400km: Graz - Porto S. Margherita

 

Dzień 3

120km: Porto S.Margherita - Wenecja - Porto S.Marherita

 

Dzień 4

617km: Porto S.Margherita - Rzym

 

Dzień 5:

90km: Rzym, Watykan

 

Dzień 6:

387km: Rzym - Livorno

 

Dzień 7:

132km: Livorno - Bastia (Prom)

100km: Bastia - Ghisonaccia

 

Dzień 8:

325km: Ghisonaccia - Calvi - Ghisonaccia

 

Dzień 9:

215km: Ghisonaccia - Porto Vecchio - Bonifacio - Ghisonaccia

 

Dzień 10:

150km: Ghisonaccia - Calvi

211km: Calvi - Nice (Prom)

50km: Nice - Cannes

 

Dzień 11 :

178km: Cannes - Saint Tropez - Cannes

 

Dzień 12:

514km: Cannes - Monaco - Sirmione

 

Dzień 13:

80km: Sirmione - Verona - Sirmione

 

Dzień 14:

470km: Sirmione - Monachium

 

Dzień 15:

700km: Monachium - Leszno

 

Spalanie:

najmniejsze: 4,7

największe: 6,1

średnie: 5,33

 

Prędkość:

Autostrady: 130 - 150

inne drogi: 80 - 120

 

Paliwo:

najtańsze: 1,44 Euro

najdroższe 1,87 Euro

 

A oto kilka moich zdjęć.... https://picasaweb.go...b84/WOchyFancja

Trasa wyprawy: http://goo.gl/maps/kZ3IP

Edytowane przez barthazz
sygnatura_barthazz.jpg
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...