Witam, chciałbym opisać swój problem, z którym walczę od kilku tygodni i już mi ręce opadają. Viadro - SD01 2000 roku, 55 000 km przebiegu. Pod koniec sezonu miałem średnio przyjemną przygodę z wystrzałem uszczelek pod pokrywami zaworów. Dzięki forum szybko zdiagnozowałem przyczynę, a zimą zabrałem się za serwis Viadra, który obejmował kolejno: wymianę: alternatora, styków pompy paliwa, świeć, filtra paliwa, filtra powietrza, napinaczy łańcucha rozrządu. Po wpompowaniu znaczącej sumy w viaderko wybrałem się na pierwszą przejażdżkę, ale moto nie było zbyt skore do jazdy przerywając i strzelając w wydechy. Niewiele myśląc, zaślepiony bezwarunkową miłością do modelu wycelowałem kolejnych kilka stówek oddając sprzęt do serwisu na regulacje zaworów, czyszczenie i regulację gaźników. Moto odebrałem, na wolnych obrotach chodziło doskonale, przyspieszało książkowo, o strzelaniu nie było mowy. Problemy zaczęły się, gdy na czwartym i piątym biegu dynamiczniej odkręciłem manetkę, schodząc z obrotów lub jadąc ze stałą prędkością Viadro wyraźnie się dusi, a im dynamiczniejsze przyspieszanie tym bardziej upierdliwe objawy. Przy czym przyspieszanie jest jak najbardziej ok. Gaźniki były rozebrane i przebadane przez trzech mechaników, żaden nic nie stwierdził, wężyki podciśnieniowe przy gaźnikach również były wymieniane. Spece w serwisie mówili, żeby poczekać, aż się ociepli bo te gaźniki nie lubią niskich temperatur, ale ja tej wersji nie kupuję, bo w garażu stoi identyczne Viadro ojca, które bez żadnych regulacji chodzi jak marzenie. Poza tym przed alternatorem nie było, żadnych objawów. Ręce mi już opadają, o kondycji finansowej nie wspominając. Może ktoś z Was ma jakikolwiek pomysł.