Sprawa jest prosta, jak... jak drut. Ale pokręcona. Druty nigdy nie są proste. Razem z moim chłopem chcemy pośmigać na dwóch kołach. Z tym, że jedną maszyną. I ja prowadzę. (On nie. Nie ważne, dlaczego. Ważne, że nie.) Próbowaliśmy na mojej Wieśce. Po prostej - całkiem idzie. Zakręty - kiepsko. Moc - spada do zera. Hamulce - działają odwrotnie, jak założono. Do sklepu po mleko - max. Próbowaliśmy na pożyczonej iksjocie (600) - tragedia. Siedzi (on) wysoko, motocykl jakby chciał iść na koło. Wali się wszędzie. Istna zgroza. Nigdy więcej. Więc ja się pytam - w którą stronę iść? Dane techniczne w przybliżeniach: ja mam 175 cm i 60 kg, on - 180 cm i 75 kg. Nie tak źle, prawda? Tylko mi się nie śmiać, że dziewucha prowadzi!