Jestem w trakcie robienia kursu u jak to ująłeś "sławnego Waldka", ale mam torochę inny ogląd na to, jak wygląda szkolenie w tej szkole. Piszę to, bo wydaje mi się niesprawiedliwe to co napisałeś. Jestem w dosyć podobnej sytuacji do ciebie / twojego znajomego / znajomej - smigam już całkiem długo po ulicach 125'ką a wcześniej 50'ką i zdążyłem się dorobić kiepskich przyzwyczajeń - na które nie wiem czy teoretyk zwórciłby ugawę, a Waldek mnie wkółko opie**ala (to najwłściwsze słowo). Faktycznie może tekst w stylu "jaja na baku!" nie każdemu przypadnie do gustu i jeśli już czegoś miałbym się czepiać to właśnie styl bycia. Na pięć godzin jazdy 5 waliłem kółka i slalomy, ale jeśli mam być szczery to właśnie na tym wychodzi słabość mojej techniki. W szkoleniu na kierowcę (przynajmniej dla mnie) intotne jest, żeby łyknąć technikil, a nie siłując się z kierownicą jakoś przekulać się po placu tak, że na koniec łapy telegrafują jak po przerzuceniu tony węgla. Przynajmniej w moim przypadku to, że jeżdzę po mieście o niczym nie świadczy. Czy Waldek dużo gada przez tel, czy nie - nie wiem - możliwe, ale nie przeszkadza mu to mnie opierdolić (nie odrywając słuchawki od ucha). Waldkowi można zarzucać słabą organizację - umówić się na jazdę to jest 'challenge' i pare innych pierdół, ale chyba nie, że słabo szkoli, czy to że stara się niepodzielić wiedzą. Nie można powiedzieć, że stoi i pracuje z tobą 100% twojego czasu na placu, ale też nie oszukujmy się kurs kosztuje 1500 zł, gdyby kosztował 1500 EUR możnaby wymagać prowadzącego na 100% Może pogadaj z Waldkiem i wygarnij mu - może dowiesz się dlaczego tak, a nie inaczej