Witam wszystkich motocyklistów. Po 4-ro letniej wracam do przygody z motocyklem. Ponieważ dziś jestem "głową" czteroosobowej rodziny czas przyszedł na spokojniejsze moto. Stwierdziłem, że będzie to chopper/cruiser. Nigdy dotąd nie jeździłem motocyklem z nogami do przodu :) tak więc wybór motocykla nie był dla mnie taki oczywisty. Po tygodniu spędzonym na forum wcale nie byłem mądrzejszy :) Mój plan zmieniał się niemal codziennie. Zacząłem poszukiwania od Virago 535 mimo iż wielu pisało że siedzi się na tym jak na większym psie stwierdziłem , że obejrzę. Pierwsze wrażenie było całkiem niezłe. Po kolei zmieniały mi się wizje tego co nabyć, Wybór Padał na Vulcana, Shadowke, niestety nic nie czarowało tak bardzo, żeby być pewnym. Po 2 tyg szukania rozwiązania dla siebie stwierdziłem, że dokładam kasę i kupię drag stara 650. Niestety moc 40km nie dawała mi spokoju i poszukiwania były kontynuowane. W końcu wybór padł na Marauder VZ800 i następnego dnia Maruda już był w garażu. Rocznik 1996 21000!!! przebiegu, kupiony od goscia który miał go 6 lat i zrobił 5 tys. km przez ten czas. Niestety nie był ubrany, ale w porównaniu z tymi, które oglądałem)a było ich5) wypadł najlepiej. Moto ma wyjęte tłumiki więc dzwięk jest naprawnę zacny, dokupione zostały light bary, sakwy i dalszy plan był na gmole sissy bar, szybę. Moto bardzo przyjemne ( poza tym, że przesiadka ze sportowego to niezłe zdziwienie przy pierwszym hamowaniu...przyspieszenie akceptowalne). Niestety apetyt rośnie w miarę jedzenia i dziś po 14 dniach ujeżdzania z bólem serca stwierdzam, że wydaje mi się za mały. (Dziś rozumiem opinie o 535) Moim zdaniem naprawdę za mały nawet jak na pierwsze moto. Po sobotnim motobazarze zakochałem się w intruderze 1800 vzr więc chyba jeszcze w tym sezonie będzie zmiana.