W moim mieście ziomek miał enduro, silnik od mz 250 a rame robioną, z plastikami od kawy. Więc pewnego dnia jechał sobie w lesie, aż tu nagle jakaś mała hopka, wiechał na nią i okazało się, że silnik miał źle przymocowany i mu wyleciał z ramy. Ale na dodatek na to wszystko jeszcze rama mu pękła, musiał zorganizować jakiś transport i wrócić. Ludzie to umią zrobić :twisted: