W kwestii zapominania o blokadzie wiszącej na tarczy - dobrze wyrobić sobie taki odruch, jaki ja stosuję: siedząc na moto z odpalonym silnikiem nigdy nie daję z kopyta zanim nie cofnę lub zapodam sprzęt do przodu choć o 3/4 obrotu koła w tył lub przód, a najlepiej pełny obrót. Powód? - może się zdarzyć, że jakiś powodowany wrodzonym lub nabytym kundlizmem rodzimy, nadwiślańskiej odmiany skunks wsadzi nam w otworek tarczy hamulcowej śrubkę czy inną przeszkodę - i tragedia gotowa, bo kto z nas ogląda tarcze zanim ruszy, no kto?! A tak zawsze delikatnie cofając np. spod marketu, wyczujesz, czy coś ci motka nie klinuje podczas cofania na luzie... :icon_evil: :icon_evil:
Co do blokady z alarmem lub bez: rzadko nad wyraz ją stosuję, ale kiedy już, to przy breloku mam uwieszony zgrabny kawałek zelówkowej elastycznej pianki (do dostania za darmola w pierwszym z brzegu warsztacie szewskim, z odpadu). W tym kawałku mam wykonaną minifrezem dentystycznym wąską szparę-wcięcie, w które - ilekroć stosuję blokadę na tarczę - wciskam dość ciasno... kluczyk stacyjki!I tylko tego nie wolno mi zapomnieć zrobić!! Siłą rzeczy więc nie odpalę moto i nie ruszę z blokadą łamiacą mi tarczę i okolice, bo wpierw muszę wyjąć kluczyk z miejsca nietypowego, więc sygnalnego, w którym na codzień on nie tkwi! Jeszcze mnie, pomimo sklerozji, ta metoda nie zawiodła: widząc gdzie tkwi kluczyk wpierw zawsze odłączałem blokadę, potem siadałem na moto itd...
Osobnym tematem w kwestii zabezpieczenia sprzętu przed odpałem przez osobę nawet mającą nasze kluczyki jest wykonanie obwodu zapłonowego tylko przez nas do załączenia, i nikogo poza nami niewtajemniczonego! Jak? Wystarczy że powiem, iż bezpilotowo i w ogóle nic z tych rzeczy... Na to każdy musi sam wpaść, bo rozpropagowanie sposobu dezawuuje niestety pomysł, i z naprawdę oryginalnego czyni go banalnym...
Alarm - cichy - zrobiłem sobie sam z... Alana CT 145 uwieszonego na 2 neodymach przy ściance w jednym z kufrów, i okrytego przed ew, kurzem foliową "prezerwatywą".
Przechyłowy czujnik (rtęciowy...) wystarczy że przez moment poda napięcie na cewkę przerywacza migaczy (od Malucha, tu w roli "pulsatora" napiecia w obwodzie alarmu dźwiękowego...) kiedy to zaczynają wyć dwa ukryte w moto piezo-alarmy napadowe zastosowane jako syreny + trąbi klakson motonga. Złodziej w takiej syt. odruchowo puszcza moto z powrotem na boczną, ale to nie kończy sprawy. Moment - takie "draśnięcie" napięciem :icon_biggrin: - wystarcza, by naładowaniu uległy dwa kondensatory (sumarycznie ~17 000 mF) wlutowane w obwodzie cewki miniprzekaźnika (kosteczka ~1cm x ~2cm), która to mikrocewka na zgromadzonym w kondensatorach ładunku "utrzymuje" kotwę przekaźnika przez - bagatela - ~15sekund, a ta, cały czas przyciągnięta - podaje prąd pracy z akumulatora na Alana w kufrze i zasila też zblokowany z nim (wtykiem typu Jack wetkniętym w gnieździe mikrofonowym) multiwibrator-syrenę (z demobilu z gazika ŻW). Multiwibrator podaje sygnał roboczy na tor nadawczy, a Alan z mocą max. 4W emituje go w eter na wybranej, tylko mnie znanej frekwencji. Sygnał alarmowy odbiera... drugi Alan: albo w mojej kieszeni albo - nocą - w domu czuwający nad moto pod zasilaniem... I nie na 100mb, ale na setki metrów, jeśli nie dalej - w końcu 4W to nie w kij dmuchał... I tylko warunki wnętrza kufra (kotłuje się tam niestety fala odbita...) sprawiają, że zasięg takiego alarmu może spaść np. do 2-3km w otwartym tertenie, a jego słyszalność zależy głównie od... stopnia zaciągnięcia w odbiorniku blokady szumów dość upierdliwej dla ucha bo "szumiącej" modulacji FM...
W sumie - choć złodziej puszczając moto powoduje, że kombinowany alarm dźwiękowy przestaje hałasować - do nas na znaczną nawet odległość dociera ciche powiadomienie radiowe, o którym skunks nie ma pojęcia, i być może właśnie próbuje odciąć kabelek klaksonu... Że z pozostałymi, ukrytymi w środku motka np. 2 piezo-syrenami sobie nie poradzi - nawet nie wie, bo ich zadziałania - przestraszony i zgłuszony klaksonem - pewnie nawet nie usłyszał. A my nieuchronnie, z porządną montówką w rękawie, z każdą sekundą się do skunksa zbliżamy, i jeśli się za chwilę po pachi ze strachu nie osra - to będzie pierwszy w jego skunksim żywocie cótt... i powód do pieszej (ja bym stawiał, że jednak na wózku...) dziękczynnej pielgrzymki, np. do Lurdes! :icon_mrgreen: