Rok 2005... Znalazłem w domu na strychu motorower Delta RMR 24.
Po jakimś czasie, gdy zaczął działać ;p ubieram kask i jadę !
Spokojnie żeby mieć nad nim kontrole...
Po jakimś tygodniu jazdy na nim, zachciało mi się zobaczyć co potrafi...
Rozpędzam się do ok 50 -60 km/h nie wyrabiam na zakręcie który prowadzi na wał.
Jadę prosto, spadam w dół... moto zatrzymuję się na kamieniu wielkości (dosłownie!) malucha.
Ja przeleciałem kilka metrów... ktoś mnie obudził.... wiem że wstałem podziękowałem i pojechałem.
Przez tydzień nie wiedziałem co się do cholery stało...
Straty... Ja pokrwawiony cały..w kasku dziura (Caberg z górnej półki;) wiec kask uratował mi życie;)...
Moto.? zero strat;)
Więc zaliczam się do tych którzy są już po wypadku;)
Pozdrawiam;)