Wydawało się, że to jakaś prosta sprawa: http://www.forum.motocyklistow.pl/viewtopi...pic.php?t=18778 . Po naładowaniu akumulatora i paru minutach rozgrzewki wszystko śmigało jak trzeba. Ale następnego dnia znów akumulator padnięty. Poszedłem więc do mechanika, samochodowego, ale zawsze. Facet wziął, oblookał, poszperał i w efekcie, nawet po naładowaniu aku nic nie działa. Przyglądałem się mniej więcej co on tam robi. Powykręcał świece i się okazało że chyba tylko dwie z czterech dawały iskry i to tylko pojedyncze. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że nagle wszystkie padły. Ale dobra, przeczyścił, włożył, a moto ciągle stęka. Zdjął jakąś plastikową obudowę, pod którą znajdują się chyba gaźniki (darujcie ale jeszcze za bardzo nie wiem co jest co), popatrzył, znowu odpala, a tu tylko jakieś syczenie i z jednego gaźnika od czasu do czasu jakieś nagłe fale powietrza (?) z hukiem się wydobywają, a z tłumika jakieś wybuchy tylko. Facet skapitulował, a najśmieszniejsze w tej sprawie jest to że akumulator przestał się rozładowywać (wcześniej zajmowało mu to jeden dzień stania). Ludzie, nie wierzę że z takiej prostej sprawy zrobiło się coś poważnego. To na pewno jakiś szczególik. Macie jakieś sugestie?