Skocz do zawartości

hubert!

Forumowicze
  • Postów

    25
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Informacje profilowe

  • Skąd
    Warszawa

Metody kontaktu

  • Telefon
    0502 360 104

Osiągnięcia hubert!

NOWICJUSZ - macant tematu

NOWICJUSZ - macant tematu (8/46)

0

Reputacja

  1. wyslij adres na priv, jutro zrobie xero i wysle
  2. da sie zrobic, skad jestes? ...ja z W-wy
  3. Niedawno kupilem swietna ksiazke pt "Motocyklista Doskonaly". Znajdziesz tam statystyki i inne potrzebne informacje
  4. dzięki Dybcio za wyręczenie mnie z odpowiedzi :D
  5. nie, nie muszę jeździć sam (to do Rafała) :D ...ale lubię! :D samotne włóczęgostwo to wielka przygoda :D ale chętnie też wybrałbym się na wyprawę w towarzystwie:)
  6. być może wkrótce będzie można przeczytać moją relację w ŚM. rozmawiałem już na ten temat z Pawłem :banghead: dzięki Pawłowi, który dokładnie przejrzał mojego Transalpa i wymienił w nim co trzeba nie miałem żadnych niespodzianek. dzięki Paweł! :D wkrótce wpadnę na wymianę łożyska w główce ramy!!!
  7. cieszę się że Wam się podobało :banghead: i do zobaczenia na trasie :D
  8. dzień 16 nie chciałbym stracić życia na opanowanej przez TIRy drodze przez Poznań. wybieram więc krajową 10-tkę przez Piłę, Bygdoszcz i Toruń. polskie drogi, dziury, koleiny i polscy kierowcy... bez komentarza. chcę znów na Nordkapp! :( 560 km
  9. dzień 15 spałem trzy godziny - do 5ej nad ranem. ruszam w drogę w deszczu, który towarzyszy mi przez 200 kilometrów. dopiero Szwecja wita mnie słońcem. na autostradzie koło Uddevalla czekam godzinę w korku - wypadek. konserwa leży kołami do góry ale nikomu nic się nie stało. mam okazję pogadać z Norwegiem na BMW GS1150, który wybiera się na zlot BMW w Niemczech. był na Nordkapp w 1991 roku ale nie widział nawet oceanu - taka była mgła. chyba miałem szczęście z pogodą. na postoju Goteborgu dowiaduję się telefonicznie że w Karlskronie nie mają dla mnie miejsca. jest weekend i dużo osób wraca do Polski. dla pieszych jest jeszcze miejsce ale motocykla nie upchną mi już na pokładzie. będę wracał przez Niemcy. do Trelleborga koło Malmo cały czas prowadzi mnie autostrada i bez problemów dostaję się na 4-ro godzinny prom do Sassnitz w Niemczech. przesypiam cały rejs. z Sassnitz już tylko 2 godziny jazdy do polskiej granicy. jeszcze po drodze fotoradar robi mi zdjęcie ale niestety nie dowiem się jak wyszedłem - z przodu przecież nie mam tablicy rejestracyjnej więc chyba nie bedzie wiadomo komu wysłać mandat :clap: tej nocy śpię już w normalnym łóżku - w motelu 10 km od granicy po polskiej stronie. rozkładam jeszcze namiot na podłodze by odparowały z niego norweskie deszcze :( 893 km
  10. dzień 14 leje i wszystko jest przesiąknięte wilgocią. żeby chociaż przestało na kilka minut to mógłbym wyjść na zewnątrz i spakować namiot - nic z tego. jestem przemarznięty i niewyspany... zimne krople spływają mi po szyi i plecach gdy pakuję w pośpiechu wszystkie rzeczy. wystarczy że wyjąłem na moment śpiwór z namiotu i juz wiem że wieczorem czeka mnie spanie w mokrym. jadę w kombinezonie przeciwdeszczowym ale pod spodem jestem mokry bo zanim go założyłem to zdążyłem zmoknąć :clap: ale jest fajnie, cieszę się i jadę dalej :( przecież ta wyprawa to nic w porównaniu z tymi, które dopiero planuję... zresztą, wolę moknąć i przeżywać taką przygodę niż smażyć się plackiem na jakiejś egzotycznej plaży - tam umarłbym z nudów... w Borgund deszcz na krótko słabnie a momentami wręcz przestaje padać, bardzo się z tego cieszę bo do tego miejsca też chciałem dotrzeć i teraz mogę zrobić kilka zdjęć. jest tu najstarszy, zachowany w Skandynawii kościół Stav z 1180 roku! stare drewno pachnie... erą wikingów:) mogę wejść do środka i poczuć tą atmosferę. kościół ma dosłownie kilka metrów kwadratowych wewnątrz a zdjęcia są zakazane ze względu na szkodliwe światło flesza. udaje mi się później zrobić w trybie nocnym zdjęcie ołtarza. ruszam w dalszą drogę i znów zaczyna padać. jedyny suchy odcinek to 24,5 kilometrowy tunel - najdłuższy w Europie. później jadę w deszczu już do końca dnia. zatrzymuję się na nocleg niedaleko Kongsbergu. mam mokry sweter, śpiwór i namiot a deszcz stukający w namiot znów nie pozwala mi się wyspać... 342 km
  11. dzień 13 chyba nigdy się nie dowiem co straszyło mnie w nocy :clap: spakowałem się do wyjazdu i... utknąłem w dolinie na dobre 2 godziny! zjechać w dół było łatwo ale ciężko jest wydostać się obciążonym motocyklem pod górę. nawet gdy uda mi się pokonać jakiś odcinek pod górę to napotykam taką stromiznę, z którą Transalp nie jest w stanie sobie poradzić. tylne koło zakopuje się co chwila w miękkim podłożu więc muszę się wycofywać i szukać innego podjazdu. w pewnym momencie pomyślałem że moto pozostanie już tu na zawsze :( ale w końcu udało się. woda w układzie chłodzenia ma prawie temperaturę wrzenia i czuć przypalone sprzęgło, najważniejsze że wydostałem się na główną drogę. jest wczesne popołudnie i czuję się niewyspany. zjechałem trochę niżej z gór i czuję od razu że zrobiło się cieplej. jest tu mnóstwo górskich stawów więc zatrzymuję się nad jednym z nich. wystarczyło że położyłem się na chwilę na ziemii nad wodą by obudzić się po ponad trzech godzinach i to tylko dlatego że zaczyna padać. dzisiaj mam trochę leniwy dzień, organizm domaga się odpoczynku po sporych przebiegach jakie miałem w ostatnich dniach i krótkich nocach. nie przejadę dziś dużo, idę wcześnie spać, zaczyna się prawdziwa ulewa a ja... nie mogę zasnąć. tak głośno w namiocie od deszczu... te krople są gigantyczne a deszcz nie słabnie ani na chwilę. zasypiam nad ranem... 63 km
  12. dzień 12 jem wspólne śniadanko z nowymi kolegami po czym rozjeżdżamy się w przeciwnych kierunkach. dojeżdżam do miejscowości Sundalsora i odtąd droga prowadzi nad samym fiordem. z lewej strony drogi pionowa skała w górę a z prawej niska barierka i tafla wody fiordu kilkadziesiąt metrów niżej. docieram do Trollstigveien - drogi trolli. to górska serpentyna wijąca się pod górę z jedenastoma ciasnymi zakrętami. trzeba uwazać obciążonym motocyklem bo prędkość jest niewielka a pochylenie duże - winkle mają kąt 180 stopni. po wjechaniu wysoko w góry zaczyna się dużo łagodniejszy zjazd ale tu trzeba z kolei zwracać uwagę na przegrzewajace się hamulce. mój Transalp jest bardzo obciążony a ma tylko jedną tarczę z przodu. aby kontynuować podróż drogą 63 muszę przeprawić się promem przez fiord. przy okazji poznaję parę Szwedów, którzy zaczepili mnie bo miło wspominają pobyt w Polsce i zwiedzanie Krakowa :clap: dojeżdżam do fiordu Geiranger uważanego za najładniejszy w Norwegii i miejscowości o tej samej nazwie. tutaj wpada do fiordu wodospad siedmiu sióstr. spadająca woda rozdziela się w pewnym miejscu na siedem oddzielnych wodospadów. dziś zamierzam wjechać wysoko w masyw górski Jotunheimen co oznacza "Góry Olbrzymów". to najwyzsze góry w Skandynawii. wcześniej tankuję do pełna i ciepło się ubieram - na górze czeka na mnie śnieg! motocykl wspina się pod górę drogą, która zamykana jest dla ruchu od września do maja ze względu na opady śniegu co w połączeniu z dużym pochyleniem drogi stwarza niebezpieczeństwo. zapada szarówka gdy docieram w wysokie partie gór i coraz częściej widzę połacie śniegu leżące tuż przy drodze, od dłuższego czasu nie mijam żadnych pojazdów ani nie widzę śladów cywilizacji :( zauważam wąską ścieżkę i postanawiam skręcić by poszukać miejsca na nocleg. ścieżka kończy się ale wykorzystuję terenowe zdolności Transalpa i zjeżdżam w dolinę torując sobie drogę między dużymi głazami. rozbijam namiot niedaleko od dużej połaci śniegu i czuję jak przeszywa mnie zimno... to bedzie ciężka noc :crossy: ...długo nie mogę zasnąć. słyszę dziwne odgłosy - jakby stuki kamieni gdzieś niedaleko a echo w dolinie jeszce potęguje ten hałas. jestem pewien że to kamienie ale ktoś lub coś musi powodować że stukają o siebie. trochę się boję bo jest szaro, prawie ciemno a moja wyobraźnia pracuje... do tego zaczyna być mi coraz bardziej zimno i nie mogę zasnąć do 3-ej nad ranem. zawsze dużo myślę w takich chwilach... teraz myślę o tym że to bardzo dobrze że sobie radzę podczas tej podróży i że zawsze powstają jakieś problemy ale jeśli się pomyśli to zawsze też mozna znaleźć jakieś rozwiązanie. to tak pod kątem przyszłych wypraw... do Turcji i Iranu chcę się wybrać w lutym. wtedy będą tam znośne temperatury tzn poniżej 30-tu. muszę znaleźć jakiegoś kierowcę ciężarówki jeżdżącego w tamte strony, można by zapakować Transalpa na jadącego tam przy okazji TIRa by przejechać przez Polskę, Czechy i inne zaśnieżone w lutym kraje a poźniej już na dwóch kołach... to chyba dobry pomysł i nie powinno być drogo. jestem ciekaw co mnie tam czeka i gdy o tym myślę to czuje takie przyjemne napięcie. tym bardziej że chcę jechać sam. ...ale teraz próbuję zasnąć, bo od kilku dni czuję że organizmowi brakuje regularnego snu. to jasne że na żadnej takiej wyprawie nie można wypocząć fizycznie - wręcz przeciwnie :( ale ja odpoczywam wewnętrznie - bo jestem sam ze sobą. wiele osób nie mogło mi uwierzyć że wybieram się sam a niektórzy wręcz stukali się w głowę. ale je lubię sam... jestem zdany tylko na siebie i dobrze mi z tym. mogę się sprawdzić, wierzę w siebie :clap: zimno mi... 408 km
  13. dzień 11 między Lofotami a południową częścią Norwegii nie ma specjalnych atrakcji, jest za to spory kawałek drogi do pokonania. ten dzień spędzam prawie bez przerwy na motocyklu, zatrzymuję się w Trondheim i robię spacer wokół katedry Nidaros. byłem tu dwa lata temu więc nie wchodzę już do środka, bo powinno się poświęcić na katedrę co najmniej pół dnia. nigdy mnie nie pociągały zabytki, bo wolę raczej dziką przyrodę ale katedra w Trondheim naparwde robi niesamowite wrażenie. jej budowę rozpoczęto w czasach wikingów w 8 wieku i w międzyczasie strawiło ją kilka pożarów. dziś jest ogromna i fascynująca. w tych stronach zapada już zmrok w nocy ale postanawiam kontynuować jazdę. tuż za Trondheim spotykam łosia przebiegającego przez drogę. podświetliłem go jeszcze długimi by się dokładnie przyjrzeć ale szybko uciekł w las. w Oppdal skręcam w droge nr 70 na zachodnie wybrzeże. trudno jest znaleźć dobre miejsce na na nocleg ale po krótkiej jeździe zauważam cztery motocykle na fińskich numerach i cztery postacie śpiące w śpiworach na ziemii. mi też nie chce się już dziś rozbijać namiotu. zasypiam więc w śpiworze na trawie obok fińskich jeźdźców :( 726 km
  14. dzień 10 Lofoty są niesamowite, im dalej wjeżdżam w wyspy tym widoki są ciekawsze. często trafiam na piaszczyste plaże a woda jest tak nieskazitelnie czysta i ma tak żywy lazurowy kolor jakiego nie widziałem jescze nigdy w życiu :( kapię się na jednej z plaż i wypływam dalej w morze a w oddali widzę majestatyczne skały pionowo wyrastające z wody. tam daleko woda jest na tyle głęboka że przybiera ciemnogranatowy kolor a szczyty skał toną w chmurach tworząc niesamowicie posępny krajobraz. pamiętam takie sceny z kina, z "Władcy Pierścieni". niestety po południu pogoda się psuje a chmury bardzo się obniżają, nawet do poziomu stu metrów nad wodą i zasłaniają widok na wyspy. czasem widać tylko kontury skał, dzięki czemu mogę sobie wyobrazić jakie widoki czekałaby na mnie tu przy bezchmurnym niebie. dojeżdżam do Moskeness i tu na chwilę wychodzi słońce ukazując niesamowity widok!! wiem że na pewno przyjadę tu jeszcze :( w Moskeness wsiadam na 3,5 godzinny prom do Bodo, który dopływa na miejsce o 2-giej nad ranem. jest dość widno a droga dobra więc jazda znów sprawia mi dużo frajdy :clap: po godzinie jazdy mijam tablicę informującą mnie że za dwa kilometry przekroczę koło podbiegunowe - to świetne miejsce na nocleg. zjeżdżam z drogi i rozbijam namiot w promieniach porannego słońca. krajobraz jest tu księżycowy, gdzie okiem sięgnąć ani jednego drzewa i wszędzie leżą ostre kamyki mieniące się w świetle. dawno nie miałem tak miękkiego posłania dzięki porostom, którymi pokryty jest tu każdy skrawek ziemii i którymi żywią się renifery. 502 km
  15. dzień 9 budzi mnie ostre słońce i jest naprawdę ciepło mimo że jestem blisko tysiąc km na północ od koła podbiegunowego. woda w strumieniu jest przeraźliwie zimna ale od razu stawia mnie na nogi :crossy: dojeżdżam do Alta i muszę rozkręcać całą przednią owiewkę - przepaliła się żarówka. zajmuje mi to 1,5 godziny a jeszcze dziś chcę dojechać na Lofoty. w ciągu dnia jest naprawdę gorąco jak na te strony: ponad 20 stopni! na stacji benzynowej widzę gazetę codzienną z artykułem o rekordowych temperaturach na północy Norwegii :clap: z motocyklowych spodni wypinam ocieplacz i jedzie się w miarę znośnie - jestem zdecydowanie zimnolubny i zawsze lepiej znosiłem -20 niż +20 :( tuż przed Narvikiem zostawiam E6 i skręcam na Lofoty, jest północ i robi się szaro a ja nie chcę stracić tych widoków więc zatrzymuję się na nocleg nad wodą :( 638 km
×
×
  • Dodaj nową pozycję...