Skocz do zawartości

Evergreen

Forumowicze
  • Postów

    56
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Evergreen

  1. Zgadzam się z Tobą :biggrin: . Dlatego nie pisałem o swoich maksach, bo mi to trąci trochę chwaleniem się kto ma dłuższego... Co do Veyorna - nie mogłem się powstrzymać :( Kiedyś podjeżdżam na światłach, patrzę w bok, a tu auto na pół hektara i do tego na wrocławskich blachach... Aż w szoku poszukałem w necie i ustaliłem, że (przynajmniej wtedy) to był jedyny w PL. Rzeczywiście adrenalina to dopiero jest przy hamowaniach :cool: Ja kiedyś przy 40 kmh miałem takiego kicka, że hej (opisałem w topicu o podstawach, które każdy powinien znać..) Dobrze, że nikt go nie przerabiał na kampera :biggrin:
  2. Witam wszystkich, Pamiętajcie zawsze o jednym - zero jedynkowe podejście do tematu jest zawsze niebezpieczne, bo nigdy nie odda niezerojedynowej rzeczywistości... Zgadzam się w 100% z sebanikiem, że jest kilka przesłanek, które powinny powodować wyciągnięcie wniosków i tyle. Pierwszy raz na moto siedziałem na kursie na kat A - jak pojechałem w miasto to po jakiś 15 minutach zrozumiałem, że muszę myśleć za wszystkich naokoło, bo facet w seicento van zajechał mi drogę, nie widząc mnie (byłem w martwym polu). Prędkość niewielka, strachu wiele...Dla niego byłaby to zwykła packa na wyklepkę, dla mnie pewnie zwichnięcia, złamania itp... Wszyscy rozumiemy, że dla nas na moto jakikolwiek wypadek ma znacznie, znacznie poważniejsze konsekwencje, niż dla kierowców aut. Ale pamiętajcie, że to tylko my wiemy-przeważająca cześć samochodziarzy nigdy nie jechała moto, to nie wie jak to jest. Jak już kiedyś napisałem na innym forum - nie oczekujcie wyobraźni od społeczeństwa, które w 70% nie rozumie prognozy pogody - takie oczekiwanie to nietakt... Rocznie robię autem jakieś 35-45 tysi i ciągle mnie zadziwia to co ludzie potrafią wyprawiać... W jednej z wypowiedzi pojawił się wątek pijanych kierowców bmw. Powiem tyle - oni tak samo mogą zabić samochodziarza, pieszego jak motocyklistę. Debil jest debil i tyle - nie upija się żeby polować na moto... Co do zapie**alania 200 km/h to jeśli to jest czyjś wybór to ok. Tylko do cholery niech nikogo nie zabiera ze sobą na tamten świat... Wszyscy wiemy, że czasem chce się odkręcić. Sęk w tym, żeby wiedzieć kiedy można, a kiedy nie... Ja (choć mam skromne moto i jazda 150 to już walka) pozwalam sobie na chwileczkę zapomnienia tylko jak mam 100% widoczności i nikogo w jej zasięgu (choć może to dlatego, że jestem bardzo początkujący). I pamiętajcie proszę jeszcze o jednym - duża część kierowców aut nie powinna nigdy siadać za kółkiem - są niebezpieczni dla wszystkich nie tylko tych na moto. Brak systemu badań zdrowotnych kierowców powyżej określonego wieku, powoduje zjawisko "dziadków w poldkach". Egzaminy na prawko i szkolenia z nimi związane (i na kat A i B) też pozostawiają wiele do życzenia.... Mamy więcej przyjemności z jazdy, niż samochodziaże. Ale musimy wymagać też więcej od siebie niż od nich -dla swojego własnego dobra. IMHO oczywiście. Powodzenia - jest ono stale potrzebne :(
  3. Bugatti veyron - 360 km/h To musisz być z Wro i, bo tu jedyny Veyron w Polsce (niestety nie mój) :icon_biggrin:
  4. Witam, Zbyt wysokie obroty po redukcji spowodowały u mnie pierwszy prawiezawał podczas jazdy moto. Brak doświadczenia przy uślizgach spowodował, że, próbując opanować sytuację, prawie mnie wyrzuciło z siodła, jak na rodeo (to się chyba nawet nazywa high coś tam). Miałem ciepło :) IMHO jak się nie ma doświadczenia (czyli tak jak ja) to z tymi redukcjami celem zwolnienia trzeba ostrożnie... Chciałem Was zapytać o temat hamowania po wpadnięciu w szynę. Ostatnio jakaś miłą Pani w VW Polo stwierdziła, że zmieni pas , nie sygnalizując tego wcześniej. Ja jechałem na tym pasie, który obrała sobie za cel i to - na moje nieszczęście - w jej martwym polu. Nerwowa reakcja (moja) polegała na mocnym naciśnięciu przedniego hebla. Ale sytuacja się zaczęła zagęszczać bo: a/ byłem na kostce brukowej, b/ wpadłem na jezdni w szynę. Próbowałem cośkolwiek kierownicą zdziałać, żeby się z tej szyny wydostać, ale nic z tego... Koniec końców - przerażony - wyhamowałem kilka cm od jej zderzaka, stosując metodę "ratuj się kto może" (czyli przedni hebel na maxa, nogi na podłodze, wielkie z przerażenia oczy i serce w gardle)... Ale zakładam, że nie moja reakcja nie była najmądrzejsza (uratowała mnie tylko niska prędkość przy rozpoczęciu całego zamieszania)... Jest jakaś metoda na szyny (oprócz ich omijania :) )????
×
×
  • Dodaj nową pozycję...