Skocz do zawartości

LiberumVeto

Forumowicze
  • Postów

    5
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez LiberumVeto

  1. Ja tak w kwestii formalnej. U Ciebie znaczy w Twojej szkole, czy w szkole, w której jesteś zatrudniony? Niby różnica subtelna ale chciałbym rozwiać wątpliwości i dać kres pogłoskom, że szkoła, w której uczysz nie jest Twoją szkołą, a jedynie w niej uczysz. Takie informacje można uzyskać na przykład w Automobilklubie. Kto wystawia zaświadczenia? Szkoła Tomka Kulika (Twoja) czy Automobilklub, czy może jeszcze ktoś inny? Veto
  2. Cieszę się, że zajrzałem do Waszego forum, ponieważ ten komentarz, Janusz, jest najgorszą Twoją publikacją, jaka ujrzała światło dzienne. Nie dość, że zupełnie bezpodstawnie uzurpujesz sobie prawo do zajmowania ostatecznego i niepodważalnego stanowiska w kwestiach, o których masz pobieżną, książkową wiedzę, to dodatkowo próbujesz dyskredytować opinie innych w płytki, socjotechniczny sposób. Nikt i nigdy nie dał Ci prawa do traktowania innych ludzi w tak podły sposób, jak to masz czelność robić. Inteligentny człowiek spaliłby się ze wstydu, umieszczając w publicznym miejscu tobie podobne komentarze. Zrob sobie i innym przysługę i w kwestiach, w których masz cokolwiek do powiedzenia, używaj sformułowań dotyczących określonego tematu. Bez prywatnych wycieczek. Skieruj resztki swego intelektu do obiektywnych przemyśleń, a nie karmienia irracjonalnej zazdrości o wiedzę. Zyskasz tym dużo więcej niż jesteś sobie w stanie wyobrazić. Zamiast zatem w obelżywy sposób komentować moją odpowiedź, bądź łaskaw w jakiś taktowny sposób, zainspirować Forumowiczów do przemyśleń względem poruszonego tematu. Nie ulega bowiem wątpliwości, że w kwestii szybkiego wyszukiwania materiałów technicznych jesteś niezły i mniej leniwy niż inni. Nie bój się też podawać źródła. Dobrze jest wspierać swoje wynurzenia wiedzą innych... Może, jak już zaczniesz coś tam pisać, spróbuj opisać charakter Twoich szkoleń ("Ja mam dla swoich uczniow podobny tekst ale bylby on nieprzydatny tutaj poniewaz ja szkole zaawansowanych zawodnikow."). Zaciekawiło mnie to. Tym, którzy mają zaufanie do wiedzy Janusza ale też tym, którzy jej nie mają, nie polecam bezkrytycznego ufania w cokolwiek. Lepiej sprawdzić czy nie ma pomyłki o raz za dużo, niż o raz za mało. Liberum Veto
  3. Ludzie, trzymajcie mnie! Ich tu jest więcej!!! Obiecuję, że nie zabiorę głosu w tej dyskusji ponad to, co napiszę poniżej. Wydawało się, że prościej się nie da. Niestety, widzę, że jest konieczność by brnąć dalej. Dla Twojej "banka" i potencjalnych Twoich naśladowców wiadomości: Zrozumienie treści w komunikacji międzyludzkiej to umiejętność znalezienia zależności znaczenia treści jakiegoś fragmentu tekstu, wypowiedzi lub słowa, od treści i znaczeń słów ją poprzedzających lub po nich następujących. Np. słowo "morze" rozumiemy przede wszystkim jako dużą ilość wody, lecz wypowiedź "morze piasku" rozumiemy jako pustynię, czyli obszar bezwodny, a słowo "morze" jest w tej specyficznej frazie synonimem bezmiaru, dużej ilości. Bardziej precyzyjnie, słowo "morze" zostało tu użyte w sensie metaforycznym/przenośnym. W wielu przypadkach chwilowy kontekst dyskusji/rozmowy/intencji/negocjacji zmienia istotnie znaczenia używanych słów, ale nie zawsze jest wychwytywany przez rozmówców, co w efekcie może prowadzić do nieporozumień i konfliktów. Odniesieniem do tematu wątku, który kąśliwie cytujesz, jest artykuł opublikowany w gazecie. Jeden z interlokutorów był uprzejmy poddać pod wątpliwość oryginalność tekstu i stąd zawrzało. Nie ma zatem mowy o odwracaniu znaczenia słów uczestników rozmowy tudzież samego jej tematu lecz o rozstrzyganiu jednego z wątków. Twoja teza niestety się nie obroniła :-( Rozbierzmy jeszcze na czynniki tezę drugą. Czy zostałem poproszony o nauczanie? W stwierdzeniu kolegi kisYZF "narazie nauczycielu i madry panie", nie dość, że popełniono błędy ortograficzne, to autorytatywnie (dla twórcy frazy) określono przypisywaną mi rolę. Skoro zatem jestem traktowany, czy też określany mianem nauczyciela, uznałem, że nie mam ochoty uczestniczyć w edukacji niektórych osobników, o czym niezwłocznie poinformowałem. Teza druga "poszła się kochać", tak jak i pierwsza :-/ Liberum PS Nikt nie śmie w to wątpić.
  4. Z przykrością zawiadamiam, że Twoje życzenie abym Cię nauczał zostało odrzucone. Dałeś popis. Swoją wątpliwą umiejętnością pisania po polsku, wyraziłeś mniej więcej przynależność do odpowiedniej grupy społecznej. Swoim brakiem kultury natomiast, uplasowałeś się na najwyższym szczeblu ignorancji, jaki jestem sobie w stanie wyobrazić. Nie ma bowiem w słowniku ludzi kulturalnych, słów dostatecznie obelżywych aby móc Ci właściwie zripostować. Nie ma także potrzeby zniżać się do Twojego poziomu, a raczej braku poziomu. Podejmując jakąkolwiek polemikę z człowiekiem ograniczonym umysłowo, można wpaść w niezłe tarapaty. Obniży on poziom dyskusji do swojego, w którym jest mistrzem, a wtedy pokonać takiego jest znacznie trudniej. Nie staję w szranki. Zajmijmy się raczej tematem. Uważam, że redaktor "Gazety Giżyckiej" nie jest opiniotwórczy. Nie ma zatem obaw o możliwość szargania opinii w kontekście nadwatląnej jego reputacji. UFI, możesz spać spokojnie :biggrin:. Czy Liza ma prawo rościć? Naturalnie tak! Popieram także opinię Igora. Wychwytywanie tego rodzaju zdarzeń może mieć wpływ na ich ograniczenie. Dzięki tego rodzaju inicjatywie nie będzie nam rosło pokolenie analfabetów niezdolnych do samodzielnego myślenia. Nawet jeśli wyrośnie, bądź już wyrosło (co nie, kisYZF?), widząc pręgierz, może się powstrzyma i zacznie myśleć. Ehhh... Veto
  5. Posłuchaj kisYZF, posłuchaj sam siebie. Nie dosć, że nie jesteś w stanie pojąć wytłumaczonych jak przedszkolakowi spraw, to jeszcze mimo wszystko starasz się mieć ostatnie zdanie. Przypomina to trochę takie ujadanie kundelka, który gryzie karmiącą go rękę. Koledzy życzliwie starali się dotrzeć do resztek Twojej świadomości, bo o rozumie to trudno w świetle Twoich wypowiedzi mówić, a Ty fikasz i za wszelką cenę próbujesz grać figo-fago. Podobnie do przedmówców posłużę się cytatem: - Dzień dobry, - Nie będziesz mi tu k*wa mówił co jest dobre, a co złe! Całe szczęście, że moderatorzy tego forum umieją myśleć i trzeźwo spoglądać na wynurzenia podobne do Twoich. Jedynymi "zbędnymi dywagacjami", jak to uroczo ująłeś, są bowiem Twoje, prowadzące donikąd. Mocno bezpłciowe. Robi Ci się śmiesznie? Niby z jakiego powodu? Że okradziono kogoś, a nie Ciebie? Rzeczywiście, zarąbisty powód do śmiechu. A może śmieszy Cię, że ktoś próbuje Ci coś wytłumaczyć. Coś, co jest dla Ciebie totalną abstrakcją. No tak. Nie dziwię się w takim razie, że Cię to śmieszy. Tyle tylko, że tym śmiechem wystawiasz sobie niezbyt dobre świadectwo. Weż przykład z innych, wszystkich tych, którzy wątek przeczytali i nie zabrali głosu. Jeśli uznali, że nie mają nic do powiedzenia - nic nie napisali. Jeśli nie zrozumieli czego on dotyczy - także nic nie napisali. Nie musisz za wszelką cenę być inny. Tego rodzaju "inność" może stać się jedynie pośmiewiskiem. Przyjmij do wiadomości, że nie jesteś "jedynym sprawiedliwym" i że na świecie, oprócz Ciebie, też są ludzie mądrzy i mający coś do powiedzenia. Ba! Mogą nawet, inaczej niż Ty - rozumieć o co chodzi! Veto
  6. Właściwie staram się unikać konfrontacji. Milczę tak długo, jak tylko jestem w stanie wytrzymać. Nie pisuję wiele bo moje posty zwykle kończą dyskusje. Raczej nie jestem tym, za kogo mnie bierzesz, a z całą pewnością nie używam tego nick'a na codzień ;-)... Nie mam też nic wspólnego z osiedlem "Słoneczny Dom". Nie jestem z Lublina... Pozdrawiam, Veto
  7. Jako przysłowiowy "wuj dobra rada", albo tzw. "babcia". Dam Wam radę (taką poradę babuni). Obserwuję ten wątek od ostatniego wyjazdu kolegów na śmiganko. Głównie za sprawą linków do galerii zdjęć, którymi jestem żywotnie zainteresowany, gdyż nie mogłem uczestniczyć w wyjeździe :-(. Nie omieszkałem, a jakże, rzucić okiem na to i owo z Waszych komentarzy. Patrzę i co widzę? Widzę, że zakompleksiony kolega "babyy" o ilorazie inteligencji słoika musztardy, próbuje na siłę zainteresować innych problemami swojego innego kolegi. Jak sądzę, czerpie nadzwyczajną satysfakcję z tego, że ktoś odpisze na poruszony przez niego problem i dodatkową, jeśli wyjątkowo będzie w stanie zrozumieć co interlokutor w istocie chciał przekazać. Przy czym styl w jakim próbuje tego dokonać, nie pozwala pozostawać bez reakcji. W związku z tym, że nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów dostatecznie obelżywych aby nauczyć kolegę "babyy" moresu, przyjrzymy się faktom. Wręcz je obnażymy ;-). Kolega "babyy", jako ewidentnie upośledzony emocjonalnie, postanowił wziąć sprawy w swoją dłoń (prawdopodobnie zwykle miętosi w niej coś innego) i szuka poklasku w ratowaniu honoru swojego pokrzywdzonego przez "warszawkę" ziomala. Czyni to na tyle nieudolnie, że śmieją się z niego jego krajanie, jego przeciwnicy, jak zapewne też i zwolennicy. Ci ostatni to teraz pewnie trochę też się wstydzą. Można rzec - wzbudza w pewnym sensie litość. Jak bowiem można próbować pouczać innych, mając samemu sobie wiele do zarzucenia? - Kolego "babyy", jeśli chcesz żeby ktoś traktował Cię serio, wróć do szkoły podstawowej i naucz się pisać. Analfabeci są z góry na przegranej pozycji. Później, kiedy będziesz już umiał pisać, zbuduj sobie autorytet i bądź szanowanym opiniotwórcą. Nie stawaj też w cudzej obronie bez wyraźnego życzenia osoby bronionej. Skąd wiesz, że takie "adwokatowanie" nie obróci się przeciwko Tobie, jak w tym właśnie wątku? Nie obrażaj innych nie będąc gotowym na cięte riposty. Jedno zdanie za dużo, może sprawić, że nie skończy się to tylko na ripostach słownych. Szczególnie jeśli rozdrażnisz wrażliwą na tym punkcie "Warszawkę". Wcale Cię nie straszę - to są tylko dobre, życzliwe rady. -Koleżanki i koledzy "pozostali". Do Was tylko jedna rada. Nie wyżywajcie się na upośledzonych i nie dawajcie im podpuszczać. Zamiast chrzanić o dupie Maryni, wskoczcie na swoje motongi i wyżyjcie się na rollgazie ;-). Chociaż... Tam też doradzam umiar ;-) Pozdrawiam, Wasz "Cenzor Liberum"
×
×
  • Dodaj nową pozycję...