
Miras
Forumowicze-
Postów
448 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
O Miras
- Urodziny 09/24/1974
Osobiste
-
Motocykl
wrak po GPZ500S :(
-
Płeć
Mężczyzna
Informacje profilowe
-
Skąd
Wawa
Osiągnięcia Miras

ZARAŻONY MOTOCYKLAMI - pyrkający w orzeszku (18/46)
0
Reputacja
-
Oczywiście. To tylko badania. Ale jak wspomniałem - nawet jeśli pisanie SMSa będzie rzeczywistą przyczyną odwrócenia uwagi skutkującego wypadkiem, to przecież autor(SMSa)/sprawca(wypadku) nie przyzna się do tego, że był zajęty czymś innym niż prowadzenie pojazdu. W przypadku jazdy po alkoholu nikt (no - prawie nikt ;) ) nie ma wątpliwości, że w istotny sposób przyczynia się to do zmniejszenia koncentracji, pogorszenia percepcji, a tym samym zwiększa ryzyko spowodowania wypadku. Ale to też tylko badania laboratoryjne, bo nie ma gwarancji, że dany sprawca mający powiedzmy 0.25 promille'a alku we krwi, nie spowodowałby wypadku na trzeźwo. Przecież codziennie wydarza się tyle wypadków, że procentowy udział pijanych sprawców można uznać za stosunkowo niewielki. Jednak (choć pewności nie mam - mogę się mylić, proszę o sporstowanie) za sprawcę wypadku uważa się uczestnika zdarzenia (czyli nawet poszkodowanego), który był pod wpływem alkoholu. Klima zwykle ma dość ergonomicznie rozmieszczone, duże klawisze. Co do samochodowych hajfajów, to właśnie ze względu na bezpieczeństwo, w ramach funkcji RDS nie wyświetlają pola "Radiotext" (miejsce/rybryka do wyświetlania srcrollowanych informacji od nadawcy). Jednym z niewielu producentów (jesli nie jedynym) był/jest Blaupunkt, który dopuścił możliwość wyświetlania RT, ale tylko przy wyłączonym zapłonie w samochodzie (pozostaje jeszcze kwestia właściwego podłączenia, a zwykle 'żółty' z 'czerwonym' się zwiera i podłącza do 'stałego plusa'). Ale w czasach gdy RDS występował praktycznie wyłącznie w samochodowych radioodtwarzaczach, ktoś 'mundry' zaadaptował pole "PS Name" (z założenia statyczne, zawierające nazwę stacji, tylko 8 znaków) do wlepiania tam wszelkich możliwych treści - z nazwami wykonawców, tytułami utworów, adresem e-mail i strony internetowej, telefonem do studia oraz pełnymi namiarami do biura reklamy :banghead: Obsługa klimy, czy nawet szukanie stacji radiowej angażuje uwagę jednak w znacznie mniejszym stopniu niż pisanie SMSa czy ustalanie trasy w nawigacji/telefonie/palm...cośtam(topie, phonie) - zwłaszcza za pomocą rysika. A nad tym, to i ja ubolewam, bo popatrzeć lubię :) I dziwię się tym jadącym za mną, ze trąbią, gdy zwalniam, czy do zera hamuję, bo jestem krótkowidzem i okulary ze schowka wyciągnąć muszę (oczywiście w nich nie jeżdżę, bo udało mi się załatwić brak stosownego wpisu w PJ) ;) :D ...oby nikt nie musiał. Autor wspomnianego 'wjazdu w jezioro', nawet tego nie zrobił. Prawdopodobnie dlatgo, by zbędnie nie rozpraszać swojej uwagi i skupić się wyłącznie na utrzymaniu tego narysowanego autka na pogrubionej drodze ;) I właśnie o zdroworozsądkowe podejście w całym tym moim pisaniu chodzi. Oj... to koniecznie musisz ją zabierać teraz nawet w drogę do kibla ;) Wiesz - o dywan się potkniesz - rękę lub nogę złamiesz, zęby wybijesz... Tylko musisz zaktualizować listę niebezpiecznych miejsc. Niestety w necie raczej nie znajdziesz takiej, która szczegółowo traktuje drogę z sypialni do WC, więc ten dywan w przedpokoju będziesz musiał ręcznie dodać do (hmmm...) 'ulubionych'? ;) Myślę, że z powodzeniem można przyjąć iż zjawisko nie występuje w naszych współrzędnych geograficznych... No chyba, że uważnie ogląda się "Szybkich i Wściekłych" ;) A to wystarczy tylko 'docisnąć' i z zadziwieniem patrzeć, że szacowany czas dotarcia do celu... niewiele się zmienia. Też czasem lubię zerknąć na statystyki podróży. One właśnie uświadomiły mi, że np. aby średnią prędkość podnieść o 10km/h, to przeciętną prędkość przelotową trzeba utrzymywać o przynajmniej 30-40km/h wyższą (oczywiście nie dotyczy to autostrad). Bo wystarczy na chwilę zatrzymać się na światłach, czy w korku, zwolnić na rondzie (nie mówiąc już o tankowaniu), by całą średnią (wiadomokto) strzelił. A wracając do tematu "WYŻSZE KARY ZA PRĘDKOŚĆ", to nic tak nie pogarsza średniej (prędkości i ekonomii podróży), jak spotkanie z operatorami suszarek, czy innych videoradarów. Zwykle to kilka/naście minut /set złotych w plecy :lapad:
-
Błędne rozumowanie. Sam mam (więc względem siebie i sobie podobnych - zawiści żywić nie mogę), choć używam dość sporadycznie. W większości przypadków wiem którędy jechać (sporo jeżdżę po znanych trasach), więc nie jest mi to do szczęścia potrzebne. Obserwując jednak wiele przypadków klinicznych - można dojść do wniosku, że niedługo ludzie do kibla w nocy nie trafią bez GPSa. Codziennie do pracy jeżdżę tą samą trasą (prawie tą samą, bo modyfikowaną w zależności od korków) i zdarza mi się widzieć te same samochody z włączoną nawigacją. Rejestracje mają warszawskie lub podwarszawskie, godziny ranne, więc pewnie też jeżdżą do pracy. Zakładam, że tą samą trasą jeżdżą codziennie (skoro na przestrzeni kilku miesięcy zobaczę i zapamiętam jakiś charakterystyczny pojazd - czasem kilkukrotnie), albo bardzo często - to o czym to może świadczyć? A czy ja cokolwiek napisałem o sklepie? Pokaż proszę gdzie? Ale jeśli już temat sklepu poruszyłeś, to w takim razie pewnie uważasz też, że sklepy z bronią palną powinny być otwarte dla wszystkich - przecież to nie sprzedawca jest winny napadu z użyciem broni zakupionej w jego sklepie :banghead: Dobrze to ma być widać przede wszystkim drogę i jej otoczenie. Wybacz, ale mimo wszystko - nie podejrzewam Cię o to, byś nie był w stanie uwierzyć, że nawigacja przyklejona na przedniej szybie centralnie nad kierownicą może zasłonić np. jadący motocykl. A skoro swego czasu policja intensywnie karała kierowców za zasłanianie pola widzenia zbędnymi wisiorkami (maskotki, choinki 'WunderBaum'), czy płyty CD (które - jak wiadomo - 'działają antyradarowo'), to czym różni się pole widzenia zasłonięte płytą kompaktową dyndającą pod lusterkiem od tego zasłoniętego GPSem przyklejonym na wysokości nosa? Jeśli jest dobrze wyeksponowany w przerdzewiałym Golfie II z żarówiastymi felgami i lusterkami, świecącą anteną, ksenonami walącymi po oczach jak spawarka, i chromowaną rurą wydechową jak od 400konnego TIRa, który (ze względu na brak funduszy i przeglądu) nie odjeżdża dalej niż do najbliższej dyskoteki - to może być ;) Dresów nie noszę - wolę jeansy. A kwestię markowości poruszyłem dlatego, że właśnie nieznani producenci chcą przyciągnąć uwagę gadżeciarzy (najczęściej właśnie nosicieli stroju, o którym wspomniałeś) zbędnymi drobiazgami - kompletnie niepotrzebnymi bajerami, które doskonale odwracają uwagę 'miszczóf kierownicy'. Może przeczytaj jeszcze raz ostatnich kilka postów i dopiero wtedy zastanów się czy "to tylko pretekst żeby się do 'GPSiarzy' przyczepić".
-
Myśl słuszna :clap: problem jednak właśnie w oszacowaniu liczb. Jest tu trochę podobnie jak z telefonami. W bardzo niewielkim procencie da się udowodnić, że dany wypadek rzeczywiście był spowodowany użyciem telefonu podczas jazdy. Przecież nie sądzę, by ktoś sam z własnej woli do tego się przyznał - tak jak nie przyzna się, że np. chciał w nawigacji zmienić trasę/dodać punkt do ulubionych/cokolwiek. Nawet jak ktoś widział, że sprawca gadał/trzymał telefon, to zawsze można to obalić, że źle widział, bo np. drapał się za uchem, a z bilingów nic nie musi wynikać, bo: - do połączenia mogło jeszcze nie dojść (dopiero dzwonił lub pisał/czytał SMSa); - mogła to być rozmowa przychodząca (też do ustalenia, ale nieco trudniej); - ludzie (np. ze względu na promocje) mają teraz po tyle telefonów (kart/numerów), że czasem sami się w nich gubią. Namierzenie właściwego może więc graniczyć z cudem, a do 'prześwietlenia' poda oczywiście 'czysty' numer. A chyba nikt nie ma wątpliwości, że wykonywanie czynności rozpraszających uwagę podczas jazdy, niekorzystnie wpływa na zdolność obserwacji drogi, oceny sytuacji, podejmowania decyzji i czas reakcji. Problem tylko jak to ująć w statystykę... Ale gdy przyjrzeć się sytuacjom, w których sprawca wymuszenia wzrusza ramionami mówiąc "nie widziałem go" (innego pojazdu, znaku STOP), to w zasadzie jedynym sensownym wytłumaczeniem może być zajęcie jego uwagi czymś wciągającym jak obsługa telefonu/nawigacji (najlepiej za pomocą rysika), czy radia samochodowego z obsługą DVD/DivX/mpeg4 na 2" wświetlaczu*. Myślę, że jakimiś danymi (z pewnością niedoszacowanymi) na ten temat dysponują autorzy/wdrożeniowcy kampanii antySMSowych, które powstają już 'na zachodzie'. Linka do jednego ze spotów znalazłem nawet tu na FM. I nie wynika z nich raczej, że wypadki tego typu zdarzają się raz na milion. --- * Widziałem takie (bodaj Clatronix), a jego właściciel z dumą mówił, że w Niemcowni dał za nie €150, a nawet najwyższy model PIONEER'a tego nie ma :banghead:
-
Toś powiedział dużo w temacie... ...a licznik leci :biggrin:
-
No sorki - zagalopowałem się. Oczywiście powinni znieść wszelkie limity prędkości - bo co to za frajda tak się wlec, a jak wiadomo - prędkość na bezpieczeństwo nie ma żadnego wpływu. No i powinni dopuścić jazdę po alkoholu - niech w końcu prawo podąża za rzeczywistością! Poza tym - po alku niemal wszyscy czują się pewniej za kierownicą, a przecież niepewni kierowcy, to zmora naszych dróg. Idąc Twoim tokiem rozumowania - powinna być wolna amerykanka, żadne przepisy nie mają sensu, bo: Po co więc nękać bzdurnymi zasadami wszystkich tych, co i tak lepiej wiedzą jak trzeba jeździć?
-
Problemem dla mnie (i nie tylko) stać się mogą i niestety stają się 'coponiektórzy, ślepowierzący' w te wynalazki - choćby słynny przypadek wjazdu w jezioro (jeszcze się odgrażał, że producenta zaskarży). Skoro bezgranicznie ufał jakiejś średniodokładnej mapie (stawiam, że 'Zośkę' miał przyklejoną właśnie idealnie przed sobą i niczym pilot F16 nawigował wyłącznie na wskaźniki) nie obserwując drogi, to przecież jeśli nagle Pani Zofia (zamiennie z Krzyśkiem H.) kazałaby mu skręcić w lewo, albo zmienić pas, to myślisz, że rozejrzałby się i upewnił czy może to zrobić? Chociaż może i masz rację - jezioro, to jezioro - kto by je tam zauważył. Droga się kończy? Drobiazg - pewnie nie odświeżyli widoku za szybą - przecież na mapie jest! :banghead: Ale inny pojazd (samochód, a już z całą pewnością motocykl) mający pierwszeństwo, to by przepuścił!!! Nadal nie widzisz problemu?
-
Kamerki, czy też ich atrapy, to jeszcze pół biedy. Stosunkowo mało zasłaniają i mogą być umieszczone w zasadzie gdziekolwiek. Ale IMHO powinni się jakoś zabrać za GPSiarzy - tak nazywam tych, co pole widzenia zasłaniają sobie świeżutką nawigacją z Biedronki, bo: 1. musi być widać, że on ma; 2. musi być w wygodnym miejscu (żeby daleko nie sięgać); 3. gdyby była dalej, to gó... guzik by widział. Oczywiście 'nołnejmowi' producenci (prześcigający się w gadżeciarstwie) będą robić większe i większe wyświetlacze (w reklamie lepiej brzmi "Na naszym dużym ekranie zobaczysz więcej i niszczego nie przeoczysz"), które wkrótce zasłonią 1/3 powierzchni szyby. Wyposażą je też w odtwarzacze wszystkiego, co możliwe (muzyka, ebooki, FILMY) oraz w ciekawe, pasjonujące, wciągające gry... :banghead:
-
Wygląda na to, że sąd (osąd) odbył się poza Sądem (budynkiem sądu) :banghead: O ile zrozumiałem, to prokurator najpierw oskarżył sprawcę z art.177 $1kk, ale 'po namyśle' stwierdził, że można/trzeba umorzyć (warunkowo) sprawę? Czyli składając wniosek o ukaranie nie miał wątpliwości, a teraz jest przekonany o słuszności umorzenia. Jak wiele spraw - i ta dziwnie wygląda. Ale jako poszkodowany możesz zostać oskarżycielem posiłkowym (odbywa się to niemal z automatu, ale dopiero na Twój wniosek) i jako oskarżyciel posiłkowy (nie poszkodowany) masz pełny wgląd w akta sprawy i możesz składać wnioski. Przejedź się do sądu, przejrzyj akta. Możesz je nawet kopiować (xero - odpłatnie), robić fotokopie (zdjęcia - za free), poprosić o odpis i notatki robić do bólu. Tylko pamiętaj, by zdjęć nie robić 'z przyczajki'. Zwykle mają gotowy druczek, w którym musisz wpisać numery stron, które sobie archiwizujesz, lub prosisz o xero/odpis.
-
Chodziło o Niemcy, czy też ich Federalną Republikę, albo jakośtakoś... Niby, że nie mają one żadnego związku z Trzecią (czy którąkolwiek) Rzeszą? Zawsze jak historia w szkole była, to 'ciekawsze rzeczy' mieliśmy do roboty i mogę nie wiedzieć :D W każdym razie tam gdzie Ty jesteś.
-
Niby wyraźnie jest to napisane w Ustawie PoRD, że ofiarę wypadku trzeba zatrzymać/namawiać do pozostania na miejscu aż do przyjazdu pomocy medycznej (nawet w pytaniach egzaminacyjnych się to przewija), ale z drugiej strony nie ma fizycznej możlwości zabronić jej odejścia jeśli się upiera. Jeśli użyjemy siły, to może oskarżyć o cośtam... (naruszenie wolności czy jakoś). Trochę martwy przepis, bo właśnie ofiary bardzo często w szoku chcą się oddalić. Znajomy ratownik medyczny opowiada czasem o przypadkach skrajnych, gdzie ktoś ze złamaną nogą chciał iść, bo "nic mu się nie stało". Wiem, że trochę się czepiam :bigrazz: ale w świetle przepisów, wcale nie "włączasz się do ruchu" na takim pasie, bo cały czas w nim jesteś. Nawet stojąc na światłach jesteś (uczestniczysz) "w ruchu drogowym", bo zatrzymanie wynika z warunków tego właśnie ruchu. Włączenie do ruchu następuje np. przy wyjeździe z parkingu/bramy, czy podczas ruszania, po zatrzymaniu nie wynikającym z warunków ruchu drogowego (np. zatrzymanie przy kiosku po fajki, Spajki czy cokolwiek). Ale to czyste czepialstwo i zdaję sobie z tego sprawę :) jednak warto posługiwać się właściwymi pojęciami. Jest takie fajne przejście w Wawie - Al. Krakowska / pętla Okęcie (koło OBI, ale po drugiej stronie - w kierunku Janek). Jest tam zwykle korek/ścisk. 3 pasy ruchu, przejście bez sygnalizacji. Nawet jeśli ktoś się zatrzyma, by puścić pieszych, to ci z 'luźniejszego' pasa uznają, że to korek zmusił do zatrzymania tamtych 'frajerów' i drą co sił przez przejście (bo są 'lepsi'), by zatrzymać się 50, góra 100m dalej. Jeśli pieszy wyjdzie spomiędzy samochdów, które mu kulturalnie ustapiły, to na 'luźniejszym' pasie zawsze jest hamowanie z piskiem (lub przy ABSie w 'trybie pracy ciągłej') i pukanie się w głowę (że niby pieszy 'wtargnął') :banghead: Dodatkowo nieopodal jest jeszcze wielki telebim (chyba największy z przydrożnych) ustawiony bardzo jasno i zawsze prezentujący dynamiczne reklamy, które skutecznie odwracają uwagę. Aż dziwne, że jeszcze nie widziałem tam żadnego poważnego zdarzenia, bo sytuacje 'o włos', to niemal codziennie. Ja też niestety kilka razy znalazłem się w sytuacji, w której musiałem zadzwonić pod rzeczony numer. O ile z dodzwonieniem się nigdy nie było problemu, o tyle z miejscem gdzie się dodzwoniłem, to była czysta loteria. Nawet gdy z miejsca zdarzenia dzwoniłem po raz kolejny (czyli nie przemieściłem się) pod 112, by podać dodatkowe informacje, to trafiałem losowo, ale nie tam gdzie pierwotnie zgłoszenie przyjęli (przegięciem był posterunek około 100km od miejsca z którego dzwoniłem, sąsiednie województwo - ze 4 powiaty po drodze). Gdyby to był kabriolet, to z pewnością wybrałaby tylne siedzenie, a do takiej zamkniętej puszki to jak tu wejść energicznie i położyć się ;) A do szpitala nie chciała, bo może miała inną wizję tamtego popołudnia/wieczoru ;) A prawda to, że (tak kiedyś słyszałem, ale średnio chce mi się w to wierzyć), ze w Rzeszy policjant nie ukarze za przejście na czerwonym, ale gdyby doszło do zdarzenia, to zero ubezpieczeń, odszkodowań i wszystko z własnej kieszeni?
-
"Podobno ten BMW 535i trafił do tego warsztatu w celu wymiany opon na zimowe. A że stare opony miały trafić na śmietnik, chłopaki nie zmarnowali takiej okazji i postanowili spalić kapcie. I tak palili opony że się im cały samochód zapalił. Ile w tym prawdy - niewiadomo. Wielu twierdzi że to BMW Dzidka było i się mu spaliło :-)" Niezależnie od tego, gdzie jest prawda, to Dzidek na prawdę się stara... :)
-
Producent opony poda jej max ciśnienie, a producent pojazdu - ciśnienie zalecane dla tego pojazdu.
-
MINIZLOT u Radka - sobota 26.09.2009
Miras odpowiedział(a) na bert temat w Zloty, imprezy, przejażdżki
Może "nie ma tego złego..." - ilość/liczba uczestników rzeczywiście powalająca nie była (mogłoby być 2-3x więcej), ale za to jakość... w najlepszym wydaniu :) Wczoraj rozmawiałem z ojcem Radka - nie wspominają nas tam źle :) Mimo tego, że poszli spać znacznie wcześniej od nas, to snu im nie zakłóciliśmy, więc dobrze było. Zdecydowanie masz nieobecność usprawiedliwioną - 2kkm to już 'nie w kij pierdział'. Zresztą - tak po namyśle... czy na pewno nieobecność...? Byłeś tam (i jesteś nadal) obecny 'duchem' - jak każdy z 26-ciu wpłacających przyczyniłeś się do mega banana na twarzy Radka :biggrin: Tylko żałuję, że będziesz mógł (Ty i pozostali) zobaczyć go jedynie na zdjęciu - o ile został akurat uchwycony (bo tego sam jeszcze nie wiem). Nawet jeśli 'banan' się akurat nie załapał, to 'oczowytrzeszcz ze szczękozwisem' równie dużo mówi o poziomie zaskoczenia, radości i niedowierzaniu... -
MINIZLOT u Radka - sobota 26.09.2009
Miras odpowiedział(a) na bert temat w Zloty, imprezy, przejażdżki
Widać - była mu potrzebna do ogrzania tych, którym pogodę zabrał dając ją nam... Podziękować należy też piszącemu powyższe słowa, który nie wymienił się na liście, a wkład miał niemały (cały kombiak ;) o czasie/kasie, zaangażowaniu emocjonalnym, pozyskaniu sponsorów wyżerki i 'darowanej' Mattrixowi kurtce już nie wspominając...). Do tej pory w (imiennych) podziękowaniach celowo pomijałem pewne 'ogniwo' w całym tym łańcuszku ludzi, którzy przyczynili się do takiego rozwinięcia akcji. Sporadycznie wymieniałem osobę ogólnie z funkcji, ale od dziś mam 'autoryzację' na podanie nazwiska. Tak więc: ogromne podziękowania należą się panu asp. Piotrowi Ziemkowskiemu z WRD Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu. To on jako pierwszy (zresztą również motocyklista) uwierzył w szczerość naszych intencji i przekazał list docelowemu adresatowi (tacie Radka), którego personaliów, ani adresu (z przyczyn oczywistych) podać nie mógł. No tak - bo gdzie mógłbyś spać nie będąc narażonym na ataki chrapaczy? ;) Zmieniłbym nawet delikatnie szyk wyrazów w zdaniu: "Warto było jak cholera!" :) Zdezorientowana mina Radka podczas prezentacji podarunków oraz gigantycznych rozmiarów uśmiech :biggrin: na jego twarzy w końcowej fazie wręczania prezentów, to widok którego się nie zapomina. Zwłaszcza, że (zgodnie z założeniami) są to same markowe rzeczy, których ceny w sklepie sprawdzić nietrudno, więc tajemnica to żadna. Również jestem za tym, by powody były "bardziej przyziemne" - chętnie w przyszłym sezonie zobaczę jak na treningach (lub ligowym meczu) Radek 'sponiewiera' jeden ze strojów tarzając się w trawie, podczas pełnej poświęcenia akcji defensywnej :) Za kawiorem nie przepadam, natomiast parmenka... mmmmm.... sama się w ustach rozpływała, mniammm :) -
MINIZLOT u Radka - sobota 26.09.2009
Miras odpowiedział(a) na bert temat w Zloty, imprezy, przejażdżki
Ja tam nie będę krytykować tych, co nie byli... niech sami żałują. Podziękowania należą się uczestnikom - część z nich wcale blisko nie miała. Niektórzy z różnych powodów 1). mieli 'pod górkę', a mimo to (w ponadliczbowym składzie 1).) dotarli na miejsce, zmieniając Bubera ze swą z żoną na budzącym respekt motocyklu ;) Radek rzeczywiście był oszołomiony kolejnymi prezentami wyciąganymi ze sportowej torby, która zaprezentowana już na samym wstępie zrobiła niezłe wrażenie na wszystkich oglądających :) Minę Radka podczas przyjmowania kolejnych giftów, można określić jako połączenie oczowytrzeszczu ze szczękozwisem... aż do chwili gdy z torby wyłonił się czarny worek - wtedy chyba jeszcze nie wiedział co w nim jest - zresztą zapytany o sam worek odparł (o ile mnie pamięć nie myli - jedynie ruchem ramion), że nie wie co to. Z worka wyjechały halówki Nike`a. Wciąż utrzymując lekko zdezorientowaną minę podał je dalej. Wtedy z worka wyłoniły się czarno-czerwone lane korki Adidas... Błysk w jego oczach spokojnie zakłóciłby pokazy sztucznych ogni w Sylwestrową Noc, a banan na jego twarzy miał rozmiary ograniczone jedynie uszami. Szczerze mówiąc - obawiałem się o to, czy jego uszy wytrzymają taki napór i czy nie będzie się śmiał dookoła głowy :biggrin: (a jeśli tak, to ile obrotów, gdzie miałby 'odcięcie'?) Po butach dostał gry na XBox`a (sztuk 3), ale mam pewne obawy, co do tego, że był w stanie je zidentyfikować dopiero po kilku godzinach, gdy już poprzymierzał wiele z tych rzeczy, pokopał piłkę (a dokładniej - piłki) z kolegami z klubu/drużyny. Ogólnie jak w reklamie: widok miny Radka - bezcenny, za resztę zapłacono kartą. Po jakimś czasie Radek stanął przed decyzją, "którym to motocyklem chce być przewieziony". Wiedział czyją maszynę wybrać... Po przejażdżce wyglądało, że ta forma rekreacji do niego nie trafia, ale nastepnego dnia, po sesji foto, gdy konie były już objuczone i przygotowane do drogi, Radek spytał ojca nieśmiało czy ktoś może go jeszcze przewieźć. Ogólnie impreza bardzo udana, pogoda wręcz wymarzona - ile kosztowało załatwienie słońca, to niektórzy wiedzą... Uczestnicy (myślę, że spokojnie mogę wypowiedzieć to za wszystkich) bardzo zadowoleni, gospodarze sprawiali podobne wrażenie, a Radek - wniebowzięty Ogromne podziękowania dla berta - ja nie wiem gdzie i kogo on zna, ale załatwił wszystko - od pogody, po kiełbaski na grilla (jak i samego grilla ;)) Gospodarzy obciążyliśmy jedynie herbatą, prądem do podgrzewania zup i pniakiem drzewa na ognisko. Rozliczenie akcji, skany/zdjęcia paragonów i giftów już wkrótce. Do ustalenia jest czy podawać to publicznie, czy też wyłącznie zainteresowanym (wpłacającym) na priv. Myślę, że 'suchą' listę prezentów można podać publicznie (bo i tak da się ją odtworzyć z dokumentacji zdjęciowej), a szczegółowe rozliczenie co do grosza, wysyłać zainteresowanym. :buttrock: 1). Powody trudności w dotarciu na zlot dla dwóch osób były całkiem różne, ale zalążek problemu dokładnie ten sam... Jak się w przeddzień zlotu okazało (a kilka godzin temu potwierdziło) Perełka z Tom`em (jej narzeczonym) przyjechali GPZtą w ponadliczbowym składzie (pasażer na gapę?). W związku z tym - najmłodszy uczestnik zlotu jest w wieku... hmmm licząc od narodzin, to jeszcze ujemnym, a od daty/godziny zero, to około 6 tygodni. GRATULACJE Tom! - trudność w samotnym dotarciu Perełki związana była z koniecznością poniesienia sporego wysiłku fizycznego przy wyciąganiu GPZty ciasno wpasowanej w garaż i obawą przed taaaką trasą pokonywaną samotnie w taaakim stanie. - trudność Tomka, który mógłby pomóc wyprowadzić 2oo z garażu i poprowadzić je przez większą część trasy polegała na... trudności z podniesieniem się, po zeszłowieczornym (dość obfitym) świętowaniu :flesje: wspomnianej nowiny. Perełka - Matka Polka i Motocyklistka (określenie 2w1 nabiera tu zupełnie nowego znaczenia) była w pewnym momencie zdecydowana jechać w pojedynkę, ale wtedy Tom stanął na wysokości zadania (znaczy podniósł się w ogóle) i po godzinie karmienia sucharami również jego żołądek odzyskał własności żyroskopowe, co upoważniało ich do wspólnego wyjazdu. Późno, bo późno, ale dotarli wszyscy razem - we trójkę, jednym moto i bez kosza.