Czołgiem :icon_twisted: Do tej pory czytałem, ale niech bedzie - 'pochwale sie' moimi dokonaniami w tym temacie ;) 1. lat okolo 18, simson skuter brachola, gnam z kumplem ('galaretka' bo nie umie spokojnie bez trzesienia sie usiedziec z tylu) do kumpeli po namiot, gdyz mielismy dnia nastepnego jechac stopem przez Europe gdzie oczka poniosa... Jedziemy, skrzyzowanie, zwalniam, skladam sie ladnie przy 35-40km/h do skretu w lewo na podporzadkowana, a tu wypada PKS, skrecajacy w prawo na glowna. Tylko skorkowaniec leci srodkiem, a nie prawa strona ('musial sie zadac'? z 5m zapasem?!). Na skrzyzowaniu srodku zwirek, slizg, opanowuje 'maszyne', ale galaretka z tylu lata na boki jak... Wypad juz na prostej na pobocze i gleboki row (galaretka zeskoczyl! zeskakujac kopnal niechcacy w kanape i wywalil mnie ze sprzetem...), przelot przez kiere... Wstalem, otrzpalem sie, wyciagamy simsona, stawiamy na poboczu i zdejmuje kask. Zdjalem, robi mi sie goraco i zaczyna krecic w glowie, zdejmuje kurtke i T-shirta. Stwierdzam, ze lewy bark jakos mi dziwnie zwisa... Zlamalem obojczyk :] Wiec do domu, w samochod, tzw. 8 na plecy (nie dalem sie zagipsowac). 3 doby bezsenne, kolo w simerze do prostowania/wymiany, ale po 2tyg. nudow w domu, smigalem autem jedna reka :D 2. Gleba podworkowa na trawie u kumpla wieczorem - ciemno, swiatlo w XJ juz ustawione, startuje sprawdzic dlugie na drodze, sprzeglo+1, puszczam deliakatnie i krece w prawo - pod kolem trawa, ale zdradliwa bo w niej zwir = kolo myk, moto utrzymalem na prawym kolanie, ale owiewka dotknela zwiru. Bez uszkodzen i bolu, ale lekcja pokory jest. 3. XJ, hamowanie przed winklem, cos myknelo pod przednie kolo (dzicz, zero zabudowan w promieniu 300m...), shimma, nie opanowalem i laduje poza zakretem = kask spelnil swoja funkcje, karku na szczescie nie skrecilem, maszyna wizualnie w stanie nieciekawym, mechanicznie OK... (Mozolne przywracanie wygladu - praco i kosztochlonne :]). Duuuuuuzo szczescia bylo wtedy :) 4. NIGDY WIECEJ - i tej wersji sie trzymam ;)