-
Postów
1987 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
O shipp
- Urodziny 06/14/1967
Osobiste
-
Motocykl
XVS 1100 QM 250
-
Płeć
Mężczyzna
Informacje profilowe
-
Skąd
lubuskie
Metody kontaktu
-
Strona www
http://
Osiągnięcia shipp
ADEPT MOTOCYKLIZMU - kreślący na asfalcie (29/46)
1
Reputacja
-
A po co? Korzyści z tego żadnych oprócz "cieszenia ucha".
-
zawsze można odlączyć zasilanie od ciąglych albo zmienić żarówkę na jednowlóknową
-
Wtajemniczeni znają, co to jest WWS. Robię tak od kilku lat i nie mogę zlego slowa powiedzieć, wlaściwie to w ten sposób kojarzy mi się turystyka motocyklowa, nawet żonie się spodobalo. Wygląda to tak, że jedziemy /zawsze kilka motocykli/ w wyznaczonym celu, odleglym o jakieś 3 tys. km. Nigdy nie wiadomo gdzie wylądujemy na nocleg, po prostu, nadchodzi odpowiednia pora, "lapiemy" jakiś camping. Postoje mniej więcej jak opisal Piter, 2-3 dni. Oczywiście nie jest to jazda "po sznurku", drogi są dowolne, zawsze możemy pojechać w inną stroną niż zamierzona. Jedyny czynnik jaki nas ogranicza to czas. Wyjeżdżając wiemy, którego dnia robimy "w tyl zwrot" i do domu, niezależnie od tego, dokąd dojechaliśmy. Ten sposób pozwolil na objechanie Węgier, Chorwacji, Bośni i Hercegowiny, Czarnogóry, Slowenii i części Wloch. Polecam to poczucie nieskrępowaniej wolności w wyborze trasy, kierunku i celu. Uwielbiam jazdę gdzie-oczy-poniosą przez 2 tygodnie.
-
Jak najbardziej można, sam robię 4-5 tys minimum w sezonie czysto turystycznie. W tym roku byla Chowracja i Wlochy po Wenecję. Powrót jednym skokiem przez Austrię i Niemcy /Insbruck, Monachium, Drezno/ i nie mialem żadnych problemów z motocyklem ani zmęczeniem. Wszystko oczywiście z plecaczkiem i full bagażami.
-
Dzięki Marcin, że znowu daleś się "wykorzystać" w charakterze przewodnika. My już ostrzymy sobie zęby na kolejny raz. Miras, dawaj foty i melduj się u Dragulców
-
Przerabianie jednostek napędowych w celu wyciśnięcia dodatkowej mocy jest dziwnym posunięciem. Gdyby z silnika można bylo wyciągnać więcej, dlaczego mialby tego nie zrobić już producent w fazie produkcji nowego sprzętu? Nie piszę o motocyklach z takimi silnikami, że trzeba je dlawić żeby normalny użytkownik mógl nimi jeździć, ale o tych z mniejszymi silnikami. A nawet jeśli udaloby się "poprawić fabrykę" to trzeba jeszcze pamiętać o tym, że sam silnik to nie wszystko, jest jeszcze przeniesienie napędu kóre odgrywa znaczącą rolę w odczuwaniu mocy dawanej przez silnik. Żeby odczuć jakiekolwiek efekty w znaczący sposób i zrobić coś profesjonalnie, trzeba ingerować w silnik, skrzynię, zębatki napędowe, lańcuch i wiele innych rzeczy. Koszt i robota nie warte tego aby się angażować w takie przeróbki.
-
Zwykle lekko liczę, że wokół komina w roku robi się średnio około 5kkm /nie liczę żadnych podróży ani dalszych wyjazdów/. co daje mniej więcej u 10 latka jakieś 50 kkm /minimum/. I tu pojawia się problem, bo... nikt nie chce kupować sprzętu z dużym przebiegiem bo wie, że na rynku jest pełno podobnych z przebiegiem o połowę mniejszym. Gdzieś tam w głowie kołacze się myśl, że to raczej kręcony licznik niż faktyczny przebieg motocykla, ale kupujący woli mieć świadomość /mimo wszystko/ że akurat jemu trafiła się niejeżdżona perełka. Cóż, lubimy być oszukiwani i oszukujemy się sami dla lepszego samopoczucia, a przecież silnik Drag Stara powiniem bez problemu przelecieć około 200kkm bez specjalnych remontów, oczywiście pod warunkiem prawidłowej eksploatacji, serwisowania sezonowego i nie żyłowania silnika.
-
Ja bym nie demonizowal z tym przebiegiem. Trzeba pamiętać o tym, że są to motocykle w znacznej mierze eksploatowane rozważnie a wręcz często wypieszczone. Na cruisery takie jak Drag Star nie można patrzeć jak na przecinaki, jeżdżone przez narwańców i bardzo często palowane. Największym moim zdaniem problemem i zagrożeniem może być wpakowanie się w motocykl "prostowany" po jakimś nieszczęśliwym zdarzeniu drogowym, a takich niestety nie brakuje jak też nieuczciwych sprzedawców.
-
Takich samych motorynek z 50 ccm, które oprócz malowania i naklejki na zbiorniku niczym się nie różnią, bo są sprowadzane z jednego źródla w Chinach. na rynku jest więcej. Poszukaj lepiej a znajdziesz pewnie za tę cenę coś nowego tylko pod inną nazwą. Nie pamiętam ale zdaje się że Romet albo Kingway wypuszcza na rynek podobny sprzęt o nazwie "Łoś"
-
Wprawdzie mam alusy ale myślę że ze szprychami będzie podobnie. Mianowicie mycie motocykla aktywną pianą, ale do tego potrzebna jest myjka ciśnieniowa. Pryska się taką pianą caly motocykl, czeka chwilkę, 2-3 minuty i po prostu splukuje pod ciśnieniem. Wszystko lśni jak nowe, wlącznie z drobiazgami które ciężko doczyścić ręcznie. Ponieważ jestem leniwy to myjka ciśnieniowa z aktywną pianą jest jedynym sposobem mycia motocykla, czasem jak pozostają zacieki przecieram jeszcze jakąś pastą, ale nie za często. Motocykl może nie świeci się jak na wystawie w salonie ale brudny też nigdy nie jeździ, chyba że akurat pada deszcz. Oczywiście należy pamiętać aby nie pryskać wodą pod ciśnieniem po miejscach, gdzie woda może wyplukać smar z lożysk, szczególnie w glówce ramy i kolach.
-
Wracając do pierwszego pytania, moim zdaniem ani jeden ani drugi. Intruz jest malutki, faktycznie będziesz na nim wyglądał jak na kozie, DS z kolei trochę mało mocy, szcególnie w długiej trasie, z plecaczkiem i bagażem, na dokładkę z szybszymi towarzyszami podróży będzie się mocno męczył. Ja bym sugerował DS 1100 lub VTX 1300, motocykle zdecydowanie większe i mocniejsze, DS czysta klasyka, niski moment obrotowy pozwala na bezstresowe wyprzedzanie nawet na więszkszych prędkościach (jak dla cruisera) VTX podobnie, trochę mocniejszy i szybszy, ale już bez tej "duszy" co DS. Różnice w cenie pomiędzy do a powyżej litra nie są aż tak duże a pozwlają uniknąć dylematu po sezonie, że jednak brakuje mocy.
-
Porter to ja będę zaprzeczniem Twojej teorii, dla mnie Drag jest sprzętem docelowym, a to dlatego, że: - każdy większy sprzęt byłby już dla mnie za ciężki do manewrowania parkingowego - Draga mam na tyle indywidualnie zrobionego, że nie obawiam się o spotkanie z "bliźniakiem" - spokojnie mi wystarcza mocy i prędkości - nie mam parcia na szkło Poza tym Dragi mają swój urok, którego brakuje mi w nowszych modelach cruiserów.
-
Daj sobie spokój, nawet jak coś wyciśniesz (owszem, coś tam się da) to nawet tego nie poczujesz zbytnio w jeździe, zyskasz 10-20 km/h maks. Niezła zabawa dla kogoś kto umie i lubi "wyciągać" z silników pochowane koniki, ale dla laika koszty a po nich... rozczarowanie.
-
Śmierć motocyklisty – dla sądu warta 180 zł
shipp odpowiedział(a) na Izzy-MM temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
W informacjach o tym wyroku coś nie gra. Zabójca został skazany albo na 1 rok w zawiasach albo sąd zaniżył grzywnę. Zgodnie z Ustawą z dnia 23 czerwca 1973 r. o opłatach w sprawach karnych (Dz. U. 1983 nr 49 poz. 223 z późniejszymi zmianami) skazany do lat 5 pozbawienia wolności (a więc i 3 lata) karany jest dodatkowo opłatą 400zł, natomiast opłatą 180zł skazany na karę pozbawienia wolności do 1 roku. Taki wyrok np. w innym procesie otrzymał kierowca, który spowodował wypadek a poszkodowany w tym wypadku odniósł urazy powyżej 7 dni. Czyli w wypadku o którym rozmawiamy dla sądu urazy a śmierc znaczy tyle samo a sprawca podlega tej samej karze. Niezłą papugę musiał miec zabójca w puszce skoro podciągnął śmierc pod urazy powyżej 7 dni... -
Racja. To są dobrowolne ubezpieczenia grupowe, ale większośc pracodawców korzysta z tych ubezpieczeń.