Odgrzać temat ?
Panie i Panowie, jestem tu, na forum, nowy, tak właściwie tylko czytam.
Czytałem ten wątek bo chciałem się dowiedzieć ile punktów kosztuje jazda bez orzeszka, czasem warto wiedzieć.
Uruchamiałem grata i sobie dookoła kwadrata 300 metrów na osiedlu jeździłem, a co tam.
Zdumiewa mnie pewna usilna poprawność która lansują prawie wszyscy.
Przepisy, w dzisiejszych czasach, oprócz czynnika poprawiającego bezpieczeństwo, są robione właściwie również po to by rząd był zabezpieczony przed pozwami obywateli "bo mi się coś stało a nie wiedziałem że nie można". Kolejna forma ubezpieczenia społecznego.
Ale do rzeczy.
Oczywiście zagrożenie dla łba pod orzeszkiem inne było dziesiąt lat temu i można było bez orzeszka WFM-ką, ale nie przesadzajmy, że od razu nie wiadomo co się komu stanie jak się przejedzie te parę kilometrów, byle z głową.
Moim zdaniem ryzyko skręcenia karku przy schodzeniu ze schodów między piętrami albo z poddasza w domu w czasie silnego kataru (albo po 3 piwach - co w domu też jest legalne) jest większe niż rozwalenie łba przy krótkodystansowej jeździe moto i też powoduje koszty społeczne.
Tylko statystyki takich wypadków mniej w oczy się rzucają.
Dowodem na to że ryzyko jest nie za duże są właśnie przytoczone przykłady Stanów czy Krety, chociaż ruch tam też gęstościowo mniejszy.
Jasne że naprawdę warto w kasku jeździć, ale nie przesadzajmy że co to od razu nie może się wydarzyć.
Ryzyko to też jest rzecz którą się kalkuluje (dobry przykład - lotnictwo - niedowiarków zapraszam na prv) i nigdy nie jest zerem.
Dla oponentów - też uważam, mimo przejechania 40 kawałków po połowie Europy, że gleba może się zdarzyć zawsze. Ale ryzyko przy jeździe spacerowej na mało uczęszczanej drodze jest znikome.