Skocz do zawartości

Korsyka !!!


Savii
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Dzień 9 - 20.04.2015 - Sobota
Pobudka jak zwykle. Korsykańskie śniadanie. I w drogę. Plan na dzisiaj to Stolyca. Zaczynamy szybkimi drogami, które jakby opustoszały, ruch w stosunku do poprzednich dni zmalał co najmniej o połowę. Czyżby dlatego, że jest sobota? Możliwe. Dość sprawnie dojeżdżamy do Ajaccio. Jak na stolicę przystało miasto pokaźne i ogromnie zatłoczone. Mnóstwo restauracji, kawiarni i sklepów. Ciężko jest się gdziekolwiek zatrzymać, niby parkingów sporo, ale wolnych miejsc parkingowych brak. Jest to miasto, w którym przyszedł na Świat i dorastał Napoleon. Na każdym kroku przypominają o tym szczegóły z nim związane. Ogólnie najbardziej zurbanizowane miejsce na wyspie. Przepych wszystkiego i ogromna ilość ludzi. Odjeżdżamy bo słonko dzisiaj chyba oszalało i chce z nas zrobić rodzynki. Podążamy w kierunku południowym pięknie wijącym się asfaltem biegnącym nad brzegiem morza, aby po kilkudziesięciu kilometrach odbić w głąb wyspy w poszukiwaniu kolejnej porcji tego co tygryski
lubią najbardziej. Im wyżej tym chłodniej, miejscami nawet nas zmoczyło, ale to nic. Ciepły, letni deszczyk jeszcze nikomu nie
zaszkodził, a już na pewno nie nam ;). Czasami miałem wrażenie, że ta pokręcona doga nigdy się nie skończy. Za każdym pagórkiem, za każdym zakrętem widok lepszy od poprzedniego i tak bez końca. W taki sposób przejechaliśmy dzisiaj niemal 400 km zawijasami, które śnią mi się po dziś dzień. Po powrocie studziliśmy atmosferę złotym napojem, spacerując brzegiem morza.

https://goo.gl/maps/xvq4h

G0049371.JPG

DSC_0746.JPG

DSC_0756.JPG

DSC_0754.JPG

G0069406.JPG

G0109488.JPG

G0139520.JPG

G0139523.JPG

G0149531.JPG

G0159576.JPG

DSC_0770.JPG

DSC_0781.JPG

20150620_175931.jpg

G0239652.JPG

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień 10 - 21.04.2015 - Niedziela

Pobudka przed godziną siódmą stała się już naszym codziennym rytuałem, tak samo jak obłędne śniadania o tak wczesnej porze. O 8 już jedziemy. Pogoda świetna, dość rześki jak na korsykańskie warunki poranek. Plan na dzisiaj, to najbardziej na południe wysunięty skrawek Korsyki. Jedzie się dobrze, ruch niewielki a kierowcy samochodów ustępują miejsca na swoim pasie. Płynnie dojeżdżamy do Bonifacio. Zwinnie parkujemy motocykle i udajemy się w głąb nieskończonej ilości kamienic oraz ciasnych i krętych uliczek, które kończą się niekiedy, niczym nie zabezpieczonym klifem. Dziesiątki sklepików z rękodziełem, produktami lokalnymi, pamiątkami i biżuterią. Za miastem znajduje się opuszczony teren wojskowy, a na skrajnej części cypla, otoczony murami obronnymi, ujmujący cmentarz. Zaraz za nimi absolutnie niesamowite, kredowe, śnieżno białe klify, z których widać Sardynię. Wcześniej obie wyspy stanowiły jedność połączoną wąskim pasem lądu, który został przerwany przez morskie prądy. Bonifacio tętni życiem i jest pełne turystów z całego Świata, co mnie wcale nie dziwi, bo śmiało można o nim powiedzieć, że jest bajkowym miastem. Dla Kasi, to właśnie jest miejsce numer jeden całej wyprawy. Klimat w tym miejscu był prawdziwie południowy, zdecydowanie najcieplejszy dzień z całego pobytu na wyspie. Jeszcze tylko kilka pamiątkowych fotek i ruszamy w drogę wzdłuż południowo - zachodniego wybrzeża, a następnie w głąb wyspy. A tam czekała już na nas nieco niższa temperatura, góry, mosty, dzikie kozy i niezmiennie zakręcona jak korkociąg korsykańska droga. Co jakiś czas oczywiście krótka przerwa i wymiana zdań w stylu: "A widziałeś to?", "A widzieliście tamto?"... Korsyka zdecydowanie jest miejscem, które szybko się nie nudzi, bo pomimo stosunkowo niewielkiej powierzchni oferuje ogromne zróżnicowanie krajobrazu. Na camping wracamy po 370 km ok godziny 19. Kolejny świetny dzień za nami. Czas na kolację i łyk zimnej, korsykańskiej Pietry.

https://goo.gl/maps/NOzXx

G0319721.JPG

 

G0329748.JPG

 

G0339767.JPG

 

G0369867.JPG

 

G0379881.JPG

 

G0419905.JPG

 

G0419914.JPG

 

G0449930.JPG

 

G0459942.JPG

 

G0540011.JPG

 

G0540005.JPG

 

DSC_0838.JPG

 

G0600060.JPG

 

G0860400.JPG

 

DSC_0974.JPG

 

 

Dzień 11 - 22.04.2015 - Poniedziałek

Kolejny wczesny, słoneczny poranek. Jajecznica z miliona jajek, francuska bagietka skombinowana jeszcze przed świtem przez Sławka, kawa - dwa w jednym z zapasów w razie wojny i coś słodkiego na dopełnienie zastrzyku energii z rana. Pogoda dopisuje jak zwykle, na niebie żadnej chmurki, a temperatura pnie się w górę. Udajemy się do Corte, leżącego w centrum wyspy, które do tej pory jakoś omijaliśmy z każdej strony. To bardzo małe miasteczko, którego główną część wypełniają dziesiątki restauracji, kawiarenek, budki z lodami, lokalnymi przetworami oraz stragany przypominające typowy bazar. Zaskoczyło mnie to, że można tu spotkać klasyczne pamiątki z wszystkich zakątków wyspy, a nie tylko z tego konkretnego miejsca. Niewątpliwą zaletą takich małych korsykańskich miasteczek są znacznie niższe ceny. Spokojny spacer, kilka pamiątkowych fotek i niestety tego dnia się rozdzielamy. To jedyny moment całej wyprawy, w którym nie jedziemy dalej wspólnie. Savi odjeżdża w kierunku Piany dokończyć swoją misję (Tak, kto nie ma w głowie, ten nawija kilometry ;) , a my wyjeżdżamy w kierunku południowym N200, aby po chwili spenetrować jeszcze kilka mniejszych, korsykańskich wiosek. Nie wiem kto im wylał tak pokręcony asfalt, ale chętnie przybiłbym z nim pionę ;) Na camping wróciliśmy późnym popołudniem, wciągnęliśmy spóźniony obiad, (dla Sławka oczywiście też zostało ;) i poszliśmy dogrzać nasze tyłki na plaży. Gdy byliśmy już w komplecie, łącznie z grafitowym kiciusiem, popijając chłodną Pietrę wyznaczaliśmy trasę na kolejny dzień.

 

https://goo.gl/maps/BHteb

 

G0920460.JPG

 

G0990625.JPG

 

G0990684.JPG

 

DSC_0132%2B-%2BKopia.JPGG1000727.JPG

 

G1181428.JPG

 

G1181448.JPG

 

DSC_0055%2B-%2BKopia.JPGDSC_0117%2B-%2BKopia.JPG

 

DSC_0197%2B-%2BKopia.JPG

Edytowane przez Busta
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień 12 - 23.04.2015 - Wtorek

Wtorkowy poranek wita nas niezmiennie piękną, wakacyjną pogodą. Ptaki śpiewają, a my zajadamy śniadanie na naszym ekskluzywnym campingowym tarasie ;) No tak, ale nie przyjechaliśmy tutaj, żeby plaszczyć tyłki więc się zbieramy. Na drogę pakujemy jak zawsze mineralną z magnezem, po batonie na wzmocnieni i jakieś owoce. Dzisiaj, dla odmiany celujemy w Górną Korsykę. Zmierzamy w kierunku Saint-Florent, czyli na północ od naszej bazy wypadowej. Oczywiście szybko zjeżdżamy na zakręcone jak konfetti drogi boczne, które wiodą przez malownicze wioski. Krajobraz mocno się zazielenił. Tutaj czas płynie jakby wolniej. Ruch praktycznie zerowy, asfalt szorstki , jedzie się bajecznie, tylko od czasu do czasu jakaś garść piasku na środku zakrętu sprowadza nas na ziemię. Postój na fotkę jak najbardziej wskazany, żeby nie zakręciło się w głowach od tego ciągłego przekładania motocykli z lewej na prawą i z powrotem. Na samej dojazdówce do St. Florent robi się tłoczniej, sporo turystów, ale przede wszystkim motocyklistów, na wszystkim co ma silnik i dwa koła. Miasteczko jest bardzo przyjazne, łatwo znaleźliśmy odpowiednie miejsce do pozostawienia motocykli. Ludzie żyjący bez pośpiechu, na pełnym relaksie, zero spiny i żadnego stresu. Najładniejszą częścią, moim zdaniem jest bardzo duża przystań, wraz z otaczającym ją kompleksem restauracji i kawiarenek. Dłuższa chwila zwiedzania, jakieś foty i wracamy na gorące asfalty Korsyki! Przed powrotem na camping zahaczamy o supermarket i robimy ostatnie zakupy na wyspie - Tak, wzięliśmy też nieco Pietry do PL. To już niestety ostatni wieczór na wyspie, którego oczywiście nie marnujemy ;)

 

G0051715.JPG

 

G0071771.JPG

 

G0091796.JPG

 

G0151977.JPG

 

G0202112.JPG

 

DSC_0261.JPG

 

G0212313.JPG

 

G0292524.JPG

 

DSC_0296%2B-%2BKopia.JPG

 

DSC_0336%2B-%2BKopia.JPG

 

 

 

Dzień 13 - 24.04.2015 - Środa

Ostatnia pobudka, ostatni poranek i ostatnie wspólne śniadanie na francuskiej wyspie. Ale ten czas leci... Wszystko co dobre, tak szybko się kończy. Nie mogę uwierzyć, że ten tydzień tak szybko minął. Pora się pakować. Po raz pierwszy w drogę powrotną mamy więcej bagażu niż w pierwszą stronę. Do dzisiaj nie wiem jak udało nam się spakować to wszystko co mieliśmy do zabrania ze sobą. Kilka drobnych pamiątek. Coś dla rodziny i znajomych. No i kilka puszek sławnego już, korsykańskiego napoju. Camping opuszczamy ok godziny 10 i turystycznym tempem zmierzamy ku Bastii. Do odprawy promowej mamy jeszcze trochę czasu, więc zwiedzamy zawiłe uliczki portowego miasta. W samym porcie jesteśmy przed czasem, po krótkiej chwili ustawiamy się w kolejce i oczekujemy na nasz prom. Widząc jak po nas przypływa miałem mieszane uczucia, bo szkoda było rozstawać się z tak magicznym miejscem jakim jest Korsyka, ale cóż... Trzeba wracać. Wjeżdżamy na pokład, wita nas ta sama ekipa obsługi promu, z którą płynęliśmy w pierwszą stronę. Motocykle przymocowane, przechodzimy na górny pokład pożegnać się z Korsyką. Może ją jeszcze kiedyś odwiedzimy... Schodzimy piętro niżej i wrzucamy lekki obiadek z małym Heniekenem na otarcie łez. I tym razem cztery godziny przeprawy mijają bardzo szybko. Na włoską ziemię wyjeżdżamy jako jedni z pierwszych. Stały ląd wita nas prawdziwie italijską, bezchmurną pogodą. W eskorcie setek skuterów przebijamy się przez Livorno, aby dotrzeć na znany nam już camping. Odwiedzamy mini-market i przy lokalnych specjałach spoglądamy w kierunku zachodzącego słońca, wspominając miniony, szalony tydzień na Korsyce...

 

DSC_0502%2B-%2BKopia.JPG

 

G0502808.JPGG0572880.JPG

 

G0663068.JPG

 

G0693110.JPG

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień 14 - 25.04.2015 - Czwartek

Poranek nieco spóźniony, już bez takiego entuzjazmu i dzikiej werwy jak na Korsyce, ale też bez zamulania. Śniadanie bez pośpiechu. Dzisiaj nie ma ciśnienia. Camping poza oficjalnymi godzinami otwarcia ma automatyczną bramkę, która nie ogarnia motocykli, więc startujemy dopiero po godzinie 9. Spacerowym można rzec tempem wyruszamy w kierunku Florencji, sprawnie połykając kolejne kilometry. Dzisiejszym celem jest ciekawy Camping Fusina położony niedaleko Wenecji. Podróż idzie gładko, tylko brak mi tych widoków i zakrętasów, którymi śmigaliśmy przez ostatni tydzień. W recepcji meldujemy się ok 14. Po szybkim odświeżeniu, kupujemy bilety na pobliski statek, który po chwili zabiera nas w półgodzinny rejs do Wenecji. Ruszamy na małe zwiedzanie... Ciekawe miejsce, wypełnione do granic możliwości ludźmi z całego Świata, poprzecinane kanałami i połączone mostkami. Poupychane jedne na drugich, wąskie kamieniczki. Dziesiątki kościołów, z których słychać śpiew chórów. Ekskluzywne sklepy - wizytówki czołowych projektantów . Spora część turystów, a głównie turystek w strojach prosto z pokazu mody. Oczywiście stragany z rękodziełem i pamiątkami, setki restauracji i lodziarni. W tych ostatnich na próżno szukaliśmy lodów "włoskich". Zasiadamy w knajpce nad wodą i zamawiamy naszą pierwszą, prawdziwą, włoską pizzę. Nadchodzi wieczór, robi się chłodniej, wracamy tym samym statkiem na Camping, gdzie dzięki uprzejmości Pani ekspedientki, w zamkniętym już sklepie kupujemy kilka bułek na jutrzejszy maraton.

 

G0733140.JPG

 

G0943253.JPG

 

G0963264.JPG

 

G1013293.JPG

 

G1033301.JPG

 

G1063318.JPG

 

DSC_0651%2B-%2BKopia.JPG

 

 

Dzień 15 - 26.04.2015 - Piątek

To była chyba najkrótsza noc i najwcześniejsza pobudka. Kilka minut przed godziną czwartą otwieramy oczęta i jeszcze po ciemku zbieramy się do wyjazdu. Idzie nam to co raz sprawniej, chyba dochodzimy do perfekcji. Jeszcze tylko szybka bułka, łyk kawy i ruszamy w drogę, której mamy dzisiaj do pokonania dość sporo. Korzystając z tego, że wszyscy jeszcze śpią, sprawnie opuszczamy aglomeracje, kierując się na szerokie drogi klasy highway. Jedzie się świetnie, utrzymujemy żwawe tempo i szybko opuszczamy Włochy. Wjeżdżamy do Słowenii, kupujemy winietki i lecimy dalej, bardzo fajną drogą, na której nie można się nudzić. Super widoki, wzniesienia, szybkie łuki, mosty i tunele. Kilometry uciekają w mgnieniu oka. Z tego wszystkiego musieliśmy zjechać na moment z autostrady, bo przespaliśmy zakup kolejnych winietek na węgierskie drogi. Teren niestety ulega wypłaszczeniu, dookoła same łąki, a o jakimkolwiek łuku na jezdni można zapomnieć, po prostu nuda. Zatrzymujemy się na tankowanie, mamy dobry czas, więc możemy sobie pozwolić na dłuższy postój. W restauracji nieopodal stacji wcinamy węgierski obiad i gdy już mamy ruszać okazuje się, że nie mam rękawic. Mała zamota, lekki wku... Wracam na stację, pytam chłopaka z obsługi, a ten kieruje mnie do kasy. Są! Co za fart. Do dzisiaj nie wiem jak ja to zrobiłem, że zostawiłem swoje Alpiny na dystrybutorze. No nic, jedziemy dalej. Wjeżdżamy do Słowacji. Autostrady jak na lekarstwo - tyle dobrze, że dla moto jest bezpłatna. W zabudowanym wiadomo - mocno przepisowo, ale jakoś idzie. Ostatnie kilkanaście kilometrów do granicy RP to jakiś zły sen. Objazd objazdu, zamknięta droga przez Stropkov, a do samego Barwinka remont i wahadło za wahadłem. Wjeżdżamy do naszego kraju, tankujemy na pierwszej stacji i spacerowym już tempem lecimy do Krosna. W domu czeka już na nas komitet powitalny i kolacja. Przejechaliśmy tego dnia ok 1200 kilometrów w myślę bardzo przyzwoitym czasie. Wieczór upłynął na wspomnieniach, kopiowaniu zdjęć i toastach za udaną wyprawę i bezpieczny powrót do domu.

 

Kolejny poranek, to nasze ostatnie ze Sławkiem wspólne śniadanie. Nadszedł czas pożegnania i podziękowania sobie wzajemnie, za na prawdę zajebistą wyprawę i dobrze spędzone MotoWakacje.Trasę Krosno - Strzebielino, Sławek przemierzył już sam.

 

Bezapelacyjnie - musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć.

 

Podsumowując...

 

- Trzy osoby

- Dwa motocykle

- 15 dni

- 5,5 tyś km, Savi - 7 tyś km !

- 0 mandatów

- 0 strat w ludziach i sprzęcie

- 8 Państw -> Polska - Czechy - Austria - Włochy - Francja (Korsyka) - Słowenia - Węgry - Słowacja ->

- Spalanie 5-6 litrów / 100 km - K1600 Sławka - odpowiednio o litr mniej (?)

- Ponad 100 Giga zdjęć i filmów

- Cała masa nowych doświadczeń

- Niezliczona ilość wspomnień

 

Kraje zachodnie nie należą do najtańszych, a Korsyka tym bardziej. Benzyna w czerwcu kosztowała 1,5-1,8 euro za litr. Woda mineralna 0,3 l w przydrożnej stacji na pustkowiu, potrafiła kosztować 2 euro. Piwo 0,3 l na plaży to koszt 6-paka w markecie. Aby nie nadwyrężać i tak nadszarpniętego budżetu posiłki przygotowywaliśmy głównie sami. Wspólne zapasy zabrane z Polski, których wiele nie było, bo wiadomo ile miejsca jest w kufrach, pozwoliły jednak na przyzwoite egzystowanie. A wyczynowa kuchenka Sławka ratowała sytuację niejednokrotnie. Nie oznacza to jednak, że nie próbowaliśmy lokalnej kuchni... Na samej Korsyce trzeba szukać dużych marketów, które na szczęście otwarte są również w niedziele (ale tylko nieliczne). Ceny w sklepach Spar i innych podobnych do Inter Marche są porównywalne z tymi w PL. Ludzie, których spotykaliśmy na naszej drodze byli bardzo życzliwi i pomocni. Do jednej tylko rzeczy można mieć zastrzeżenie. Francuzi mają ogólnie wylane na resztę Świata i nie w każdym miejscu załatwisz, to co chcesz mówiąc tylko po angielsku. Lingwistycznymi mistrzami nie jesteśmy, ale zawsze daliśmy radę się dogadać ;) Wszystkie miejsca noclegowe mieliśmy wcześniej zarezerwowane, co dawało nam komfort podróżowania - wiem, że są przeciwnicy jak i zwolennicy tego typu wyjazdów. Wszystkiego w życiu trzeba spróbować, może kolejny wyjazd będzie na całkowitym spontanie - pożyjemy, zobaczymy!

Wszystkie wyjazdy polecam, bo to świetna sprawa. Można sprawdzić sprzęt, a przede wszystkim siebie w różnych warunkach, poza tym uczą życia i kształtują charakter.

 

Wyprawa przeszła już do historii, a na kolejną musimy jeszcze dłuuugo czekać... Cały wyjazd zaliczamy do mega udanych.

Plan zrealizowaliśmy w stu dziesięciu procentach. Nie da się opisać tego co zobaczyliśmy i co przeżyliśmy. Najważniejsze jest to, że daliśmy radę!

 

Savii - The best friend ever.

Edytowane przez Busta
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

witam

Korsyka jest super, piekne wspomnienia itd.

 

Wczoraj po 5 miesiacach pozdrowienia z Korsyki przyslala mi Republika Francuska ;)

Konkretnie Policja nakladajac na mnie mandat za przekroczenie przedkosci o 4km/h ;)

Na 50km/h jechałem 59, przy przekroczeniach do +20km jest tolerancja 5km - wiec od 59 odjeli 5 i wyszlo 54km/h na 50 km/h.

 

Dokumenty po polsku, rozne formy platnosci - papierologia idealna.

 

Mandat 90E ;), jak zaplace w terminie. Jesli nie to moze urosnac do prawie 400E

 

pozdrowka Seb@

post-11442-0-60295300-1448532053_thumb.jpg

"The most important is the journey rather than getting to your destination"

 

http://www.motury.com.pl

 

facebook.com/afterhoursPL

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zajebiści e , też w czerwcu tam rządziłem i nie żałowałem sobie, nie wspominam już o Austrii :(

Yamaha Virago '91 -> Suzuki Bandit 600 '01 -> Suzuki Bandit 1200 '04 -> Kawasaki 636 '03 -> Kawasaki ZX-10R '04 -> Triumph Daytona 675 '08 -> Kawasaki ZX10-R '04 ->Yamaha R1 '09 -> Yamaha R1 '10 -> BMW G450X '08 + Triumph Bonneville T-100 '12 ->Ducati Multistrada 1200S + Triumph Bonneville T-100->KTM SUPER DUKE GT + Triumph Bonneville T-100 + Aprilia Tuono

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć.

Nic się nie przejmuj Seba, kolega z którym podróżowałem po Korsyce i Sardynii w maju też dostał mandat od żabojadów. Przekroczenie chyba większe niż Twoje a kwota podobna. Cóż taki nasz los, a na Korsyce aż żal nie odkręcać bo drogi się proszą coby się kłaść na kolano :) :) :) .

pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czołem

pod tym linkiem stawki mandatów we Francji dla nieświadomych:

 

http://www.french-property.com/guides/france/driving-in-france/driving-offences/

 

pozdrawiam Seba

"The most important is the journey rather than getting to your destination"

 

http://www.motury.com.pl

 

facebook.com/afterhoursPL

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...