Skocz do zawartości

Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]


Neno
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Ugiąłem się, powalczyłem ze zmęczeniem i uciekającym czasem i jednak przed wyjazdem dałem radę coś napisać ;)

 

Zjeżdżamy coraz niżej. Groźba deszczu, braku paliwa i zostania tu na noc z małą ilością wody gna nas dalej. Zmęczenie jednak daje o sobie znać:
CdEtCfO.jpg
haO4KJs.jpg
LlUUNXs.jpg
Nie ma sensu jednak na takie drzemki, zimny wiatr, nie cieplejsza gleba bardzo szybko wychładzają organizm zachęcając do dalszej jazdy. Jedziemy. Chwilę potem zatrzymuje nas "tylko" strumień. Jedynie na godzinkę, jedynie... Robimy rozpoznanie terenu. Nie wiadomo skąd pojawiają się dzieci. Najeżdżam na ową przeszkodę jako ostatni, bowiem jak zwykle zamarudziłem gdzieś w plenerze. Zsiadam z motocykla, idę rozeznać się w sytuacji i... za chwilę zapadam się niemal po wysokość butów. Wszyscy wybuchamy śmiechem ;)
To akurat buty Doroty:
wrGlrR8.jpg
Reszta wyglądała mniej więcej tak:
TJ7s9n4.jpg
h6fPiCq.jpg
Obdarowujemy je tym co mamy, a mamy naprawdę całe wielkie nic ;( Chleb, chińskie zupki...
tZV5bMs.jpg
2finmBp.jpg
0JehZF1.jpg
LC2T82u.jpg
Upier**** niemal po kolana w błocie, z butami o ciężarze niemal bańki z mlekiem, za to z uśmiechem na twarzach ruszamy dalej. Na naszej drodze pojawiają się kolejne strumyki błota jednak tym razem mniej wymagające, a i my już jakieś doświadczenia mamy więc idzie sprawniej. Kilometry umykają. Jeszcze 17 do stacji, jeszcze 12, jeszcze 9... KTM jedzie naprawdę na oparach stąd połowę czasu spędzam "w lusterku". Czasem mam uczucie, że drugą połowę czasu spędzam kadrując widoki.
5V2kzk8.jpg
E8KtitN.jpg
8PAbdFk.jpg
3IJybFO.jpg
hk9tg3W.jpg
x8YvKdh.jpg
QuJ3NOQ.jpg
IPBaarw.jpg
Gdy tylko droga staje się znośna, gdy tylko czujemy, że to co najlepsze już za nami, praktycznie nie zatrzymujemy się tylko brniemy do miasteczka, do cywilizacji.
r4gX5U4.jpg
Tam szybkie zakupy, paliwo i asfaltem uciekamy ku następnej OFFowej ścieżce. Nim do niej jednak dojedziemy spędzamy długie godziny na asfalcie szukając jakiegoś noclegu. Jest ciężko - wioska za wioską, góry... Jest wysoko. Ta noc nie będzie zbyt ciepła...
cdn.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...
Miejsce na nocleg wybieramy tuż przed zmrokiem.

Jest słabo bo teren pagórkowaty, gęsto zaludniony.

Zaczyna się stres, że nic nie znajdziemy a na hotel nikt z nas nie ma ochoty.

W końcu jakimś cudem znajdujemy ciekawe miejsce, odczekujemy chwilę aż pastuszkowie zgonią kozy, owce do pobliskich zagród i już pod osłoną mroku szukamy płaskich połaci.

Największe zajmują Darek oraz Dorota z Michałem - mają spore namioty. Ja ze swoją jedynką wcisnę się prawie wszędzie więc tej nocy śpię jakieś 20m od nich. Zmęczeni usypiamy bardzo szybko.

Sen przerywa mi przenikliwe zimno. Mój śpiworek z temperatura komfortu w okolicach 15*C już od dawna daje znać, że temperatura spadła ostro poniżej jego limitu. Jesteśmy dość wysoko w górach. Ubieram co mam pod ręką i próbuję zasnąć.

Poranek mroźny. Jest tak zimno, że nie chce mi się wychodzić z namiotu, w dodatku delikatnie popaduje. Pozostała część ekipy ma inną koncepcję i chcą jak najszybciej stąd zwiewać - ponoć zmarzli niemiłosiernie. Ja wolę leżeć w śpiworku i czekać aż wyjdzie słonko niż jechać w 8*C, przenikliwie zimnym wietrze i padającym deszczu. Umawiamy się, że jakoś się złapiemy - cel w końcu mamy wspólny, wiadomo , gdzie mamy jechać. Dodatkowo przecież mamy telefony, jest cywilizacja - cóż złego może się stać.

Ruszają.

30minut później wychodzi słonko. Dla mnie to sygnał do startu. Zbieram obóz.


wIxqxYz.jpg


OfCj3bu.jpg


Za dnia okolica wygląda całkiem zacnie!


zAC9FQi.jpg


Po chwili docierają do mnie pierwsze pasące się zwierzęta. czas się ewakuować, zwłaszcza, że za chwilę dobije 10ta... ;)


k4se1Kh.jpg


7N6QGEh.jpg


Zanim się złapiemy mijają długie godziny. Ekipa tak pędziła w poszukiwaniu ciepła, że na skrzyżowaniu skręcili w złą stronę i potem było się ciężko odnaleźć. Dodatkowo darek ma dość - obojczyk nadal mocno boli - postanawia wrócić do Dominika który czeka na nas w Marrakeszu.

Zostajemy w dwa motocykle, w trzy osoby. Ruszamy, cel na dziś to trasa zwana la Catedrale.

Dojazd asfaltem:


hCrSCMG.jpg


jreHlXc.jpg


MrWE281.jpg


Widoki piękne, temperatura powyżej 30*C więc wygrzewamy zmarznięte kości niespiesznie podążając do celu.


lokBkdv.jpg


lokBkdv.jpg


phd8GkM.jpg


8ar1EFa.jpg


QMfPNYY.jpg


I zaczyna się ! Piękna, równa, kręta szutrówka prowadzi nas do góry. Po chwili zaczyna się troszkę komplikować bo jest kilka zjazdów, skrzyżowań - ciężko to na mapie rozkminić, navi też nie pomaga.


OwfWpH7.jpg


HtTzv7K.jpg


wmV6jhi.jpg


Jest późne popołudnie a my jesteśmy ledwie w połowie. Kończy się woda, jedzenia nie mamy prawie nic. Na szczęście po kilku kilometrach napotykamy na drogowskaz do kempingu - postanawiamy tam zakończyć ten dzień.

Zostało jakieś 10km więc nie spieszymy się.

cd niebawem!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niespiesznym tempem docieramy do kempingu.

Są też pokoje do wynajęcia - pytam z ciekawości o cenę, która wprawia nas w osłupienie.

Za to w cenie kempingu wynegocjowaliśmy kawę w gratisie ;)

Pojawiają się też jakieś ciasteczka, wrzątek do zalania zupek i tak kończymy dzień.

Ja śpię przy motocyklu, Dorota z Michałem odpinają kuferki i namiot rozbijają w pobliżu pryszniców. Ogólnie jest pusto - jesteśmy jedynymi gośćmi na polu namiotowym, pokoiki zajmują może 2-3 osoby, które późnym wieczorem wracają z górskiego trekingu.


Kilka widoczków z popołudniowo-wieczornej trasy:


BjJ6r9E.jpg


Klo1lIP.jpg


oI8h23i.jpg


0GcRKpx.jpg


TRUgUbM.jpg


PakjRIg.jpg


iKo4ids.jpg


kuEDiBD.jpg


lCEilmC.jpg


J2C20Y3.jpg


7qaR97E.jpg


tX7xTiw.jpg


1Jz7061.jpg


0w1gEY4.jpg


3y2PJUB.jpg


W końcu, po wieczornych rozmowach, zmywamy z siebie kurz z ostatnich dni i zasypiamy. No, prawie... kury, psy i cała lokalna zwierzyna nie dają nam spać. Chyba lepszy był ziąb minionej nocy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W przedostatni dzień naszej przygody startujemy z nadzieją, że kemping na którym spędziliśmy noc był w połowie tej ciekawej drogi - niestety. To był koniec ciekawych widoków. Dalej, poza kilkoma pierwszymi kilometrami czekała nas nudna dolotówka na marokański standard jakim jest liczący 110m wysokości wodospad Ouzoud (co w języku berberyjskim oznacza „oliwę” - wodospad nazwano tak ze względu na otaczające go gaje oliwne).


x2J67AE.jpg


cJYxfBr.jpg


PX4wvji.jpg


KpLRAAA.jpg


I3UPpsH.jpg


HurjWGP.jpg


COs821H.jpg


I jeszcze widok z drugiej strony ;)


mHb2VxD.jpg


Wodospad zajmuje nam nieco ponad godzinę. Najwięcej czasu poświęcamy na zrzucenie z siebie kombinezonów i ubranie cywilnych ciuszków (było gorąco - 36*C) i operację w drugą stronę ;) Jest naprawdę gorąco. Najchętniej uwalilibyśmy się w cieniu jakiegoś drzewa i poleżeli tak do wieczora. Niestety czas ucieka, do kempingu, gdzie czeka już reszta ekipy, zostało ponad 150km więc nie ma co - trzeba ruszać.

15km dalej KTM łapie coś w tylną oponę. Zjeżdżamy w pierwszy cień i dumamy co dalej... Została mi jedna krótka łyżka, drugą wozi Darek, odkąd wygrzebywał nią błoto spod błotnika swojej Tenery. Na tyle KTMa siedzi E09 w wersji DAKAR - niezwykle twarda guma, do tego z nieba leje się żar. Odpuszczamy walkę w tych warunkach. Pakujemy koło na EnJoya i ruszam w poszukiwaniu wulkanizatora. Jest 13:00

Mijam 2-3 zamknięte zakłady, chyba trwa południowa sjesta. Dopiero po około 45km udaje się coś znaleźć. Chłopaki z zakładu ochoczo zabierają się do pracy.


YQGIPyo.jpg


Po 15minutach uśmiech znika im z twarzy a w ręku pojawia się duuuży młot - opona nie chce zejść przy użyciu łyżek. W końcu się udaje. Jest dziura - łatają. Uff.

Pompowanie, montaż na tyle mojego moto i jeszcze kontrola, czy aby trzyma ciśnienie. Niestety... z 2atmosfer po kilku minutach w kole zostało 0,8...

Znów walka z opona. Pojawia się krzesło bo chłopaki twierdza, że jeszcze trochę zejdzie. Współczuję tylko dla Michała i Doroty - zostali w piekielnym słonku, praktycznie bez wody i czegoś do zjedzenia...


cHaq63H.jpg


Dętka wyjęta - okazuje się, że łatka została źle przyklejona. Poprawiają, składają koło do kupy i sytuacja się powtarza. Kurrrrcze - zaczynam się denerwowac, że nie zabraliśmy się za to jednak sami, choć biorąc pod uwagę długość łyżek jakimi operują, ciężar młota... chyba byśmy się poddali ;)

Tym razem znajdują problem przy wentylu. Nie wiadomo czy tak było od początku czy uszkodzili go przy montażu. Gościu przestraszony bo wie, że nie dostanie takiej dętki w mieście. Na szczęście mam coś pod siedzeniem - nie 18kę ale 17" też może się uda wcisnąć.

Działamy!


O8gzorP.jpg


W międzyczasie pojawia się herbata która rozgarnięci pracownicy serwisu wylewają ;)

Na szczęście udało się wypić szklaneczkę.


Dn8EyGq.jpg


Po 4h jestem z powrotem. Zimna Cola, pieczywko... już nawet nie pamiętam za co zabraliśmy się najpierw - za montaż koła czy jedzenie.

Do Marrakeszu docieramy już po zmroku gdzie czeka na nas ekipa i... tadżin przyrządzony własnoręcznie przez Dominika i Darka. Był znacznie lepszy niż te serwowane w restauracjach. Pycha!

Przy butelce omawiamy plan na jutro. Część osób ma już dość jazdy, część pragnie trochę OFFu na dobry koniec wyjazdu.

Planując jutrzejszą eskapadę usypiam z mapą w ręku i nawigacją obok...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Budzę się. Pod ręką szeleści mapa, obok głowy nawigacja - bateria jeszcze trzyma!

To ostatni dzień - ta myśl jest jak wyrok!

Ostatni, na szczęście ciepły.

Szybciutko pakujemy najbardziej potrzebne rzeczy, ubieramy nasze motocyklowe wdzianka i ruszamy. Ja wpadam na pomysł by tym razem zamiast butów motocyklowych zabrać obuwie górskie.

Wyjazd z miasta, pierwsze kilometry za nim to euforia. Potem jakoś emocje opadają, droga strasznie nudna. Nic dziwnego - droga była wybrana na chybił trafił, po prostu wbiłem palec w mapę i postanowiliśmy, że to własnie tam poszukamy naszej OFF-roadowej przygody.

Po jakimś 60tym kilometrze zatrzymuję się bo umieram z nudów! Szybka konsultacja z chłopakami, propozycja w stylu "a może jednak wracamy" ;) i po ich spojrzeniach widzę, że jednak mam brnąc dalej.

Więc brnę.

Nie wiem kto wymyślił to powiedzenie ale to prawda: "tam gdzie kończy się droga zaczyna się przygoda". Droga może nam się jeszcze nie skończyła ale skończył się asfalt. Za to zaczęły się piękne widoki, a wąska, górska ścieżka z ogromnymi przepaściami, stała się nie lada wyzwaniem.

Do godziny 13:00 sądziłem, że tego dnia nie wyciągnę nawet aparatu. Jakże się pomyliłem. Relację z tego dnia podzielę na minimum dwa odcinki bowiem ilość zdjęć (a mniej już wybrać nie mogłem) przerasta mnie i pewnie forumowy serwer ;)


Pierwsza sesja, tuz po zjeździe z asfaltu. Jak tak patrzymy co jest przed nami, co na nas czeka to... nie ma odważnego, który pojechałby pierwszy i poprowadził ;)


ZGb9kW.jpg


7hdtuw.jpg


lk7ntF.jpg


ogpBig.jpg


7hQ8oZ.jpg


Jako posiadacz mapy, nawigacji czuję się zobowiązany ruszyć przodem.

Dzida!

Znaczy ten, teges... dwójka i na wolnych obrotach ;)


Widoki zapierają dech w piersiach. Tradycyjnie sama jazda przestaje mnie interesować, liczą się kadry. Puszczam chłopaków przodem uzgadniając, że czekają na każdym ze skrzyżowań - tak, byśmy się nie pogubili. Pniemy się do góry, temperatura wyraźnie spada!


OdgQoZ.jpg


7l3AzM.jpg


7hdtuw.jpg


I9f8hs.jpg


NkZ7Au.jpg


ygJUs2.jpg


Czasem trzeba jednak podnieść jakiś motocykl więc robi się cieplej ;)


wH6yOa.jpg


xodySq.jpg


bvrPVu.jpg
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam. Miałem dodac następnego dnia (forum ma ograniczenie ilości obrazków dodawanych jednoczesnie - stąd podzieliłem wpis na kilka i zapomniałem dodac.... ten długi weekend ;) )

 

Lecimy więc dalej:

 

W tych pięknych okolicznościach przyrody łapie nas deszcz. My oczywiście wzięliśmy tylko to "co potrzeba" a w górach wiadomo, ciężko schować się przed deszczem;) na szczęście chmura nam odpuściła i poza strachem nie narobiła większych szkód.
tQIhKS.jpg
JreKpq.jpg
lFvNzq.jpg
My3mJg.jpg
uLapnw.jpg
YZNSXF.jpg
Pniemy się w górę, coraz wyżej i wyżej. Temperatura spadła o jakieś 20*C, wysokość wzrosła chyba o 2000m jeśli nie więcej. Widoki takie, że wpatrzony w nie nie zauważam wielkiego kamienia, średnicy blisko pół metra, wystającego częściowo swoim obwodem na drogę. Uderzam go lewym czubkiem górskiego buta. Chwilę potem czuję przeszywający ból. Jeszcze nawet nie dotarło do mnie co się stało. Zsiadam z motocykla o mały włos nie kładąc go po prostu na drodze - zwijam się z bólu. Chłopaki daleko w tyle. Leżę więc i drę mordę - to zdecydowanie zmniejsza uczucie bólu. Po jakimś czasie mobilizuję się, siadam na kamieniu, ściągam obdartego buta i sprawdzam co z nogą. Palcami ruszać mogę, nic nie wystaje- chyba będzie ok ;) Przyjeżdżają Marek z Arkiem, ubieram się więc i zgrywam twardziela. Kuśtykam jeszcze kilka metrów niżej i oglądam odłupaną górną część kamienia. Podnóżki mam tak ostre, że nie pozwoliły zsunąć się nodze do tyłu w czasie uderzenia, stopa przyjęła cały impet. Ciekawi mnie tylko co by się stało, gdybym jechał w butach enduro.
A zagapiłem się bo w dole , w dolinie, były takie widoki:
rP1B1R.jpg
4SaF7M.jpg
qoC7TR.jpg
yToAWR.jpg
4eIoLq.jpg
e6YiXW.jpg
FHTeZ9.jpg
03BNuz.jpg
gWGpAv.jpg
Dojeżdżamy do wzniesienia i... kończy się nam droga. Dalej nie ma śladów ani ludzkich, ani zwierzyny. Widać, że kiedyś była tu droga. W nawigacji tez jakaś kreska istnieje...
Jechać? Nie jechać ?
cdn.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pora kończyć relację (i brać się za kolejną, kończyć stare), to jeden z ostatnich wpisów.


Dojeżdżamy do wzniesienia i... kończy nam się ścieżka. Dalej nie ma śladów ani ludzkich, ani zwierzyny. Widać, że kiedyś była tu droga. W nawigacji też jakaś kreska istnieje...

Jechać? Nie jechać ?

- Jedź, jedź - mówią chłopaki, my poczekamy grzecznie.

- Wrócisz, opowiesz jak było i podejmiemy decyzję.


Ruszam więc sam. Lekko nie ma!

Przejeżdżam kilka winkli i macham ręka by chłopaki dawali dalej!

Jadą!

Szybko podpinam pod body swoje ulubione szkiełko - tele na którym dumnie widnieją cyferki 300mm


RXwK3c.jpg


1SrNlo.jpg


WxOMsD.jpg


HeuowM.jpg


icbE0j.jpg


1JvV7l.jpg



Trochę walki i kilka chwil potem Arek z Markiem na swoich DL-ach meldują się koło mnie.

Patrzymy przed siebie - jest jeszcze gorzej, więc tu nawet nie namawiam ich do dalszej jazdy, umawiamy się, że jadę sam i jeśli dalej droga będzie taka sama, jak na pierwszych widocznych 200m, to odpuszczamy, jeśli będzie lepiej - porozmawiamy...


gxKI1v.jpg


Jest iskierka nadziei, że po drugiej stronie coś jednak jest bowiem jakiś osiołek przeciera mi szlak. Odczekuję by nie spłoszyć zwierzaka, poza tym jest tam tak wąsko, że nie ryzykuję minięcia się. Mogło by to się skończyć mało ciekawie - dla mnie, maszyny ale przede wszystkim dla jeźdźca i jego środka transportu, który jest tu, na tych wysokościach, podejrzewam, dość ważnym "ogniwem" zapewniającym przetrwanie.

Pozdrawiamy się tylko w milczeniu, w oczach Marokańczyka widzę jednak zapytanie

- Co Wy tu do diabła robicie? ;)


7XWUqO.jpg


Szczęk wbijanej jedynki, wkręcającego się na obroty singla przeszywa ciszę. Ruszam.

Z duszą na ramieniu ale jakoś udaje mi się przejechać, pokonać owe trudności. 1200m dalej jest już w miarę szeroka, równa droga. jest wioska, są samochody więc dojazd musi być całkiem niezły. Sklepu co prawda nie ma ale jak powiem chłopakom, że tam, za górą czeka na nich zimna Cola - może podejmą wyzwanie...

Wracam rozmyślając, podziwiając okolicę, zerkając jak daleko byłoby na dół w razie gleby i... glebię.

Pyrkałem sobie na dwójce, na wolnych obrotach, trafiła się mała górka, zabrakło mocy... gapiostwo, nie odkręciłem w porę gazu i tyle. Padam. Lecąc mam tylko dwie myśli w głowie - pierwsza oby mi nogi nie przygniotło, druga, żeby motocykl nie spadł w przepaść. Jakoś o sobie lecącym w dół nawet nie pomyślałem.


IMgwne.jpg


K87Xfg.jpg


EnJoy pada na tyle niefortunnie, że nie daję rady go sam podnieść. Boląca noga mi w tym nie ułatwia. Przekręcam maszynę tak, by nie gubiła paliwa i idę po chłopaków, po pomoc bowiem krzyki nic nie dają - nie słyszą mnie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze nie koniec, musiałem przerwać bo forum nie przyjęło więcej obrazków, lecimy dalej:

 

20minut potem wracamy z podkulonymi ogonami ta sama drogą, która przyjechaliśmy.
Zimna Cola "zostaje" za wzniesieniem ;)
A droga w dół wyglądała mniej więcej tak:
67tV0u.jpg
pTLT0v.jpg
LKgYHR.jpg
xIiF7Y.jpg
PCNd0v.jpg
LT3wHw.jpg
PC7Rrg.jpg
BqxD0P.jpg
oJw1Qv.jpg
Wieczorem zostało nam już tylko pakowanie i wspomnienia.
Le96Oa.jpg
Teraz to już chyba koniec. Wrzucę jeszcze kilka fotek z przekroju całego wyjazdu, jeszcze nie publikowanych.
EnJoy!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Teraz mozna juz zauwazyc ze koniec ;) . Jeszcze raz dzieki za mila lekture :)

Cała przyjemność po mojej stronie!

Fajnie , że komuś chce się czytać mój "pamiętnik".

Na dniach postaram się jeszcze wrzucić z 20 fotek z przekroju całego wyjazdu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...