Witam, albo ja coś zrobiłem źle albo z moim moto coś nie halo... Wczoraj dolałem oleju do mojej ttr-ki, bo w "okienku" nie było nic. Wlałem 1,5 litra, tak aż się mi pokazało połowę stanu. I tu już chyba zawaliłem, bo jak się później doczytałem poziom oleju mierzy się na ciepłym silniku. Ale wtedy tego nie wiedziałem i pojechałem na wycieczkę ok. 30 km. W połowie drogi poczułem, że tylny hamulec działa coraz słabiej. A jak się zatrzymałem to spod d... mi się dymiło. Okazało się, że tylny wahacz, koło i tarcza hamulcowa były całe zawalone olejem. Olej też się skolegował z wydechem i stąd ten dym. Wcięło mnie. Patrzę, a z rurki od filtra powietrza ciurkiem leje się olej - masakra. Zdjąłem obudowę filtra i po jego wyjęciu mogłem go wykręcać, a w samej obudowie było jeszcze niemało oleju. Pytanie moje brzmi: czy to dlatego, że przelałem "troszkę" olej? Czy może jakaś inna przyczyna? I co dalej z tym zrobić tzn. z filtrem i z poziomem oleju - odciągnąć coś czy zostawić żeby cały nadmiar mi wywaliło tą drogą? To mój pierwszy 4-takt i szczerze muszę przyznać, że za bardzo się na mechanice nie znam. Z góry dzięki za odpowiedź.