Czołem, Słuchajcie, mam nową sytuację z dzisiejszego dnia. Mieszkam w bloku, wykupione jedno miejsce na samochód w garażu pod blokiem. Obok - specjalnie tak wybierane podczas kupowania miejsca - przestrzeń niomu i niczemu nie przeszkadzająca, na której stawiam motocykl - przyklejony do samochodu aby nikogo w oczy nie gryzło. Podobnie parkuje w garażu kilku Kolesi. Sytuacja ma miejsce w Wawie na WIlanowie. I teraz, moje moto jest w warsztacie, schodzę dzisiaj rano a koleś przytulil do mojego auta swoją BMKę blokując mi skutecznie wsadzenie mojego syna do samochodu od strony gdzie mam Jego fotelik. Pisze więc facetowi kartkę i wkładam za wycieraczkę aby tu nie stawał, bo blokuje mi dostęp do auta - dodatkowo zblokował całkowicie możliwość minięcia się samochodów w garażu. Wracam z pracy a koleś na mnie z ryjem, że co ja mam takie ciśnienie mam, że to nie jest moje miejsce - fakt, to część wspólna garażu obok mojego miejsca - i że on tam już nie będzie stawał ale ja też już nigdy motocykla tam nie postawię. Jednym słowem wybrał się pewnie już do zarządcy nieruchomości i mnie podpierdzieli. Powiedzcie mi rposzę mieliściekiedyś do czynienia z takim furiatem vel wariatem? Wiem doskonale, że motocykla nie trzymam na moim kawałku garażu, lecz obok niego, ale to sobie wyjaśniałem z developerem kupując mieszkanie. Oczywiście zarządca może to mieć w d... Jak sobie radzicie z podobnymi problemami o ile je macie? Pójsć do zarządcy i zaproponować że będę płacił miesięcznie ileś kasy za możliwość stania na części wspólnej - stoi tak kilku ludzi. A może po prostu bezczelnie jedno koło moto stawiac na moim miejscu parkingowym a reszta wystaje - np jak duże kombi też wystaje z miejsca i tyłu nikt ucinac nie każe, a chyba niec nie definiuje, że na jednym miejscu może stać tylko jeden pojazd. Dajcie proszę znać co o tym myślicie. W sumie koleś ostry przypał - kablując na mnie zrobił sobie kilku wrogów w naszym garażu i pewnie kilkadziesiąt na całym osiedlu, bo jeżeli zarządca wyda decyzję to obejmie nas wysztkich! Dzięki, Mariusz