Jakiś czas temu wymieniłem cylinder i tłok na inny. Maline i tłok metheor. Zostalo przejechane nim 400-500km. Troche po polach i większość po drogach 350km jak nie więcej. Pewnego dnia pojechałem z kolegą pojeździć wygłupy itd. stanelismy u niego powoli jezdzilem, zgasiłem go i po 10 min pojechałem z kolegą na siedzeniu go przewiesc. popylalem 60km/h skręciłem na szosową droge i nagle zaczol się tak jakby przydlawiać. (Tak samo jak kiedyś mi paliwa zabrakło) Pacze no paliwo jest. niechcial odpalić. Zaczelismy go na popych odpalać raz odpalil na kilka s. I zgasł. Czy to najgorszy scenariusz? Zatarcie? Kopka ma opór, prąd z fajki jak ją odpiolem mnie kopnoł. Dodam ze Kabel od klaksonu przed jazdą się urwal i go niezaizolowalem, Licznik się wlancza i gasnie po 1sekundzie. Piszcie co myślicie. ||| Rieju mrt am6 |||