ZIGGI, na początek bardzo dziękuję za założenie wątku i chęć pomocy. Szukałam w necie wypadku, który był dwa tygodnie przed moim i trafiłam na Twój post. Może ja napiszę, jak to pamiętam: Zarówno ja, jak i kierowca autobusu wjechaliśmy na rondo w tym samym miejscu. Ja planowałam zjechać 2 zjazdem, on 3. Widziałam go we wstecznym lusterku, po przejechaniu 1/4 ronda zauważyłam, ze wjeżdża na mój pas (jechał środkiem ronda), przestraszył mnie, zjechałam maksymalnie na lewo (lewą stroną samochodu, nie jechałam już po pasie, a po takich kamyczkach) Chyba założyłam wtedy, że on chce zmienić pas, na mój wewnętrzny, włączyłam kierunkowskaz i chciałam skręcić w prawo. Poczułam wtedy silne uderzenie, autobus uderzył mnie w tylne prawe drzwi i nadkole, siła uderzenia przekręciła mi samochód o 180% i wpadłam na jakiś słupek. Po wypadku podszedł do mnie chłopak, powiedział, że jest świadkiem, jak ten kierowca, drugi raz w tym miesiącu wjeżdża w samochód. Później przyjechał pan z nadzoru ruchu, powiedział mi, że jestem 10 ofiarą tego kierowcy na tym rondzie. Zasugerował, żeby wezwać policję i żebym nie przyjmowała mandatu (kierowca który miał kolizję 2 tyg. przede mną, też nie przyjął mandatu), a w Sądzie domagała się, aby wystąpili do nadzoru ruchu i sprawdzili wszystkie kolizje tego kierowcy, bo po prostu działając na granicy prawa, rozjeżdża kierowców. Jako żona motocyklisty, mam oczy wszędzie ... a jednak nie udało mi się uniknąć wypadku i mimo, ze przepisy są przeciwko mnie, naprawdę czuję, ze ten człowiek po prostu "zapolował" na mnie. Nauczkę mam na całe życie, (już raczej na wewnętrzny pas nigdy nie wjadę) samochód rozbity, wstrząśnienie mózgu, uraz kręgosłupa i bardzo niewygodny kołnierz na szyi, który będę nosić przez najbliższe 4 tygodnie. W Sądzie najprawdopodobniej przegram sprawę, ale może uchronię następne osoby przed tym "uprzejmym" kierowcą. Ktoś po wypadku mówił mi, ze przypadkiem przejeżdżał tym rondem kierownik tego kierowcy. Kiedy dowiedział się, ze znowu ten sam kierowca miał kolizję, na tym samym rondzie, podobno bardzo się zdenerwował i wezwał kierowcę na "dywanik" na następny dzień.