Witam. To może wypowiem się jako kursantka z motorsfery (zdałam za pierwszym razem na starych zasadach), bo przeszłam szkolenie u Waldka i wiem, jak wygląda ;-) Przy wyborze szkoły najważniejsze było dla mnie to, by mnie uczył motocyklista i akurat to mogłam odczuć na każdych zajęciach z teorii i praktyki. Bo Waldek nie tylko wie dużo z własnego doświadczenia, ale i czerpie z doświadczeń innych motocyklistów, jak i kursantów (czasem się zastanawiam ile historii powstało na moim przykładzie hehe). Takiej wiedzy nie przelicza się na kasę, procenty zdawalności - ale na własne życie. Najważniejsze rzeczy Waldek tak wtłucze do głowy (nawet blondynce), że potem, jak już sama na drodze nie wiedziałam co zrobić - to słyszałam w głowie jego słowa ;-) Nigdy nie żałowałam wyboru szkoły, bo nasłuchałam się historii typu "instruktor dał mi kluczyki od moto i sobie poszedł". A potem jest egzamin... i nie ten w Wordzie, ale ten na drodze... z motocyklem, wyniesionym (z kursu!) doświadczeniem i własnym przeznaczeniem...