Pierwsza gleba na 50 skucie z sześć lat temu wstecz. Na światłach objechałem gostka w dostawczaku i stanąłem na pole position pod światłami. Kolo w 400 niestety poczuł się niedowartościowany że taka pchła go objeżdża i po starcie na zielonym zaczął mnie wyprzedzać, a że droga biegła łukiem to na zakręcie jakoś tak się nie zmieściliśmy na pasie i gostek lekuchno mnie trąchnął tyłem ładowni. Skut nagle nie był pode mną ale zdecydowanie przede mną, natomiast asfalt bezlitośnie rzucił się na mnie. Efektem był rozbity łokieć (zwykła kurtka z goretexem bez ochraniaczy) zółw na plecach pełny kask i ochraniacze na nagi, plus twarde buty ochroniły resztę ciała. Kask miał parę rys i ochraniacz kolana wyraźne obtarcie. Zrobiły swoją robotę. Gorzej wyszedł skut, który miał do wymiany trzy plastyki, na szczęście nie ucierpiała konstrukcja i geometria. A teraz coś świeższego lato 2012 wjeżdżałem do garażu pod biurowcem gdzie to moja alma mater ukochana powierzchnię wynajmuje. Miejsca parkingowe mamy na -3 wiec jazda jak tunelem w alpach w kółko i w dół. Na wiosnę w garażu jakiś osiołek wykonał naprawy posadzki żywicą bez antypoślizgu. O ile jest sucho, da się przeżyć ale na mokro żywica tworzy gładź niemalże absolutną. Przyczepność oscyluje w okolicach zera. Niby na -3 nie ma problemu nawożenia wody na kołach ale za to od kilku dni go garażu leje się woda (cóś chiba przecieka ). Wtorek, godzina parę minut po 8 rano, jadę sobie podjąć codzienną rękawicę obowiązków służbowych. Garaż zakręcony jak ruski słoik więc prędkości w granicach 5 - 10 km/h, wiem że żywica jest licha wiec z założenia jadę mega ostrożnie. Zakręt w lewo, delikatne pochylenie (nie zejście na kolano, nie szlif centralką, naprawde lekko tyle co motór wymaga żeby skęcić w wąskiej przestrzeni ) przy wyjściu z zakrętu (w miejscu gdzie stara żywica przechodzi w nową) GS odmówił współpracy zostawił mnie leżącego w kałuży wody i zaczął kręcić bączki oparty na lewym cycku. Po dwóch obrotach zdążyłem go dopaść i wyłączyć zapłon. Mokry i wku*****wiony przystąpiłem do oceny strat. Personalnie ucierpiała moja duma osobista i mokre spodnie miałem. Ochraniacz łokcia w kurtce zachował się fair i łokieć ochronił. No to look at mój motór, lewy cycek przyjął główny impet a na szczęście założyłem GS blaszany stanik na cycki więc cycek wygląda na cały natomiast do wymiany mam osłonę cylindra (chlip chlip ). Dodatkowo tył GS ochronił topcase który wziął na swój bok trochę siły uderzenia. Skrzynka cała, nie rozbita, jedynie trochę z boczku porysowana. Więcej szkód na szczęście nie stwierdzono (na razie ) Niestety zarządca garażu sie wykręcił bo ..... i tu uwaga, do garażu nie można wjeżdżać motocyklami. Taki mają regulamin wewnętrzny, który ktoś z naszej firmy 4 lata temu podpisał wynajmując biuro. Nie zmienia to faktu że w garażu permanentnie parkuje kilkanaście motorów i skuterów na co nikt nigdy nie zwracał uwagi. Biorąc pod uwagę że nowa miseczka do biustonosza dla GS nie jest wielkim wydatkiem a kufra nie ruszam (wszak szramy i blizny dodają powagi i miru zwłaszcza na GS ... jak ktoś wcześniej napisał) nie walczę z baranami bo jeszcze faktycznie powiesza znak zakaz wjazdu 200 i nie dość że nie będę miał gdzie parkować maleństwa to jeszcze inni bikerzy obiją mi ryja ...echhh parafrazując Sztaudyngera opancerzajcie się chłopaki i dziewczyny nie znacie dnia ani godziny