Ja również w tym roku odwiedziłem zlot w Częstochowie. Byłem po praz pierwszy i jestem (jak większość) nieco zniesmaczony. Trasa sama w sobie fajna, już ok. 50km od Cze-wy jechały prawie same moto, jakby auta nie istniały :) Coś pięknego. Poznałem paru motocyklistów, którzy podłączyli się do naszej grupy. Masa fajnych motorków i ich ilość robiła wrażenie. Jednak msza, która trwała 3 godziny (a nawet parę minut dłużej), a w tym kazanie mające ok. 1,5 godziny to przesada... pojechaliśmy tam rozpocząć sezon, poświęcić moto, pomodlić się. Ale nie słuchać o tym, co na co dzień jest w tv. Jeszcze wszystko było do przesady stronnicze. Jedynie zainteresowała mnie wypowiedź Kapelana motocyklistów, puszczona z taśmy. Reszta to trochę nieporozumienie. Jeszcze dziwna zależność... gdy były zbierane ofiary na tacę, kapłani dotarli wszędzie, pomiędzy każdy rządek. Natomiast gdy miała być dana komunia, to już żadnego kapłana nie ujrzałem, mimo iż stałem przy głównym przejściu. Z daleka gdzieś mi śmignął i widziałem kilkunastu cyklistów, którzy poszli za nim. Ale było to dobre kilkanaście bądź kilkadziesiąt metrów dalej. Zwieńczeniem był "wspaniały" tekst prowadzącego msze, który nawoływał do tego, by służby porządkowe zabraniały odpalania motocykli i wyjeźdżania z placu... "proszę zgasić silniki, to jest świątynia". No sory, ale skoro ktoś musiał jechać, a byli tacy (np. moi znajomi mieli być na 15 w wawie i wyjeźdżali o 12) to siłą rzeczy odpalał motor i wyjeżdżał. Ale prowadzący odebrał to jako bunt... Może za rok też pojadę, ale na pewno już z innym nastawieniem... raczej na trasę i nowe znajomości. Pzdr.