Witam.
Przeraziła mnie ostatnio jedna rzecz. Mieszkam w Krakowie i w razie możliwości wybieram się na przejażdżki poza miasto.
Drogi w moich okolicach są raczej fatalne jeśli chodzi o ich stan, jednak to co robią na nich drogowcy prawie okazało się dla mnie zabójcze. Chodzi mi mianowcie o sposób "łatwego" łatania dziur. Przychodzi kilku gości, wsypują do dziury trochę sproszkowanego asfaltu, podgrzewają to palnikiem i przysypują jeszcze odrobiną asfaltu. Efekt jest dosyć dramatyczny, ponieważ przez następny rok taka droga jest cały czas pokryta kamyczkami o konsystencji żwiru które ustawicznie się wykruszają. W przypadku samochodu znacznie wydłuża to hamowanie a dla motocykla może zakończyć się glebą... Czy naprawdę nikt o tym nie pomyślał...?